Poczekalnia połączona z recepcją była pełna pacjentów, którzy czekali na swoją wizytę. Widział starszych ludzi, którzy rozmawiali spokojnie i rodziny z dziećmi, które wyglądały na przejęte. Harry chciałby im wszystkim pomóc, ale wiedział, że i nie we wszystkim mógł się wyspecjalizować, i nie na wszystko było lekarstwo. Było to dla niego naprawdę smutne, ale niestety nie mógł z tym nic zrobić.

Nagle jednak usłyszał dziwne dźwięki dochodzące gdzieś z jego prawej strony. Przez pierwsze dwie sekundy się nimi nie przejął, ale coś tknęło go, aby odwrócić głowę i zobaczył, jak w jednym miejscu zebrało się kilkoro pacjentów. Od razu ruszył w tamtą stronę, nie czekając na nic. Wiedział, że w tym momencie chodziło już o ludzkie życie i o nic więcej.

— Proszę się odsunąć, jestem lekarzem — krzyknął Harry, chcąc, aby ten mały tum się rozstąpił, a on mógł przebadać mężczyznę, który leżał właśnie na ziemi. — Proszę się odsunąć!

Na szczęście posłuchali go, a on mógł na spokojnie zająć się swoją pracą. Ledwie zauważył również i drugiego doktora, który był już przy pacjencie, nawet jakimś cudem szybciej od Stylesa, klęcząc teraz przed chorym. Nie miał nawet czasu się mu się przyjrzeć. Wiedział, że teraz każdy jego zmysł musiał skupić się na mężczyźnie.

— Puls słaby. Brak odpowiedzi.

Głos drugiego lekarza był pewny i spokojny, jak gdyby ten miał już wiele, wiele razy takie przypadki. Dla Harry'ego było to jednak coś zupełnie nowego i czuł, jak nerwy powoli zaczynają przechodzić przez jego ciało. Opanował jednak drżenie.

— Ty, młody, chodź, pomożesz mi go podnieść.

I Harry nie silił się nawet nie odpowiedź, tylko zaraz pomógł doktorowi, aby przenieść mężczyznę na nosze.

Widział z jaką szybkością i dziwną precyzją robił wszystko lekarz.

— Długo tutaj jest? — zapytał głośniej Louis, wpatrując się w recepcję. — Zgłosił się już dz objawami.

Zaraz pojawiła się przy nim osoba zza blatu i powiedziała, że nie. Że mężczyzna zjawił się niedawno i od razu usiadł.

— Cholera jasna, i tak go zostawiliście? — powiedział ze złością lekarz, wyglądając tak, jak gdyby miał przekląć każdą osobę dookoła niego, więc rejestratorka szybko się odsunęła. — Nieważne, musimy szybko odkryć, co jest przyczyną jego stanu, zanim nie stanie się coś gorszego. Młody, ciśnienie krwi?

Harry od razu zabrał się za badanie na szczęście będąc w miejscu, gdzie odpowiedni sprzęt był dookoła, więc w chwilę zostało mu przyniesione to, czego potrzebował. Szybko zaczął spoglądać na liczby, które pojawiały się przed jego oczami, gdy opaska była zaciśnięta na ramieniu nieprzytomnego mężczyzny.

— Spada.

Drugi lekarz zaraz zalecił jednej z pielęgniarek zajęcie się odpowiednią kroplówką, gdy on sam zajmował się dalszym badaniem. Na szczęście reszta była w odpowiedniej odległości, co pozwalało im na swobodne działanie.

Harry sam zaczął przyglądać się mężczyźnie. Czuł, jak mocno wali mu serce, ale to nie był moment, kiedy mógł nad tym rozmyślać. Musiał skupić się, posortować w sekundę całą wiedzę w swojej głowie i odnaleźć jakikolwiek symptomy, które pozwolą mu na pomoc lekarzowi.

Długo jednak nie musiał szukać.

— Doktorze, opuszki palców robią się niebieskie. Myślę, że to niska saturacja krwi.

— Ty myślisz czy ty to wiesz? Nie potrzebuję tutaj filozofa.

— Wiem.

— Świetnie, gratuluję podstawowej wiedzy. Jeszcze pojawiające się siniaki na ciele. Osłuchaj go.

✓ | Stitches On Our HeartsWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu