Rozdział XXXV

10 5 2
                                    

Mikel nie wierzył własnym oczom.

Jak mogli się tak pomylić? Jak mogli popełnić tak karygodny błąd i zaufać podsuniętym na ostatnią chwilę pod nos wskazówkom. Przecież to było oczywiste, że ktoś będzie chciał ich wszystkich zmylić.

Teraz stał w bezruchu, nie mogąc nawet drgnąć.

Benedict Raven podniósł się z ołtarza, nagi i pokryty tysiącami blizn. Kruki obsiadły na jego rozłożonych rękach i ramionach. Jego czarne oczy nie spostrzegły, że nie jest sam. Zszedł po schodkach i przeszedł przez cały kościół, nadal nie zwracając uwagi na Mikela, a później po prostu wyszedł.

Mikel otrzeźwiał i ruszył za nim, jednak kiedy stanął na ulicy, Benedicta nigdzie nie było. Było tylko kilka czarnych piór, które spadały teraz na chodnik. Złapał jedno i zgniótł je w dłoni, a później spojrzał w oczy Jonathana, który nie zdążył go ostrzec.

— Zawiedliśmy, Jonathanie.

— Wiem — przełknął ślinę. — Zawiedliśmy bardzo. — opowiedział mu prawie o wszystkim, więc natychmiast ruszyli na 22 George Street.

Stał tam jeden radiowóz, o którego maskę opierał się Jerome Faith i tłumaczył coś swojej córce spokojnym tonem. Tessa płakała, ściskając w rękach jakiś przedmiot, ale Mikel nie wiedział, czym jest.

Kiedy Jonathan i Mikel spojrzeli na zawalony kościół, stracili resztki nadziei.

— Thereso. — Mikel podszedł do niej i ujął jej twarz w dłonie.

— Nie zdążyłam — załkała. — Will... on...

— Wiem — przyciągnął jej głowę do swojej klatki piersiowej. — Wszystko wiem. Czuję to. Ja też się nie popisałem. Nie złapałem Benedicta.

Anthony nie odnalazł Conrada, dlatego jego pierwszym wyborem było właśnie 22 George Street. Kiedy jednak tam przyszedł, zastał dramatyczną scenę i nie wiedział, co powinien czynić. Jonathan wziął go na bok i wszystko dokładnie wyjaśnił, a wtedy Anthony zaczął płakać na jego ramieniu.

— Myślę, że nie ma sensu, żebyście tutaj koczowali. Moi ludzie będą przeszukiwać ten gruz do rana, wracajcie do domu. — Jerome położył dłoń na ramieniu Mikela.

— Nie mogę wrócić do domu, tam gdzieś jest Will, Yyvon i Eran, ja... — lamentowała Tessa, a kiedy zobaczyła Anthony'ego, podbiegła do niego i mocno objęła.

— Adeline — Jerome spojrzał jej w oczy. — Nie wierzę, że to mówię, ale lepiej będzie, jeżeli zostaniesz dzisiaj u Celine.

Skinęła tylko głową. Nie miała już czym płakać, bo tak wiele wylała łez wcześniej. Mikel położył dłoń na jej plecach, żeby dodać jej otuchy i zaczęli iść. Tessa trzymała Anthony'ego za rękę całą drogę.

Weszli do rezydencji Celine zdruzgotani. Nikt nie chciał przekazywać tych okropnych wieści.

Crispin poderwał się z fotela z wyraźną ulgą.

— Nareszcie! — spojrzał na każdego i zrozumiał, że coś poszło nie tak. — Gdzie jest reszta?

Brielle niespokojnie również podniosła się z miejsca i skierowała wzrok na Adeline, która wyglądała tak, jakby zabrano jej kawałek serca.

Celine bała się tego, co za chwilę usłyszy, dlatego zamknęła tylko oczy.

— Tesso, gdzie jest Will? Eran? — zapytał ponownie Crispin, ale nie była w stanie dać mu odpowiedzi. Zamiast tego rzuciła mu się na szyję i znów zaczęła płakać. Zdezorientowany objął ją na chwilę, a kiedy się uspokoiła, puścił i odsunął się trochę.

Błękitna KrewWhere stories live. Discover now