08

722 44 5
                                    

Dzień wolny nie był dla Harry'ego czymś niesamowitym. Ale zdecydowanie uznał to za miłe. Kiedy mógł wylegiwać się w łóżku nieco dłużej, aby nie śpieszyć się ze zrobieniem dla siebie śniadania czy wyszykowania się w coś lepszego niż wygodne ubrania, które finalnie i tak zmieniał w szpitalu.

Oczywiście nie znaczyło to, że wstał po południu. Nadal budził się rano, ale nie zrywał się z łóżka żeby szybko się ogarnąć i wyjść, chociaż i tak godzina jego pobudki była dla niego wielkim osiągnięciem. Miał nieco więcej czasu na swoje ćwiczenia, a także na nieco bardziej generalne porządki. Normalnie sprzątał tak, żeby jakoś wyglądało. Ale nie mógł przecież pozwolić na to, aby jego małe mieszkanko zarosło gdziekolwiek brudem.

Ale prócz tego, nie miał za bardzo planów na siebie. Zakupy w markecie niedaleko był w stanie zrobić raptem w pół godzinki, więc nigdzie śpieszyć się nie musiał, tym bardziej, że na obiad miał co zjeść, a gdyby miał ochotę na coś słodkiego, to również miał coś schowanego w szafce. Mógł rozwalić się z laptopem i cały dzień coś oglądać, ale było mu jakoś dziwnie. Chyba był stuknięty albo zaczynał dostrzegać u siebie objawy pracoholizmu, ponieważ naprawdę miał wrażenie, że musiał coś ze sobą zrobić.

Pogoda jednak nie zachęcała na wyjście na jakiś dłuższy spacer czy bieganie, na siłownie ochoty nie miał, a w kinach nie było nic ciekawego. Każdy pomysł kończył się tym, że Harry mimo wszystko go odrzucał, bo coś mu w we wszystkim nie pasowało.

W końcu jednak uznał, że wybierze się do galerii. Może i nie był to szczyt jego planów, ale wiedział, że chociaż trochę uda mu się zabić czas. Z Niallem nie miał nawet szans się spotkać, ponieważ ten miał jakiś ważny turniej golfa do obejrzenia i Styles nie mógł nawet wejść do mieszkania Horana, żeby go nie rozpraszać. Dlatego też Harry życzył jedynie przyjacielowi dobrej zabawy.

On sam dlatego poczekał aż przestanie mżyć i ruszył do wyjścia. Mógł wziąć metro, ale nie czuł takiej potrzeby. Chciał się trochę rozruszać na świeżym powietrzu po tych wszystkich godzinach spędzonych w budynku szpitala. I jasne, może chwilę wcześniej narzekał na to, że przez pogodę nigdzie nie będzie mógł się przejść, jednak finalnie uznał, że właśnie tego potrzebował.

Całą drogę słuchał ulubionej muzyki, starając się zapamiętać każdą ciekawą małą piekarnię, na którą się natknął albo po prostu cieszył się okolicą.

Kiedy dotarł na miejsce minęła dłuższa chwila, ale się tym nie przejmował. Właśnie o to mu przecież chodziło. Aby zmarnować nieco czasu na krążenie bez sensu, aby nie myśleć o szpitalu i swojej pracy. On również potrzebował takiego dnia, kiedy był tylko Harrym, a nie doktorem Stylesem.

Ale powoli się do tego przyzwyczajał. Nawet nie mrugnął, a minął już ponad miesiąc jego pracy. I kiedy tak o tym pomyślał, uznał, że może kupi sobie mały drobiazg, aby to uczcić.

Dlatego też zaczął chodzić od sklepu do sklepu, jednak nic nie wydawało się przykuwać jego oka tak mocno, jakby sobie tego życzył. Nie było na razie żadnych promocji, co skutkowało tym, że zastanawiał się dwa razy nad zakupem czegoś. Nie chciał w końcu bezsensownie wydawać swoich ciężko zarobionych pieniędzy na coś, co finalnie nie będzie udane.

Ale kiedy wyszedł z szóstego sklepu z podobną porażką, uznał, że to była pora na to, aby zatrzymać się na coś do picia. Uznał, że może mrożona herbata będzie odpowiednia, bo wcale nie miał ochoty na kawę, a czegoś gorącego wolałby napić się w domu, siedząc pod kocem i wpatrując się w deszczową ulicę. Istniała nawet opcja, że nawet zaszalał, wybierając jakiś owocowy smak, ale w końcu to był jego wolny dzień, więc mógł zaryzykować, prawda?

✓ | Stitches On Our HeartsWhere stories live. Discover now