16 (Nie wiesz nic)

Start from the beginning
                                    

— Zapytali cię, czy domyślasz się, którędy uciekłem, a ty zaprzeczyłaś.

Primo: Skąd on o tym wie? Secundo: Co sobie wyobraża?

Owszem, powiedziałam policjantom, że nie zauważyłam, dokąd pobiegł. Ten szczegół wydawał mi się nic nie wnoszący do sprawy. Za budynkiem kancelarii leży dużo dróg, więc nie widziałam, którą wybrał. Oni powinni to wydedukować. Sprawdzić kamery, popytać świadków.

No, dobra. Może należało by, żebym wspomniała, że wyszedł frontowymi drzwiami. Zżerana nerwami i stresem nie umiałam się na to zdobyć. Chyba nie sądziłam, że to byłoby właściwe i pomocne. Po prostu mnie zaćmiło.

Powoli zaczęłam rozumieć, że pewnie musiałabym się z tego tłumaczyć.

— Ja właściwie wcale nie pamiętam, że cię widziałam — skłamałam na odczepnego. — Tkwiłam w szoku. Ale nawet jeśli mówisz prawdę, nawet gdybym celowo to zataiła, o niczym by to nie świadczyło.

Mruknął z powątpiewaniem.

— Myślę, że pamiętasz — stwierdził powoli, lekko ochrypłe i zadziornie. — Myślę, że chciałaś zachować to dla siebie. Potraktowałaś ten moment jako coś prywatnego. Może nawet intymnego... — zawiesił głos.

Zatkało mnie. Ciekawe ile ciosów na łepetynę przyjął w swoim życiu on, bo nie da się czegoś takiego wymyślić będąc zdrowym na umyśle.

— Jesteś szalony — skwitowałam spokojnie.

Skinął głową i zacisnął szczękę, jakby w końcu podjął jakąś decyzję.

— Wcześniej, w gabinecie... — napomknął, patrząc na mnie zimno. — Wiesz, co robią inni ludzie, gdy znajdą się na radarze zabójcy? Uciekają. Ty przez osiem sekund patrzyłaś na mnie podjarana i czekałaś na to, co się wydarzy dalej, a gdy w ciebie wycelowałem, wlepiłaś wzrok w Wooda i zamknęłaś oczy, jakbyś próbowała dać mi do zrozumienia, żebym nie muszę cię postrzegać jako niewygodnego świadka.

Rozdziawiłam usta w osłupieniu. Wszystkie moje kłopotliwe uczucia względem Damona - onieśmielenie, wstyd i zauroczenie - wyparowały, ustępując miejsca politowaniu. Przez moment nie mogłam wymyślić komentarza, aż wreszcie oznajmiłam twardo:

— Byłam zszokowana, przestraszona i przekonana, że umrę. Uciekłam, gdy tylko dostrzegłam szansę na przeżycie.

Znów skinął głową, ale jego mina świadczyła, że nie potraktował mojej uwagi poważnie.

— Tak wypadało — wymamrotał. — Wypadało, żebyś uciekła.

Zmierzyłam go ostrożnym spojrzeniem. Pożałowałam, że sprowokowałam tę rozmowę. Bredził od rzeczy, zamiast podać sensowne argumenty za tym, dlaczego go nie wydam.

— Wiesz, co jeszcze by wypadało, Katherine? — zapytał z zagadkowym półuśmiechem. — Wypadałoby, żebyś po przesłuchaniu zadzwoniła do rodziny czy przyjaciół. Ale ty pooglądałaś sobie telewizję, wzięłaś długą kapiel i napiłaś się wina.

Zgrzytnęłam zębami. Podglądał mnie z ukrycia dłużej niż mówiła mi podświadomość.

— Przeżyłam coś traumatycznego. Potrzebowałam samotności, wyciszenia.

— Nie. — Zacmokał językiem. — Celebrowałaś to, że uczestniczyłaś w emocjonujacej akcji i odwlekałaś w czasie powrót do nudnej rzeczywistości.

— Poszedłeś do Wooda prosto z wariatkowa? — niby zakpiłam, choć sądziłam, że naprawdę postradał rozum.

Smagnął mnie ostrym spojrzeniem, po czym założył ręce na kark i wypiął klatę.

She wanna be a GOOD GIRLWhere stories live. Discover now