VI

178 26 9
                                    

!Ostrzeżenie dla wrażliwych na krew!

***

Zdobycie silnych tabletek nasennych nie byłoby aż takim wyzwaniem, gdyby nie to, że ojciec nie mógł się o niczym dowiedzieć. Sprawę utrudniał czas, bowiem musiałam wyrobić się przed sobotą, kiedy to Magus wybierał się na recital pianistyczny Freda Herscha. Lepszego momentu nie mogłam wymagać. Udało mi się przede wszystkim dlatego, że Sykes pomógł mi zdobyć pieniądze. Ojciec po wybryku z telefonem od domniemanej koleżanki z miasta, miał moje finanse pod ścisłą kontrolą.

Wpatrywałam się teraz w niewielką buteleczkę z ciemnego szkła, którą zdobiła etykieta z napisem Stilnoct. Tabletki musiały być podobne do dobrze znanych nam Forced March, inaczej strażnicy mogliby dostrzec różnicę, a na to nie mogłam pozwolić. Jednak wnętrze butelki, którą trzymałam kryło niemalże identyczne pigułki, odetchnęłam więc z ulgą i schowałam ją do kieszeni fartucha. Jedna rzecz z głowy.

Kolejną kwestię stanowiła broń. Już dawno porzuciłam pomysł zabrania strzelby lub karabinu z kolekcji ojca. Miały tak duży zasięg, że impet rozbitego szkła mógłby go zranić. Poza tym Magus trzymał swoje zbiory w sypialni, najbardziej oddalonym pomieszczeniu w dworze. Nikt nie miał tam dostępu od czasów mojej matki. Nawet swoje kochanki odwiedzał w ich kwaterach.

Postanowiłam więc postawić na zwyczajnego P-83 używanego przez naszą ochronę. Nigdy nie miałam ich w ręku, ale musiałam wziąć się w garść i liczyć na to, że dam radę zrobić to precyzyjnie. Jeśli tylko pozwolą mi na to moje wilgotne i drżące dłonie.

Pozostawała kwestia kręgu więzi. Musiał zostać przerwany, inaczej na nic moje przygotowania. Długo głowiłam się, jak mogę to zrobić, by nikt niczego nie zauważył i nie nabrał podejrzeń. Niestety nowoczesna technologia działała na moją niekorzyść. W piwnicy zamontowane było kilka kamer, które obserwowała ochrona i które w każdej chwili mógł przejrzeć Magus. Musiałam wybrać moment, gdy będzie na tyle zajęty, by nie zwracał uwagi na piwnicę.

Dzień przed recitalem, ojciec swoim zwyczajem poszedł domagać się darów od Snu i po raz kolejny nie uzyskawszy ich, poirytowany wrócił do swojego gabinetu. Obserwowałam go, ukryta za mocarną gablotą ze średniowieczną zbroją w środku. Gdy byłam pewna, że nikt nie mógł mnie już zobaczyć, wśliznęłam się do piwnicy i zbiegłam po kamiennych stopniach, zwalniając tempo dopiero przy kracie. Wtedy też spróbowałam uspokoić oddech i pewnym krokiem przestąpiłam próg.

Sykes powiadomił mnie wcześniej, że przed recitalem Magus spotyka się ze swoimi wspólnikami na symbolicznym koniaku. Jeśli dobrze to obliczyliśmy, powinien zniknąć około południa. Dziś więc był odpowiedni moment, by zadziałać z kręgiem. Czułam też, że powinnam go ostrzec, by był gotowy.

- Cześć Harry, Meg. - skinęłam głową w stronę strażników, którzy tego wieczoru mieli dyżur w piwnicy i nie oglądając się, kontynuowałam marsz do kuli, w której nadal siedział Sen.

- Chwila, Hope. Co ty tu robisz? - Harry zerwał się z miejsca, z opóźnionym refleksem.

Chyba trochę ich zszokowałam moim bezceremonialnym wtargnięciem, zwłaszcza, że nie bywałam tu tak często jak ojciec.

- Chcę pogadać z więźniem. - odparłam jak gdyby nigdy nic na jego pytanie.

Sama byłam trochę zaskoczona pewnością i nonszalancją w swoim głosie, ale chyba przez to co planowałam, przestało mi już zależeć. Nie chciałam też marnować czasu. Nie sądziłam jednak, że na moje słowa strażnicy zaczną chichotać.

- No no, Hope nie ustaje w wysiłkach, żeby Drakula przemówił, co? - śmiejąc się, Meg trącała Harry'ego porozumiewawczo w bok.

- Tak go zagadasz, że może odezwie się w końcu tylko po to, żebyś cię uciszyć. - wtórował jej tubalnym rechotem mężczyzna, a ja wykrzywiłam usta w grymasie.

Przynieś mi sen ~ SandmanWhere stories live. Discover now