16 (Nie wiesz nic)

9.6K 320 118
                                    

~* * * ⁂* * * ~

Może znowu się wydurniłam. Damon zapewne założył, że próbowałam go zatrzymać, oddalić nasze „rozstanie" w czasie i że, mimo moich wcześniejszych deklaracji, nie chciałam o nim zapomnieć.

Jednak musiałam się dowiedzieć, dlaczego uważał, że nie pójdę na policję i zamierzałam obalić każdy jego argument. Potrzebowałam dla spokoju ducha, aby uwierzył, że naprawdę chcę go wyrzucić z pamięci i to jedyny powód, dla którego nie sprostuję moich zeznań. Ani nie złożę nowych.

Tak to sobie tłumaczyłam, choć gdy moment wcześniej odchodził, poczułam ścisk w żołądku. Nie, żebym uwierzyła w to całe „zrobiłem z ciebie frajerkę, żebyś się rozbudziła". Ten szyderca upokorzył mnie dla własnej przyjemności. Wcale nie dbał o mój uraz głowy. Ale, głupia ja, podświadomie chciałam jeszcze popatrzeć na jego twarz. To było jak kosztowanie smacznego, zakazanego owocu. Czekałam, aż się przede mną odsłoni, nawet jeśli nie dopuszczałam tego do swojej wiadomości. Nie byłam gotowa stracić go z oczu.

Próbowałam jednak sprawiać wrażenie, że przez patrzenie na niego wzbierały we mnie mdłości. Krzywiłam się, wzdychałam zniesmaczona i przewracałam oczami, gdy wracał do stolika.

Usiadł wygodnie i z miejsca oznajmił aroganckim tonem:

— Jeśli doniosłabyś na mnie glinom, to zdradziłbym im kilka faktów na twój temat, po których nie byliby dla ciebie zbyt pobłażliwi.

Prychnęłam i skrzywiłam się jeszcze bardziej.

— Jakich faktów?

— Hmm... — Rozejrzał się tarasie, a gdy zobaczył, że reszta stolików nadal świeciła pustkami, rzucił przekomarzającym tonem: — Od czego by tu zacząć?

Wzruszyłam ramionami i poprawiłam katanę, którą chyba mogłam uznać za swoją, skoro zamierzał ją zostawić. Powinnam unieść się godnością i nie przyjmować okrycia, jednak żadna tajemnica, że właściwie już jej nie miałam.

Oparłam plecy o oparcie krzesła, za przykładem Damona, i próbowałam udawać, że jestem tak zrelaksowana, jak wydawał się on. „To nic nie znaczyło, to nic nie znaczyło", powtarzałam w myślach niczym mantrę, żeby uspokoić trzepoczące serce. Gwoli ścisłości, nie strzeliłam focha. Żałosna sugestia.

Byłam zła. Zła na siebie za uległość, jaką okazałam, i zła na Damona, za jego draństwo. Jednak, żeby być obrażoną, musiałabym najpierw mieć jakieś oczekiwania. A nie miałam żadnych. Dałam się ponieść chwili, bo nie doszłam jeszcze do siebie po oberwaniu w łeb. Zapomniałam kim jestem i kogo mam obok. Nie powinnam się przez to wstydzić. Nawet teraz moja podatność na te pozornie pociągające zielone oczy wynikała z niedyspozycji. Wystarczy, że wyzdrowieję i się otrząsnę.

Z kolei Damon powinien wstydzić się przede mną. Ba, przed całym światem. Mordowanie ludzi, grożenie im i wykorzystywanie ich stało dużo wyżej w rankingu żałosnych czynów. Niedorzeczne, że dopiero co czułam się upokorzona. Powinnam być wdzięczna wszechświatowi. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, jak dennie czułabym się po tym, gdyby Damon nie przerwał tego, co ze mną robił. Tylu mężczyzn na świecie i akurat on miałby się szczycić tym, że doprowadził mnie do... ach, wstrzymaj konie, mózgu!

Spojrzałam na zbira chłodno, ale z uwagą. Przyglądał mi się przenikliwie, wyczekująco, aż w końcu, niewzruszony brakiem szczególnej zachęty z mojej strony, rzucił ironicznym tonem:

— Zataiłaś przed policją, że widziałaś mnie pod kancelarią. Nie przyznałaś, że dałem ci znak, żebyś milczała.

— Co z tego? Ważne, że wszystko im wyśpiewałam.

She wanna be a GOOD GIRLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz