Rozdział 12

10.9K 1.1K 322
                                    

korzystając z okazji chciałabym Wam życzyć dobrego czasu. Świąt, które będziecie mogli spędzić w taki sposób jaki Wam jest najbardziej potrzeby i taki jaki chcecie. 

dużo zdrówka i samych wspaniałości. 

buziaki x

***

— Jesteś jakaś cicha, coś się stało?

— Isaak zawsze powtarza, że nie planuje się morderstwa na głos — powiedziała i opuściła wzrok na swój talerz. Od początku kolacji nic nie ruszyła. Całkowicie straciła apetyt, bo za mocno martwiła się o Charliego, który wciąż milczał jak zaklęty.

— Jakiego morderstwa? — cała czwórka zapytała jednocześnie, ale każdy z nutką czegoś innego w głosie.

Ray był zmartwiony, od razu to wyczuła. Jego głos był lekko skrzeczący i piskliwy. Wciąż ciepły i przyjemny, ale z nutką szoku. Isaak zapytał tonem pełnym dumy i River była pewna, że gdyby nie obecność pozostałej trójki to na pewno zaproponowałby jej swoją pomoc. Vincent wypowiedział te dwa słowa z pewnego rodzaju goryczą, która mogła oznaczać zaciekawienie lub ostrożność. Prawdopodobnie pozwoliłby jej na to, gdyby miał gwarancje, że plan River jest dopracowany i w skuteczny sposób ominie konsekwencje. Jedynie głos Logana brzmiał karcąco. Raczej nie chciał odwiedzać swojej córki w poprawczaku.

Dziewczyna miała ochotę się zaśmiać. Nie zamierzała nikogo mordować. Może Sally i Liam tak, ale ona była tą, która zamierzała zrobić coś gorszego.

— Żartowałam — odparła. — Nikogo nie zabiję.

— Dlaczego? — Isaak zapytał, a po chwili potrząsnął głową i powiedział. — Znaczy się...bardzo dobrze. Młode panny z dobrych domów nie robią takich rzeczy.

— A co robią?

— Piją popołudniową herbatkę?

— W porcelanowych filiżankach? — River uniosła swój głos, by przypomniał ten sugerujący zachwyt.

— Tak i z takim śmiesznym cukrem co jest w kostkach, ale jak go wrzucisz do herbaty to się ni chuja nie chce rozpuścić i...ej! Wiem co robisz.

— Co takiego? — zapytała, udając nieświadomą.

— Odwracasz nasza uwagę od morderstwa.

— Twoją uwagę, Isaak — Vincent przewrócił oczami. — Bo tylko Ty jesteś tak głupi, żeby po tylu latach dalej się na to nabierać.

— Bierz go, Klapek — Meyer zawołał do psa, który leżał przy jego krześle. Ten jedynie uniósł lekko głowę, spojrzał na Vincenta i wrócił do spania. — Nawet mój pies jest przeciwko mnie.

River zaśmiała się pod nosem i na nowo zaczęła dłubać w swoim makaronie.

Myślami była w zupełnie innym miejscu. Po kolacji miała spotkać się z Liamem i Sally i poznać całą prawdę o zdarzeniu, w którym wziął udział Charlie. Albo chociaż tyle, by mogła ocenić stopień swojej zemsty. Nie była mściwa, nigdy by nie powiedziała, że potrzebuje zemsty do pójścia dalej. Ale to co się wydarzyło zaszło za daleko. Charlie nie zasłużył na żadną złą rzecz jaka go spotkała. Poza tym musiała w tym uczestniczyć, żeby kontrolować pozostałą dwójkę swoich przyjaciół.

Liam i Sally nie mieli żadnych skrupułów.

Potrzebowali kogoś kto będzie na tyle odpowiedzialny i na tyle świadomy konsekwencji, że powtrzyma ich, gdy będą chcieli przekroczyć granicę.

Czterech Ojców River Conway | TOM I & II ✓ [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz