Rozdział XIII

11 6 2
                                    

Crispin już z ulicy słyszał dźwięki fortepianu. Podniósł nawet głowę, żeby sprawdzić, czy na pewno słuch nie płata mu figli.

Nie, William we własnej osobie serwował wszystkim Jezioro Łabędzie, o czym się przekonał, kiedy tylko przekroczył próg jego mieszkania na Darmouth.

Był zdziwiony miejscem spotkania tak samo, jak Tessa i Anthony, którzy dołączyli zaraz po nim.

— Nie tęskniłem za świeczkami. — westchnął Anthony i stanął pod oknem, obserwując jak Crispin rozsiada się w fotelu i laską przysuwa w swoją stronę szklankę i whisky.

Theresa postanowiła, że postoi w miejscu, objęła siebie samą i przysłuchiwała się melodii. Brakowało jej jego gry.

Nie tylko dlatego, że William był wybitnym pianistą, ale dlatego, że kiedy jego palce stykały się z klawiszami, ukazywały prawdy, których się bał. Pasją nie mógł kłamać i chować się za strachem. To były momenty, w których dostawali kawałki jego duszy i właśnie dlatego nigdy nikt nie przerywał.

— Rozumiem, że byłeś pozbawiony instrumentu ponad pół roku — odezwał się Crispin, kiedy Will skończył. — Aczkolwiek mógłbyś powitać nas nieco weselszym utworem.

William strzelił palcami i znów zaczął grać. Posłał nawet Tessie uśmiech, kiedy się zaśmiała.

Nienawidził Marszu Tureckiego, a właśnie to wybrał, absurdalnie się przy tym uśmiechając i sprawiając swoje ruchy bardziej ekspresyjnymi.

Crispin pokręcił głową i znów poczekał, aż przyjaciel skończy.

— Jesteś na haju?

— Nikt mnie nie kąsał, a przynajmniej sobie nie przypominam — odparł spokojnie i odwrócił się w ich stronę na stołku. — Słuchamy cię, Tesso.

— Znaleźliśmy powód zmiany nazwiska twojej rodziny, Anthony. — rozchylił wargi zdumiony. — Zrobił to twój prapraprzodek.

— Dlaczego?

— Jego siostra, Tatiana, urodziła Benedicta.

Will wypuścił powietrze z ust ze świstem, a później uniósł dłonie w geście obronnym. Nie chciał przeszkadzać.

— Czyli to mój przodek — zrozumiał. — I jego przyjście na świat spowodowało zmianę nazwiska? Dlaczego więc on pozostał przy Raven. I jakim cudem je odziedziczył?

— Tatiana zaszła w ciążę, ale nie była mężatką. Benedict był nieślubnym dzieckiem, a kiedy twój pra-pra-pradziad go zobaczył, to znaczy po narodzinach, przeniósł się z Alzacji do Szkocji, zmieniając nazwisko. Twierdził, że tamtego dnia ród Raven przestaje istnieć, a wy zostaliście Ravenshaw, bo chciał was chronić. Według mnie Tatiana znalazła męża dużo później, który był arystokracją i dlatego korona tak nazywała rodzinę Benedicta, który pozostał przy nazwisku Raven.

Zrobiła chwilową przerwę.

— Twoja rodzina uciekała przed jakąś klątwą. Nie wiemy, jaką, ale to Benedict został przeklęty. Każde pokolenie obawiały się, że to właśnie ich spotka, ale szczęśliwie nic takiego się nie stało. Tatiana nie porzuciła syna, co rozumiem całym sercem. Nie da się zabić miłości do dziecka, nawet jeśli okazuje się przeklęte. Dlatego napisaliśmy list do Mikela, żeby zjawił się w Londynie. Może on wie, o jaką klątwę chodzi.

— Nie prościej było pojechać do Paryża? — wtrącił Crispin.

— Owszem, ale nie mamy pojęcia, gdzie Mikel przebywa dokładnie. Kilka dni nas nie zbawi — odpowiedziała spokojnie. — Jeśli dowiemy się, na czym polega klątwa, będziemy wiedzieć, z czym przyszło nam się mierzyć i dlaczego rodzina królewska postanowiła się zabić.

Błękitna KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz