Co jest ze mną nie tak?

140 6 1
                                    

Dzień zaczął się chujowo jak zwykle. Wstałam, umylam się i założyłam bryle. Ubranie takie samo jak co dzień - mundurek szkolny. Schodząc po schodach poślizgnęlam się i wylądowałam na twarzy. Na szczęście okulary były całe. Mój brat był w stanie tylko na głośny śmiech. Matka rzuciła się szybko do pomocy mi w staniu z podłogi.
- Pierwszy dzień w nowym domu, a ty już coś sobie zrobiłaś. Chodź przemyjemy czoło. - Wtem poczułam ze z mojego czoła cieknie czerwona ciecz. Rodzicielka zaprowadziła mnie do łazienki i przemyla ranę. Założyła mi plaster i się lekko uśmiechnela.
- Czy ja muszę w pierwszym dniu szkoły wyglądać jak siedem nieszczęść? - spytałam poirytowana.
- Przykro mi, ale spokojnie nikt nie będzie patrzył na plaster tylko na odstraszajace okulary - żartowala moja mama. Lecz mi nie było do śmiechu. Zawsze miała jakieś ALE do mojego wyglądu. Nigdy nie chciała żebym nosiła okulary, sama nosiła soczewki, proponowała mi to, lecz ja sie na to nie zgodziłam.
- Dzięki mamo! - spojrzałam ma nią gniewnym wzorkiem. Wyszłam z łazienki i pominęłam do kuchni by zjeść płatki na śniadanie. Wsypałam do miski płatki i gdy chciała wlać mleko karton się rozwalił i cała ciecz wylądowała moim munduru.
- Chuj by to strzelił! - krzyknęłam na cały dom. Ojciec to słysząc zaczął się głośno śmiać z mojej nieudolność. - Coś cię śmieszy? - spytałam.
- Jak możesz być takim pechowcem? Ja w twoim wieku...- dalej nie słuchałam bo wiedziałam co chce powiedzieć. zawsze mowi to samo. Że był najpopularniejszy, najlepszy sposób sportach i taki lubiany. Pewnie wstyd mu za taką córkę jak ja. Poszłam się przebrać w nowy kaplet ubrań do szkoly.
Idąc do auta wdeplam w wielkiego bobka. "Kurwa" - pomyślałam. Zaczęłam wycierać buta o trawę. Gdy już wydawał się czysty wsiadłam do auta i wyruszyliśmy.
- Już nie mogę się doczekać - zapiszczala matka. Strasznie jest podekscytowana, bo bedzie jej to pierwsza praca w szkole wyższej. Zawsze nauczała w szkołach podstawowych. lecz w koncu zdecydowała się na krok na przód.
- Tato wypuścisz mnie wcześniej - spytał Oliver, mój starszy bart. Ojciec spytał na niego pytajaco. - Nie chce żeby każdy widział że jeżdżę z rodzicami do szkoły, gdy już prawie każdy tam ma swoje auto.
Ojciec się zatrzymał i Oliver wyskoczył z auta. Rozumiał go doskonale, bo założę się że robił podobnie w swoich latach młodzieńczych. Gdy tata zatrzymał się na parkingu szkoły wyszłam powoli i z lekka niepewnością z auta. Przez kilka minut stałam na środku parkingu i przyglądałam się wielkiemu budynkowi i młodzież która do niego wchodziła. Matka już poszła do szkoły, ale mi się jakoś nie spieszyło. Ruszyłam powolnym tępym do budynku patrząc w ziemię żeby sie przypadkiem nie połknąć lub w coś nie wdepnac, nagle jednak w coś weszła. Podniosła głowę i okazało się że nie w coś tylko w kogoś.

Domson w pogoni za marzeniamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz