Rozdział 21

10.4K 1K 309
                                    

W składziku było zimno. Ten chłód, który opuszczał ciało River roztoczył się na całe pomieszczenie. Russell wciąż stał nieruchomo i wbijał swoje ciemne spojrzenie w twarz River. Wyglądał na wkurzonego, wściekłego. Sally za to mocno ściskała jej ciało. Trwały w uścisku przez kilka chwil, a potem blondyna odsunęła się i poprawiła swoje włosy. Twarz przybrała lekkiego różowego koloru, a na ustach zatańczył uśmieszek.

Znowu wchodziła w role.

— Pójdę poszukać Charliego i Liama — Sally powróciła. Ta Sally, którą River poznała na początku roku szkolnego. Tą blondynkę, która w bardzo naturalny sposób pokazywała ludziom jak bardzo nimi gardzi. Wyszła ze składziku i zamknęła za sobą drzwi, a w pomieszczeniu znowu zapanowała cisza.

River chciała uciec z tego miejsca. Nie stać naprzeciwko Russella i nie musieć wpatrywać się w jego oczy. Nie widzieć w nich tak wielkiego rozczarowania i smutku. Znowu w niego zwątpiła. Znowu posądziła go o coś złego i tym razem nie uda jej się z tego wymigać. Same przeprosiny na pewno nie wystarczą. Choć z drugiej strony czy ma za co przepraszać? W gruncie rzeczy to ona była ofiarą ich kłamstw. Russell mówił, że nie utrzymuje kontaktu z Sally, a jednak musiał to robić nawet w małym stopniu, żeby sprawdzić, jak się czuje i czy żyje. Nie chciała czuć się tak podle, ale niewiele mogła w tej spawie zdziałać.

Niektóre sytuacje nie są przyjemne. Niezależnie od tego po której stronie stoimy. Nie ważne czy jesteśmy ofiarą i napastnikiem. To była właśnie taka sytuacja. River nie była w niej bez winy. Nie była czysta i czuła wyrzuty sumienia. Były przytłaczające. Ale chociaż pozbyła się uciążliwego poczucia niewiedzy. I choć spodziewała się wszystkiego to nie tego co usłyszała od Sally. Gdy zaczęła się nad tym zastanawiać to wolała, żeby Sally i Russell ukrywali przed nią swój związek. Może to głupie, ale wolała, żeby ją zdradzili niż żeby Sally musiała przechodzić przez to co jej opowiedziała. River tak bardzo jej współczuła. Miała ochotę trzymać ją w ramionach przez wszystkie wieki tego świata i choć w minimalnym stopniu zabrać od niej ten ból. Wiedziała jednak, że nie dostanie na to zgody. Sally może i wyznała jej prawdę, ale to nie zmieniało nic. Teraz znowu będzie omijała temat. Będzie dowcipna, sarkastyczna i czasem brutalna. Będzie Sally bez problemów i ze sznurkiem adoratorów. Będzie tą Sally bez problemów.

River zamrugała, gdy nagle zrozumiała, że od kilku minut nie wykonała żadnego ruchu. Tak samo Russell. Stali od siebie w odległości metra, a wydawać się mogło, że dzielą ich kilometry. Byli tak daleko od siebie jak nigdy.

Zwątpiła w niego.

Znowu.

Pamiętała jak wściekły był za pierwszym razem. Teraz na pewno jego złość jest potrójna. Wzięła głęboki wdech i próbowała znaleźć w głowie jakieś mądre słowa. Takie, którymi przerwie uciążliwą cisze między nimi. Musiała zastanawiać się długo, bo chłopak odezwał się pierwszy.

— Kocham cię.

Słowa padły tak nagle, że River nie do końca zrozumiała ich znaczenie. Poczuła uderzenie w tył głowy, a potem coś ciężkiego spadło na jej płuca i zabrało oddech. Jej policzki zapiekły, a oczy się zaszkliły.

— Co powiedziałeś? — wydukała.

— Powiedziałem, że cię kocham.

— Tak po prostu?

— Tak po prostu cię kocham i tak po prostu to powiedziałem — wyznał. — Choć kochanie ciebie nigdy nie było proste.

— Kochasz mnie?

— To powiedziałem — mięśnie na twarzy Russella poruszyły się.

Zamrugała, by upewnić się, że jest w dobrym miejscu. Wciąż w starym szkolnym składziku. Chciała się upewnić, że wcale nie przeniosła się do innej galaktyki.

Czterech Ojców River Conway | TOM I & II ✓ [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz