Rozdział 51

5.8K 229 2
                                    

Matthew

Minął tydzień od kiedy Clarissa zaczęła być taka jak dawniej. Poszła do psychologa, wywiesiła zdjęcia brata a także postanowiła napisać nową książkę. A dzisiaj jest spotkanie wydawnicze podczas którego podpisze swoją najnowszą książkę i porozmawia ze swoimi fanami.

Do spotkania została godzina, dlatego pomagam jak tylko mogę. Zbieram karton z książkami i idę za nią podziwiając przy okazji jej tyłek w opiętych jeansach. Gdybyśmy byli sami wziąłbym ją nawet się tym nie przejmując.

Podchodzę do stoiska, które dla niej przygotowano i pomagam jej rozłożyć książki. Gdyby ktoś mi powiedział, że będę rozkładał romansidła pomyślałbym, że jest kompletnym debilem, ale jestem tutaj i co najdziwniejsze nie przeszkadza mi to. Cieszy mnie to, że możemy spędzać ze sobą czas nawet w ten sposób.

- Pójdę jeszcze po zakładki. Vanessa mówiła, że zostawili je w magazynie, pójdę po nie a ty odpocznij – kiedy to mówi wykręca ręce z nerwów po czym rusza w tamtym kierunku.

Denerwuje się przez co zaczyna mówić bez składu i ładu, ale nie ma czym. Wiem, że odniesie sukces tak jak w poprzednich książkach. Gdy tylko znika mi z oczu rozglądam się wokół i widzę tylko dwie osoby, które rozmawiają między sobą nie zwracając na mnie uwagi, dlatego wykorzystuję ich nieuwagę i wchodzę do magazynu. Clarissa sięga właśnie do półki, która jest dla niej stanowczo za wysoka. Stoi na palcach i stara się dosięgnąć kartonu, ale ledwo muska go palcami.

Pomagam jej stając za nią i ściągając go na ziemię. Na moje nieszczęście mogłem ją wcześniej uświadomić o mojej obecności a tak oberwało mi się z łokcia, kiedy tylko zauważyła wyciągniętą obok niej rękę.

- Kurwa – syczę opierając się o ścianę. Jaki ona ma mocny cios.

- Matthew przepraszam. – podbiega do mnie ze zmartwioną miną gładząc mnie po plecach. Po kilku spokojnych wdechach udaje mi się wyprostować.

- Ale masz mocny cios.

- Tony mnie tego nauczył. Przepraszam. – mówi kolejny raz ze skruszoną miną.

- Nic się nie stało. – całuję ją szybko. – Ale przestań się tak denerwować wszystko będzie dobrze.

- Wiem, ale za każdym razem się tak denerwuję. – wyrzuca z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego przez co jest jeszcze bardziej urocza a jej kitka buja się na boki.

- Mogę pomóc ci się zrelaksować – mówię robiąc krok do przodu muskając ją w policzek, następnie w szyję, którą przygryzam zębami. Czuję, jak dreszcz przebiega przez jej ciało.

- Nie mamy czasu – jęczy, ale nie odpycha mnie, ale zachęca do dalszych pieszczot.

Cofam się z nią krok za krokiem aż jej plecy zderzają się ze ścianą. Pieszczę rękami jej piersi ponownie łącząc nasze usta w pocałunku. Mój penis chcę się wydostać ze spodni, ale tym razem chcę jej sprawić przyjemność. Rozpinam jedną ręką jej spodnie dzięki czemu mogę włożyć rękę do środka.

- Matthew – dyszy w moje usta, kiedy moja dłoń dotyka jej w najczulszym i najdelikatniejszym miejscu. Pocieram jej łechtaczkę zataczając szybkiej koła czując jak z jej wnętrza wypływa więcej wilgoci. Boże, jaka ona jest cudowna. Po prostu czyste niebo.

Zachęcony jej jękami wkładam w nią palce. Ściska moją koszulkę przygryzając wargę, patrzy na mnie nawet wtedy, gdy zginam swój palec tak żeby trafić w czuły punkt. Z jej idealnych ust wydobywa się pisk a jej oczy ciemnieją i wiem, że zaraz dojdzie. Przyśpieszam ruchy wkładając w nią drugi palec, a kiedy zaciska się na mnie przekrzywiam je delikatnie przez co dochodzi z krzykiem na ustach. Jej ścianki zaciskają się na mnie, kiedy poruszam nimi szybciej. Jej ciało trzęsie się a nogi uginają jednak przytrzymuje ją przy sobie, kiedy ostatnie skurcze ogarniają jej ciało.

Bad decisionWhere stories live. Discover now