Rozdział 10

11.1K 1.2K 408
                                    

— Nie zdążyłem — wyszeptał. — Przepraszam. Nie zdążyłem.

— Nie zdążyłeś? O czym Ty... — podeszła bliżej, ale Liam wykonał krok w tył. Odsunął się od niej, nie chciał jej dotyku. Nie wyglądał jakby był w szoku, ale gdzieś w środku był wstrząśnięty. Widziała to po jego napiętych mięśniach, dziwnych odruchach i drżących dłoniach. Drżących dłoniach splamionych krwią. — Co się stało?

— Skrzywdzili go.

Skrzywdzili go.

Skrzywdzili. Kogo? River zaczęła kalkulować. Była sobota, a Liam miał popołudniu trening przez kolejnym meczem. Chodziło o jej przyjaciela z drużyny? Nie, nie. Liam nie przyjaźnił się z nikim z drużyny. Ewentualnie ich tolerował. Więc kogo mogli skrzywdzić?

Charlie.

— Gdzie on jest?

— W szpitalu — twarz Liama znowu wróciła do beznamiętnego wyrazu. Nie było widać żadnych emocji. Zniknął strach, poczucie winny, zmieszanie i wszystko to co przez kilka sekund River mogła obserwować. Znów był tym człowiekiem z kamienną twarzą. 

— W którym szpitalu? — podeszła bliżej. — Liam, mów! Musisz mi powiedzieć, musimy tam jechać!

Liam wymamrotał adres pobliskiego szpitala, a dziewczyna szybko przeanalizowała, ile zajmie im dojechanie do miejsca. Szpital był położony przy jednej z najbardziej ruchliwych ulic, więc dojechanie tam autem zajmie im co najmniej dwadzieścia minut. Nie mieli tyle czasu. River przypomniała sobie najkrótszą drogę do szpitala i szybko podjęła decyzję.

Zaczęła biec.

Jej płuca paliły, nogi bolały, ale nie zamierzała się zatrzymywać. Jeszcze tylko dwa kilometry, kilometr, pół kilometra. Biegła czując, że Liam jest tuż za nią. Jej dłonie drżały, a włosy zasłaniały pole widzenia. Musiała je odgarniać co kilka sekund, by nie wpaść na przypadkowego przechodnia. W głowie miała setki pytań, ale nie potrafiła odpowiedzieć na żadne z nich. Jak mocno został skrzywdzony Charlie? Kto go skrzywdził? I jakim cudem krew znalazła się na dłoniach i koszulce Liama? Skąd Liam o tym wiedział i dlaczego przyszedł pod jej blok? Co by się stało, gdyby River została u Russella dłużej albo pojechała z Loganem po Isaaka?

Przebiegła przez ostatnie pasy, które dzieliły ich od budynku szpitala. Wpadła przez drzwi i zlokalizowała recepcję.

— Charlie Janson — River powiedziała ciężko dyszą, a dłonie odparła o blat recepcji. — Musiał tutaj trafić. Kręcone włosy, metr siedemdziesiąt, chudy i...

— Jesteś jego rodziną?

— Jestem jego przyjaciółką — wysapała. — Proszę mi powiedzieć, gdzie on jest.

— Przykro mi, kochanie — kobieta posłała jej przepraszający uśmiech. — Nie mogę udzielać takich informacji.

River miała ochotę wyrwać sobie włosy z głowy. Recepcjonista spojrzała za nią, a jej oczy się rozszerzyły. River odwróciła się i spojrzała w tym samym kierunku co starsza kobieta. Jej oczom ukazał się przerażający widok. Widziała wkurzonego Liama. Widziała jak złość go ogarnia i jak zaciska dłonie w pięść. Widziała to wszystko już wcześniej, ale teraz Liam był mroczniejszy. Klatka piersiowa unosiła się w szybkim tempie co było zasługą mocnego wysiłku podczas biegu. Jego oczy stały się czarne, żyły na szyi uwydatniły się tak mocno, że z odległości kilku metrów można było zobaczyć, jak pulsują. Krew na dłoniach i koszulce dodawały temu wszystkiemu mroku.

Wyglądał przerażająco.

— Gdzie on jest? — jego głos nie był głośny, ale bardzo spokojny i niski. Niemal opanowany. River czuła jakby jego każde słowo było rozkazem, czynem do wypełnienia. Nie wiedziała skąd w nim ta pewność, ale wiedziała, że to coś co zawsze musiało się w nim gnieździć.

Czterech Ojców River Conway | TOM I & II ✓ [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz