19 (Szczęście ma nazwisko)

10.4K 357 17
                                    

~* * * ⁂* * * ~

Przez chwilę byłam przekonana, że się przesłyszałam. Zniesmaczona mina szefowej wyprowadziła mnie z błędu. Sapnęłam z zaskoczenia i oburzenia. Kobieta kobiecie takie pytanie?

— Jesteś zwolniona — dodała dobitnie.

Zrobiło mi się duszno, jakby nagle wypompowano z pomieszczenia całe powietrze. Nie mogłam stracić pracy. Oddałam Hayley kasę za taksówkę, zapłaciłam rachunki i na koncie zostało mi niewiele oszczędności. A jeszcze planowałam kupić sukienkę na urodziny Cary!

Dobrze przeczuwałam, że znowu wydarzy się coś złego. Sama powinnam się przebranżowić na wróżbitkę.

Resztką przytomności wychwyciłam szurnięcie krzesła i szybki stukot obcasów. Sekretarka nachyliła się nad szefową i wyszeptała jej coś do ucha. Wyraz niechęci na twarzy pani Miriam przekształcił się w zdumienie, a usta niemal złożyły się do mruknięcia „Ups".

Szefowa odgoniła sekretarkę skinięciem ręki i popatrzyła na mnie przychylniej.

— Twoim wujkiem jest Malcolm Blake — ni to spytała, ni to stwierdziła z ekscytacją. — Co u niego słychać?

Wzięłam głęboki oddech i przez moment szukałam słów. Nie lubiłam mówić w pracy o wujku Malcolmie, który był właścicielem kilku dobrze prosperujących zakładów przemysłowych, bo ludzie prędko wydawali wyroki o kumoterstwie, a nawet podejrzewali nepotyzm. Ja wcale nie dostałam tej pracy dzięki czyjejś protekcji. Wujek Malcolm był przyrodnim bratem mojej mamy i nigdy nie miałyśmy z nim szczególnie bliskiego kontaktu. Nie spędzaliśmy razem żadnych rocznic, świąt, rzadko rozmawialiśmy przez telefon czy wiadomości tekstowe. Jednak pomagaliśmy sobie nawzajem w różnych życiowych potrzebach.

Kiedy wprowadzałam się do Calchester, towarzyszył mi przy oglądaniu mieszkań do wynajęcia. W tamtym czasie pomieszkiwałam z Carą i pracowałam jako hostessa. Jednego dnia, przed spotkaniem z kolejnym potencjalnym najemcą, wujek musiał wstąpić do kancelarii Green&Wood. Zamierzałam zaczekać w samochodzie na jego powrót, lecz — jako że od rana kaszlałam i pociągałam nosem — kazał mi iść z nim i poradził, żebym się rozgrzała ciepłą herbatą w pomieszczeniu socjalnym. Sam poszedł na piętro.

Pogawędziłam trochę z praktykantką, która ją dla mnie przyrządziła, a gdy wujek wrócił, to po raz pierwszy zobaczyłam pana Wooda. Mężczyzna odprowadził nas do drzwi i wydawał się kompletnie niezainteresowany moją osobą. Tydzień później zadzwonił do mnie i zaproponował pracę na świetnych warunkach. Pytałam wujka, czy miałam ją dostać po znajomości, a on stanowczo zaprzeczył. Twierdził, że szczęściara ze mnie, bo zrobiłam dobre wrażenie na panu Woodzie.

Spojrzałam na szefową i wydukałam spięta:

— Dawno nie rozmawiałam z wujkiem. Nie wiem, co u niego.

Ściągnęła brwi z niezadowolenia.

— Powinnaś do niego zadzwonić — odparła niby przymilnie, ale tak lodowato, że zmroziło mi krew w żyłach. — Zaproś go na kawę, porozmawiaj o życiu, o świecie i wspomnij, że za nasza kancelaria za nim tęskni i jesteśmy do usług o każdej porze dnia i nocy.

— Dobrze — wydusiłam spolegliwie. — Czyli nie jestem zwolniona?

— Oczywiście, że jesteś. — Prychnęła. — Jednak zaoferuję ci inną posadę.

— Jaką?

— Kim ty teraz byłaś? Pseudo asystentką?

Potraktowałam to pytanie jako retoryczne.

— No to, teraz będziesz asystentką asystentki mojej sekretarki — stwierdziła z fałszywym pocieszeniem. — Dostaniesz mniejszą... — odniosłam wrażenie, że powie „pensję" — ilość obowiązków.

She wanna be a GOOD GIRLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz