Rozdział XXX

9 5 11
                                    

Tessa układając włosy przed lustrem z entuzjazmem odkryła, że choć noc wcale nie była łatwa, wyglądała ciut lepiej. Nie zdążyła nawet podziękować Willowi za siedzenie z nią, bo kiedy się rano obudziła, jego już nie było.

Nie chciała mu przeszkadzać, kiedy zamknął się w gabinecie, więc zajęła się listami, a później przygotowaniem do balu.

Już miała sięgać po flakonik perfum, kiedy coś ją tknęło i zmieniła kierunek dłoni na lewą stronę, gdzie stała woda różana. Spryskała się nią, założyła kolczyki, długie białe rękawiczki i zdjęła z kolan Winstona.

Sprawdziła jeszcze tylko, czy sztylety trzymają się odpowiednio jej ud i wyszła z sypialni. William czekał przy drzwiach, które były już otworzone, więc przyspieszyła kroku.

— Mamy do odbioru Brielle i Adeline. — powiedział, kiedy podawał jej dłoń, aby mogła wsiąść do powozu.

— Brielle i Adeline? — zmarszczyła czoło.

— Nie wiem — wzruszył ramionami, zajmując miejsce naprzeciwko niej. — Na prośbę Crispina i Celine.

Skinęła głową i zdumiona zatrzymała wzrok na jego chusteczce. Była szara.

— Uważaj przy... — chciał ją ostrzec, ale zrobił to za późno. — wyjeździe. Dużo dziur.

Tessa podskoczyła na siedzeniu i gdyby nie jego ręce, pewnie uderzyłaby się o coś w głowę. Nie mogła się powstrzymać, żeby nie spojrzeć mu w oczy. W świetle Księżyca, które ledwo wdzierało się przez okienko, wyglądały jak wypolerowane dopiero srebro.

— Jak za starych dobrych czasów — skomentował. — Muszę cię ratować, a ty znów pachniesz różami.

Puściła jego ręce i wyprostowała się jak struna. Dopiero teraz zorientowała się, co tak drażniło jej nos.

William wyjął spod fraka piersiówkę, wzruszył ramionami z nonszalanckim uśmiechem i napił się whisky.

Powóz zatrzymał się, ktoś zastukał w niego trzykrotnie i po chwili drzwi się otworzyły, a do środka z pomocą Jonathana wsiadła Brielle, Adeline, a także Yyvon. Tessa przesunęła się pod okno, żeby zrobić miejsce dziewczynom. Yyvon rozwaliła się obok Willa i kiedy zobaczyła, co trzyma w ręce, wyszczerzyła się.

— Myślimy podobnie, Levingstone. — przybiła z nim swoją piersiówkę.

— Dlaczego musicie jechać z nami? — odchrząknęła Theresa, patrząc na Adeline i Brielle. Obie wyglądały przepięknie, ale ta druga nie miała pojęcia, o co Tessa pyta.

— Cóż — zaczęła Adeline, drapiąc się w brodę. — Powiedzmy, że trochę mnie wczoraj poniosło.

— Uuu! — Yyvon się nachyliła. — Powiedz więcej.

— Ja chyba nie chcę tego słyszeć... — odezwała się Brielle. Tessa ścisnęła jej dłoń.

— Erana też. Poniosła nas oboje. Też się tak czuliście, kiedy łączyła was więź?

Musiała o to zapytać. Chociaż po tym, jak Eran wypił jej krew po prostu się całowali, puściły im całkowicie hamulce, kiedy doszło do czegoś więcej.

— Mogę wam sprzedać dobre miejscówki u Anny. Sprawdzone, nikt wam nie będzie przeszkadzał. — odparła Yyvon zupełnie tak, jakby rozmawiała o pogodzie.

Brielle miała ochotę wyskoczyć przez okno, a Tessa widząc jej zakłopotanie, zainterweniowała.

— Jesteście młodzi, krążą w was jeszcze hormony nastolatków, zwłaszcza w Eranie. Jeżeli to się nie powtórzy, więź z czasem osłabnie.

Błękitna KrewWhere stories live. Discover now