Rozdział 28

6.6K 251 1
                                    

Matt

Kiedy obserwowałem Clarissę byłem z niej dumny. Nie pozwoliła sobie na słabość i poszła na całość. Nie musiałem nic robić a tego obawiałem się najbardziej. Tego, że zjedzą ją żywcem. Pomogła bardzo też jej przyjaciółka, która walczyła jak lwica.

Nie wiem co było między nią a Anthonym, ale na pewno nie była to przyjaźń. Świadczył o tym sposób w jaki o nim mówiła.

Bardzo chciałem spędzić z Clarissą więcej czasu. Chciałem też wynagrodzić jej to nasze nieszczęsne śniadanie, ale niestety nie mogłem. Carl wydzwaniał i pisał od rana, ale udawało mi się go ignorować aż do teraz.

Pożegnałem się z jej przyjaciół i oczywiście z Clarissą. Nie mogłem się oprzeć i znowu ją pocałowałem. Było to zaledwie muśnięcie, ale chciałbym to powtórzyć. Sądząc po jej rozszerzonych źrenicach ona także. Chyba że źle zinterpretowałem sygnały.

Wchodzę do gabinetu Carla jak do siebie. Znamy się już od kilku lat i nie muszę pukać. To on pracuje dla mnie a nie ja dla niego.

- Siadaj – przechodzi od razu do rozmowy.

- Ciebie też miło widzieć – rozsiadam się na fotelu. Coś mi się zdaję, że będzie to długa rozmowa. Ostatnim razem wydzierał się na moje życie intymne. Nie powiem, że nie przebierałem w kobietach, ale teraz kiedy w moim życiu jest Clarissa jakoś nie mogę zmusić się do seksu z inną kobietą. I chociaż mój fiut domaga się tego nie mogę. Nie wiem, dlaczego, ale tylko przy niej budzi się do życia.

- Załatwiłeś to co miałeś załatwić? – patrzy na nie przenikliwie jakby doszukiwał się czegoś więcej.

- Jeszcze nie.

- To lepiej z tym skończy. Nie mamy czasu na przerwy w treningach. Wiesz, dobrze, że nie jesteś coraz młodszy a twoi przeciwnicy mają po dwadzieścia lat. Jeśli chcesz to wygrać musisz skupić się na tym co ważne.

- A moje problemy nie są ważne? – zaczyna działać mi na nerwy. Dobrze wiedział ze sprawa z Clarissą jest dla mnie ważna. Sam był kiedyś bokserem. Nie tak dobrym jak Pan Michael, ale kiedyś był, dlatego powinien wiedzieć, dlaczego jest to dla mnie takie ważne. Ale dla niego liczy się tylko jedno. Kasa.

- W tej chwili twoim jedynym problemem jest kolejna walka – upiera się przy swoim. – Mam dość rozwiązywania wszystkich problemów z kobietami, bijatykami i za szybką jazdą.

Byłem wtedy młody. Lubiłem szaleć a co za tym idzie byłem w gorącej wodzie kąpany. Rozbijałem się samochodami, ale nie po pijaku. To mi ocaliło dupę. A także to, że nikomu nic się nie stało, ale zostało mi zawieszone prawko na sześć lat. Po tym okresie w moim życiu zrozumiałem, że powinienem się ogarnąć. I to też zrobiłem. Ale kobiety pozostały.

- Ja też jestem zmęczony. Tym ciągłym krytykowaniem mnie jakbym był dzieckiem. Jak ci się nie podoba to nikt cię u nie trzyma. Przecież wiesz, że to mój ostatni sezon to, dlaczego ci tak na tym zależy? – po raz kolejny mu to wypominam. Po pierwszej rozmowie na temat mojego odejścia nie był zadowolony. Ale tak samo jak ja wiem, że mam swoje lata a z czasem coraz trudniej byłoby mi utrzymać formę. W dalszym ciągu będę trenował, ale już dla siebie.

- Bo chcę żebyś został zapamiętany jak legenda. Bo chcę żebyś był zapamiętany na długie lata a nawet wtedy, gdy będziesz stary i twoje dzieci będą słuchać o tobie opowieści. Bo chcę żebyś doświadczył tego czego ja nie mogłem. – wiedziałem, że jest jakieś drugie dno, ale nie wiedziałem, że aż tak mu zależy. Carl jest zadufanym w sobie dupkiem, ale jest dobry w tym co robi.

- Nie martw się będziesz jeszcze ze mnie dumny – składam mu obietnicę, którą zamierzam dotrzymać.

- Więc?

- Więc? – odpowiadam tak samo, bo nie wiem o czym mówi.

- Skończyłeś z tą dziewczyną prawda? – dopytuję z napięciem w głosie.

Czy skończyłem? Na pewno nie. Nie mogę z nią skończyć. Nie teraz a zapewne to nigdy. Ale nie powiem tego Carlowi, bo będzie mi suszył głowę.

- Tak – mówię, ale czuję się z tym nieswojo. Tak jakbym okłamywał Clarissę jednak mam nadzieję, że nigdy się o tym nie dowie, bo może się to skończyć naszą przyjaźnią.

- To dobrze – rozsiada się zadowolony a ja zbieram się do domu. Chcę jak najszybciej do niego dotrzeć na rozmowę z Clarissą.

***

Nie udało mi się od razu wyjść. Mike złapał mnie od razu po spotkaniu z Carlem i kazał sobie wszystko opowiedzieć. Rozmawialiśmy długie godziny o całym spotkaniu. Mike jak to on zaoferował pomoc, gdyby właściciel redakcji nie chciał jednak pomóc. A skończyliśmy na treningu, po którym ledwo doczłapałem do domu. Udało mi się jeszcze wziąć szybki prysznic, po którym padłem na łóżko. Bolało mnie dosłownie wszystko. Każdy mięsień, każde ścięgno, nawet palce u rąk i stóp. Starzeje się. Dokonałem dobrego wyboru. To mój ostatni rok który zakończę w jak najlepszy sposób.

Sięgam po telefon leżący na szafce. Wybieram numer Clarissy i czekam na połączenie kładąc go na łóżku i przełączając go na tryb głośnomówiący.

- No cześć co tam? – słyszę w jej głosie radość a po chwili kwilenie Charliego.

- Ciężki dzień – udaje mi się wychrypieć.

- Dobrze się czujesz? – uśmiecham się nieznacznie na to pytanie, w którym usłyszałem niepokój.

- Mike dał mi popalić.

- Jak to Mike.

- Póki pamiętam. Powiedz mi co było między Vanessą a Anthonym, bo na pewno nie przyjaźń?

- Na pewno masz dzisiaj na to siłę? – ten jej niepokój jest uroczy. Jest pierwszą osobą od dawna która się o mnie martwi.

- Opowiedz mi. Dzięki twojemu głosowi szybciej zasnę – proszę ją.

Po drugiej stronie zalega cisza. Wiem jednak, że się nie rozłączyła, przez telefon słyszę jej oddech. W tle szeleści pościel. Wyobrażam sobie jak przeciąga się na łóżku a ja mogę ją dotknąć, posmakować, posiąść.

- Dobrze, ale następnym razem ty opowiadasz mi o sobie – oznajmia, ale nie ma okazji jej odpowiedzieć. – Vanessę poznaliśmy jak byliśmy mali. Od razu się zaprzyjaźniliśmy. A zwłaszcza ona i Tony. Mieli takie same charaktery a z kolei byłam ta cicha i spokojna która zawsze była zaczepiana. Ale kiedy Tony nie mógł mnie obronić pojawiła się ona i uderzyła chłopka, który mnie zaczepiał. Od tamtej pory byliśmy nierozłączni. Z biegiem lat zauważyłam jak na siebie patrzą. To nie była przyjaźń a miłość. W dniu osiemnastych urodzin Vanessy poprosił ją o rękę. Gdybyś ich wtedy widział. Byli tacy szczęśliwi i tacy zakochani. Tony... - jej głos ukołysał mnie do snu w połowie jej opowieści. Nie zdążyłem jej powiedzieć o zaproszeniu.

Bad decisionWhere stories live. Discover now