— Brielle przeżyła — przypomniał William. — W jakimś celu, tego jestem pewien.

— Znaleźliśmy także wiersz o Benedictie.

— Najwyraźniej bardzo lubią okraszać wszystko, co złe w ozdobniki poezji — prychnął Will, mając na myśli wierszyk o żelazie. — I co w nim było? Masz go?

— Nie, został w Szkocji. Przywiozą go ze sobą — wyjaśniła. — Wiersz potwierdza, że Benedict Raven potrzebuje Brielle Baskerville; I do swego czarnego pióra potrzebował jemioły, Wszak krew nie miała mocy bez drugiej połowy. Takimi słowami kończy się wiersz.

— O jaką moc chodzi? — Crispin potrząsnął głową.

— Nie wiemy — wzruszyła ramionami. — Adeline twierdzi, że Victor miał rację. Krew Baskerville'ów umożliwia Benedictowi panowanie nad śmiercią, ale nie mamy pojęcia, o jakie konkretnie panowanie chodzi.

— Dowód?

I kłaniały mu się Kruki, kłaniała mu się śmierć.

— Czy ty zapamiętałaś to całe? — zapytał Will z uniesioną brwią, a kiedy skinęła głową, powiedział: — Więc przedstaw tekst cały, skoro nie mamy wglądu.

Oblizała usta i wyrecytowała wersy po kolei.

— Myślę, że to się stanie jaśniejsze, jeżeli się dowiemy, na czym polega klątwa i za co zostaliście przeklęci. — stwierdził Crispin, patrząc na Anthony'ego.

— Nie tylko moja rodzina w tym uczestniczy. Trzeba się jeszcze dowiedzieć, co ukrywała monarchia.

— Padła nawet propozycja włamania się do pałacu. — odchrząknęła Theresa.

— Nie można patrzeć mu w oczy — szepnął William. — Każdy musiał zamknąć oczy, gdy zegar ósmą wybijał. Co, jeżeli te dwa wampiry, które przemieniły tamtą szesnastkę, spojrzały mu w oczy? Ofiary tracą oczy, kruk je zabiera. Na razie nic z tym nie zrobimy. Zaczekamy na Mikela, albo szkocką wyprawę, może szybciej na coś wpadną.

— Co do wycieczki, czy moje dziecko było grzeczne?

— Eran? — Tessa się uśmiechnęła. — Nikt się nie pobił. Wręcz przeciwnie.

— Mówiłem, że powinni się przespać.

— Jesteś okropny, William. — Crispin wywrócił oczami.

— Dziękuję. — położył dłoń ne lewej piersi.

— Przy następnej kłótni proponuję więc skoczyć do łóżka, zamiast prowadzić dyskusję, skoro według ciebie seks jest kluczem do sukcesu. — żachnęła się Theresa.

— W twoim stanie łóżko jest nawet wskazane, także możesz zostać na noc.

Uniosła brwi i ledwo powstrzymała się od pokazania mu środkowego palca.

— Jak za starych, dobrych czasów. — skwitował Crispin, mając na uwadze miejsce spotkania, kręcenie nosem Anthony'ego na zapach lawendy i potyczki słowne swoich przyjaciół.

— Nieważne — przerwała Tessa. — Czy ktoś zasugerował Jerome'owi, żeby obstawił inne kościoły?

— Nie. Jeżeli ktoś będzie chciał się złożyć w ofierze i tak to zrobi. Nie możemy temu zapobiec.

— Naprawdę, William? Mam siedzieć bezczynnie i czekać, aż następna niewinna osoba przysłuży się Bóg wie, czemu?

— Tesso, on ma rację — odparł spokojnie Crispin. — Nie wiemy, jakie siły działają na tych ludzi. Czy to opętanie, czy co. Poza tym, kościołów i świętych miejsc jest mnóstwo, nie znajdziemy tylu ludzi. Nikt dobrowolnie się nie narazi, a jedna śmierć jest lepsza, niż dziesięć innych.

Błękitna KrewWhere stories live. Discover now