• Rozdział szesnasty •

26 9 53
                                    

CRYSTAL

Uściskała Astro na powitanie, niesamowicie ciesząc się z tej niespodziewanej wizyty. Rzadko przyznawała, jak bardzo kocha swojego brata. Nawet jeśli w jej oczach był kretynem.

 — Napijesz się czegoś? Herbaty? — spytała.

— Kawy, przecież wiesz, że nie piję herbaty — zaśmiał się Astro, odpinając srebrne zapinki fioletowego płaszcza.

— Sprawdzam tylko, czy to ty. — Odparła, klepiąc go po plecach, ponieważ był zbyt wysoki, by mogła strzelić mu palcami w czoło.

— To ja może zrobię kawę — zaoferował Nox, wstając.

Crystal posadziła brata na sofie, zaklęciem rozpaliła w kominku wieczne kamienie i czując ciepło ognia, usiadła obok Astro.

— No, to teraz mów: co tu robisz? — zagaiła Crystal, przerzucając nogi tak, żeby leżały na kolanach Astro. Jej bliźniak szybko pozbył się niechcianego elementu ze swoich nóg.

— A nie mogłem odwiedzić mojej ulubionej siostrzyczki? — zapytał niewinnie.

— Masz tylko jedną siostrzyczkę — odparła, pokazując mu język, który zabarwił się na niebiesko po tym, jak kilka minut wcześniej podjadała kandyzowane niezapominajki.

— Skąd wiesz? Może mamy rodzeństwo, o którym nie wiemy i jest to siostrzyczka? Wtedy mam wybór.

— Przyszedłeś w jakimś konkretnym celu, czy tylko po to, żeby mnie wkurzać i wyżerać z lodówki?

— Przyszedłem po pluszowego króliczka, tego z jednym okiem. Pamiętasz go? Wyrwałaś mu to je na moich oczach i spaliłaś — odparł z ironią, uśmiechając się i prezentując dołeczki w policzkach.

Crystal nachyliła się w jego stronę z głową opartą na dłoniach, uśmiechając się w identyczny sposób. W takich chwilach widać było, że są do siebie bardzo podobni. Gdyby tylko nie ta diametralna różnica wzrostu i płci...

— A później ty spaliłeś mi pół biblioteczki i przy okazji podpaliłeś zasłony w pokoju — przypomniała dziewczyna ze słodkim uśmiechem.

Nox wrócił z kuchni z dwoma filiżankami kawy w błyszczących filiżankach.

— Widzę, że jeszcze się nie pozabijaliście, więc pójdę jeszcze po herbatę — oznajmił.

— Tylko nie zapomnij posłodzić! — zawołała za nim Crystal, na co Astro parsknął. — No, co? Mama broniła nam cukru przez piętnaście lat. Korzystam z wolności.

— Jesteście równie uzależnieni od cukru co od siebie — stwierdził Astro.

— Czy to miał być jakiś przytyk z twojej strony? — zapytała, unosząc brew.

— Nieee, skądże znowu. Tylko moglibyście się do siebie nie kleić, jak jestem obok.

— To nie bądź obok.

Nox wrócił z herbatą w małym glinianym kociołku, który podał narzeczonej, specjalnie dotykając jej dłoni. Uśmiechnęła się do niego znacząco, a on, jakby czytając jej w myślach, już wiedział, co zamierza.

— Przecież nie zachowujemy się jak zakochane gołąbeczki przez cały czas, prawda kochanie? — powiedział Nox, po czym spił pocałunek z jej ust. I całował ją tak długo, aż w końcu Astro zaczął krzyczeć:

— Moje oczy! Moje oczy!

Para zaśmiała się zgodnie. Astro reagował niezmiennie od pięciu lat, czyli od chwili, w której przyłapał ich na pierwszym pocałunku. Był przekonany, że przez całe noce bez przerwy całują się, wpychając sobie języki do gardeł i dotykają tam, gdzie nigdy nie trafiłaby ręka przyjaciela czy członka rodziny. Lub bawili się po dorosłemu. Kiedyś, kiedy czarodziej nocował w swoim starym pokoju, oboje specjalnie wydawali z siebie krzyki i jęki, jednocześnie wprawiając w ruch łóżko przy pomocy magii Crystal, żeby to uderzało ramą o ścianę. Astro prawdopodobnie po dziś noc miał traumę.

Kroniki Lumeny: Księga pierwsza • Księżycजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें