Rozdział 40

6.1K 243 4
                                    

Clarissa

- Mike – uradowana biegnę w jego stronę i wpadam w jego ramiona. O mało co byśmy się nie wywrócili, ale udaje mu się nas podtrzymać. – Tęskniłam za tobą.

- Ja też mała, ja też – mówi ze śmiechem patrząc na mnie z nostalgią.

- Teraz będziesz często wpadał prawda? – pytam. Zachowuję się jako dziecko, które dostało nową zabawkę, ale byłam z nim bardzo związana i nie chciałabym go stracić.

- O to nie musisz się jak. Choćby mi zabronili do ciebie przychodzić to wejdę przez okna. - mówiąc to patrzy na mojego tatę. Kieruję wzrok w jego kierunku chcą to potwierdzić.

- Będzie częściej wpadał – oznajmia patrząc mi prosto w oczy.

- Cudownie – przytulam się do niego jeszcze bardziej wdychając jego zapach. Od małego lubiłam to robić. Jego zapach przypominał mi o dzieciństwie i o tym jak za każdym razem, kiedy u nas był przynosił nam ciasteczka.

- Mała, coś mi się zdaję, że jak mnie nie puścisz moja przystojna twarz może bardzo ucierpieć – patrzę na niego zdezorientowana, ale on kiwa głową za coś za mną a raczej kogoś.

Kilka kroków za mną stoi Matthew obserwując nas z niezadowoloną miną przez co jest jeszcze bardziej seksowny. W dodatku ta jego postawa z rękami zaplecionymi na piersi i rozstawionymi nogami wygląda jak ochroniarz przed klubem. Mam ochotę rzucić się na niego i dosiąść pieprząc do nieprzytomności.

Jednak obecność Mike'a i mojego taty powstrzymuję mnie w tym i tylko podchodzę do niego i jego też przytulam. Czuję jak jego ciało rozluźnia się a ręce splatają się nad moim tyłkiem, na włosach ląduję pocałunek, od którego miękną mi kolana.

Jak łatwo potrafił wkraść się do mojego serca i jak ono tak łatwo zechciało kogoś pokochać. Tak pokochać, bo choć chciałbym tylko go lubić moje serce myśli inaczej. Kocham go i to bardzo, tak że w tym momencie mnie to przeraża. Kiedy tak nad tym myślę wiem, że kocham go dlatego że:

Jest przy mnie, kiedy tego potrzebuję.

Wspiera mnie jak nikt inny.

Ogląda ze mną filmy nawet jeśli ich nie lubi.

Potrafi sprawić, że czuję się kochana.

Przy nim zapominam o przeszłości.

Nie gniewa się nawet wtedy, gdy ma do tego powód.

Przy nim jestem lepszym człowiekiem.

Moje ciało pragnie jego dotyku.

Moje serce bije szybciej tylko dla niego.

- Dzieciaki – woła nas mój tata ze zgorszeniem w głosie.

Wyswobadzam się z uścisku Matthew z wielkim bólem, bo wiem, że było mi w jego ramionach za dobrze. Sądząc po jego minie myśli tak samo, ale tata budzi respekt w ludziach. Tata i Mike obserwują nas z uśmiechami na twarzy, coś mi się zdaję, że coś kombinują.

- Jesteście dorośli, ale pamiętajcie o jednym... - zaczyna.

- ... zabezpieczajcie się – kończy za niego Mike i wybucha śmiechem na widok naszych min. Po chwili czuję zażenowanie i ukrywam twarz w piersi Matthew, a on stara się opanować śmiech. Czuję jednak jak jego pierś się porusza. Szturcham go w brzuch.

- O mój boże.

- Nie ma się czego wstydzić – wypala Matthew.

- Dupek – ignorując go podchodzę do lodówki chcąc zrobić sobie śniadanie. W tym czasie, kiedy je szykuję mężczyźni wychodzą z kuchni rozmawiając o poszukiwaniach Charliego. Mam tylko nadzieję, że uda im się go znaleźć inaczej będzie on ostatnim zwierzakiem jakie będę miała. Nie jestem jeszcze gotowa na to, żeby go stracić.

***

Siedzimy wszyscy razem w salonie. Mike i tata siedzą w fotelach i popijają piwo, od teraz to mój ulubiony widok. No może drugi ulubiony, bo pierwszy to Matthew. Wracając do nich, siedzą obok siebie i komentują odbywającą się walkę, która odbywa się dzisiaj.

Ja natomiast leżę na kanapie z nogami na jej rogach a głową na kolanach Matthew. Minął cały dzień a my nie mamy nadal nic co wskazywałoby, gdzie znajduję się Charlie, ale mam dobre przeczucia.

- O czym myślisz? – pyta Matthew obserwując mnie ze swojego miejsca.

- O tym, że Charlie niedługo się znajdzie.

- Wiesz, że...

- Tak wiem, że możemy go nie znaleźć, ale przy tobie staję się to znośniejsze i łatwiejsze.

- Clarisso... - w tym momencie słychać dzwonek do drzwi.

Zbieram się z kanapy i pędzę do drzwi by po chwili otworzyć je z rozmachem. Przez jedną chwilę miałam nadzieję, że to ktoś z Charliem, ale przede mną stoi mężczyzna. I to nie byle jaki, bo cały ubrany jest w czarny garnitur w ogóle cały wygląda jak z okładki magazynu. Jego krótkie blond włosy powiewają na wietrze dodając mu chłopięcego uroku a jego uśmiech to jakby trafić do raju. Gdyby nie Matthew powiedziałabym, że znalazłam swój ideał mężczyzny.

- Dzień dobry – odzywam się, kiedy udaje mi się zapanować nad głosem. – O co chodzi?

- Szukam Pani Clarissy McMillan. – mówi nieznajomy.

- To ja.

- Kim pan jest? – za mną pojawia się Matthew kładąc dłoń na moim brzuchu zaznaczając swoje terytorium.

- Nazywam się Thomas Charleston, czy mogę wejść?

Mężczyzna, który stoi przede mną jest właścicielem gazety,która napisała nieprzychylny artykuł o Anthonym. Myślałam, że już nic z tegonie będzie, ale najwyraźniej Vanessa postarała się, żeby doszło do naszegospotkania. Nie wiem tylko czy to spotkanie będzie dla mnie dobre czy raczejtylko pogorszy sytuację.

Bad decisionUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum