— Dzień dobry... — zaczął ze spokojem Styles, pragnąc, aby wszystko przebiegło jak najspokojniej, a co ważniejsze, jak najszybciej.

— No w końcu, ile mogę czekać! Mówiłem już dwom pielęgniarkom, aby otworzyły okno, bo ja nie jestem w stanie wstać! Nareszcie pojawił się książę.

Harry uniósł delikatnie brew, zastanawiając się, jak wielkim błędem będzie to, jeżeli wyjdzie i nigdy więcej do tej Sali nie wróci. A przynajmniej dopóki ten człowiek będzie w niej leżał.

— Nie jestem pielęgniarzem, proszę pana — odpowiedział brunet, podchodząc i otwierając okno zgodnie z życzeniem pacjenta, aby uniknąć dalszych awantur. — Jestem pańskim lekarzem.

— Lekarzem? To chyba jakiś żart. Ile ty masz lat?

— Dwadzieścia siedem, proszę pana. Skończyłem również odpowiednie studia, jeżeli to również to również jest niepewną kwestią. Mogę zająć się swoją pracą, która dotyczy pańskiego zdrowia?

— Byle szybko, zobaczymy, czy cokolwiek dały ci te twoje studia — burknął pacjent, a Harry starał się ugryźć w język, aby nic nie powiedzieć. Może jednak coś bolało go albo kłopotało na tyle, że zachowywał się właśnie w taki sposób.

— Co może powiedzieć pan o swoich objawach?

— A czy nie ma wszystkiego w tych papierkach? — parsknął ten, unosząc wzrok, jakby to było oczywiste. — Chyba po to musiałem to wszystko wypełniać!

— Oczywiście, ma pan rację, aczko...

— Nie ma żadnego ale czy aczkolwiek. Powiedziałem już, co wiem.

— To nie jest przesłuchanie, ale chcę dowiedzieć się jak najwięcej. Rozumiem, że jest pan zdenerwowany, jednak słowo pisane nie odda tego, co pan czuje. Tików w mięśniach, dokładnego odczucia. Pytam dokładnie o to. Może pan odpowiedzieć?

Ten spojrzał na niego ze zmrużonymi oczami, a Harry czuł, jak z każdym oddechem uchodziła z niego jakakolwiek chęć do przebywania w tej jednej sali. Ten w końcu zaczął coś mówić, ale szczerze mówiąc, o wiele więcej był w stanie dowiedzieć się z karty. Ten nie wyglądał na zainteresowanego współpracą nawet w najmniejszym stopniu.

— Czy ty na pewno jesteś lekarzem? Proszę przysłać do mnie kogoś kompetentnego.

— Zapewniałem, że mam odpowiednie kompetencje, aby zająć się pańską chorobą, musi pan jedynie współpracować. Zlecę badania i wtedy będę mógł wykluczyć część możliwości, w tym samym czasie obserwując pański stan.

— Chcę wiedzieć, co jest ze mną teraz! Powiedziałem, że chcę, aby zbadał mnie prawdziwy lekarz!

— No dobrze, zacznijmy od początku tylko bez żadnych nerwów — powiedział Harry na skraju swojej cierpliwości. Był naprawdę gotowy, aby wyjść, znaleźć Tomlinsona i rzucić w niego kartą. Domyślał się, że ten musiał zrobić to specjalnie, z tym swoim bezczelnym uśmieszkiem na ustach. — Mam tutaj zapisane, że zauważył pan u siebie ból klatki piersiowej, uczucie ukłucia w rękach...

— Mówiłem, że mam atak serca, ale nikt nie chciał mnie słuchać!

— Nie sądzę, aby miał pan atak serca. Nawet nie jesteśmy w pobliżu. Wracając, pielęgniarka zapisała również spostrzeżenie o wypadających włosach. To prawda?

— Tak!

— Bez krzyków, proszę. Nie wygląda pan na osłabionego, akcja serca w normie, nie wiem, kto postawił panu diagnozę o ataku serca.

✓ | Stitches On Our HeartsWhere stories live. Discover now