Rozdział II

11 5 9
                                    

Tessa wchodząc do mieszkania Williama zmarszczyła czoło. Coś jej nie grało.

Zrobiła kilka ostrożnych kroków, aż minęła fortepian i spojrzała na pustą szklankę na stole. Ktoś tutaj pił whisky i doskonale wiedziała, kto.

Miała wrażenie, że jej serce wprawiło się w ruch, kiedy odkryła, że pod szklanką znajduje się również krótki liścik.

„Prosiłem, żebyś zajęła się łóżkiem, nie kurzami, zmianą kwiatów i paleniem lawendowych świec (Anthony jeszcze cię za to nie zrugał?), niemniej jednak jestem wdzięczny.

PS: Nie mów mu, że go oszukałem z powrotem

~ Książę Levingstone (ale nie mów tak do mnie, na Jezusa)"

Przyłożyła karteczkę do ust i zaśmiała się długo.

Zaczęła się zastanawiać, dlaczego przyszedł w pierwszej kolejności właśnie tutaj. Chciał poczuć się jak w domu, a to mieszkanie mu o nim przypominało? Czy może sądził, że spotka właśnie ją?

Potrząsnęła głową na te absurdalne rozmyślanie. Jak mogło chodzić o nią? To niedorzeczne.

Zrobiła to, co zwykle — wymieniła wodę kwiatom, ale nie zapalała świecy. Po pierwsze: William już wrócił. Po drugie: zahaczyła o Darmouth tylko przy okazji, bo szła do Celine.

Miała się tam spotkać z wszystkimi, poza Willem, więc czuła ekscytację. Tak dawno nie widziała swoich ulubionych wampirów.

Zaraz jednak szybko spochmurniała, kiedy przypomniał jej się wczorajszy widok tamtego mężczyzny. Nie mogła wyprzeć z siebie wrażenia, że Brielle miała z tym związek. Mimo racjonalnych argumentów Anthony'ego.

Zastukała w ciemne drzwi trzykrotnie — tak się umówiła z Celine, żeby wiedział, że to ona.

Wampirzyca krzątała się na górze, więc Theresa skierowała się właśnie tam.

— Cholera jasna! — krzyknęła zdenerwowana, kiedy podnosząc jeden z dzienników wszystkie kartki z niego wypadły i się wymieszały.

— Musiał być bardzo stary — zauważyła z uśmiechem Tessa. — Że się tak rozleciał.

— Nie denerwuj mnie — Celine rzuciła jej zmęczone spojrzenie. — Spędziłam z tym wszystkim całą noc! Miałam nadzieję, że dowiemy się o czymś jeszcze — westchnęła i podniosła się z podłogi, z której wcześniej próbowała pozbierać kartki. — Nie minęłaś się z Adeline?

— Nie, a powinnam? — zmarszczyła czoło.

— Poszła po dyniowe latte — Celine wyszczerzyła się, zabrała ten konkretny dziennik i zeszły razem na dół.

— Dyniowe co? — Tessa uniosła brew. Nadal miała na sobie jesienny płaszcz, dlatego zdjęła go i odwiesiła na stojący wieszak. Uważała, że jest paskudny, ale Celine z jakiegoś powodu się podobał.

— Dyniowe latte! — zawołała radośnie Adeline, kiedy przeszła przez drzwi. Zaraz za nią szła Yyvon z Anthony'm.

— Tego mi potrzeba — Celine wyrwała jej prawie kubek z rąk. Chciała wypić na raz, ale szybko przypomniała sobie, że może się sparzyć. — A reszta gdzie?

— Crispin i Eran czekają na Jonathana. William ma jakieś spotkanie z resztą książąt, więc nie przyjdzie. — wyjaśnił Anthony, a później usiadł na jednym z krzeseł, które stało w losowym miejscu.

Wszystko w tej rezydencji stało w losowym miejscu. Celine nie miała czasu układać mebli.

— Mikel nie wrócił? — zapytała Tessa. Miała nadzieję, że pomoże im z księżniczką.

Błękitna KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz