II

196 26 7
                                    

!Ostrzeżenie dla osób, które nie lubią krwi lub mają hematofobię. Rozdział zawiera mały fragment dotykający tego tematu oraz kaleczenia się!

***

Pozornie życie toczyło się zwyczajnym trybem. Nastał rok 1916. Wojna nadal zbierała żniwo, pod Verdun walki trwały od lutego. Pewien naukowiec o nazwisku Einstein ogłosił coś, co nazwał teorią względności. Wywołało to spore poruszenie, ale że najwyraźniej związane to było z fizyką, skutecznie zniechęciło mnie do dalszej eksploracji tematu. No a poza tym skończyłam jedenaście lat. Minął rok odkąd ojciec wyznał mi kim jest i jakie ma plany. Od tego czasu jego Loża rozrosła się i mogła uchodzić za pełnoprawne zgromadzenie wyznawców kultu, któremu w tym wypadku przewodził mój ojciec. A właściwie Magus, jak sam kazał do siebie mówić. Choć na początku nie było mi łatwo oswoić się z tym wszystkim, wkrótce odkryłam wiele korzyści, jakie przychodziły z takiego stanu rzeczy. Jedną z nich był fakt, że ojciec, pochłonięty sprawami misteriów, jedynie niewielką część swej uwagi poświęcał mnie. A co za tym idzie miałam większą swobodę. Mało tego członkowie Loży polubili mnie. Czasami nawet pomagałam w przeprowadzaniu obrzędów, a gdy wszystko szło sprawnie, zawsze mieli dla mnie dobre słowo. Można chyba powiedzieć zatem, że całkiem nieźle się przystosowałam.

A już na pewno lepiej, niż Irma.

Po jakimś czasie bowiem wieść o powstaniu Loży rozniosła się po dworze i kwestię czasu stanowił moment, w którym dojdzie i do biednej gospodyni. Już samo to sprawiło, że kobieta była rozchwiana emocjonalnie. Ilekroć widziała Magusa, kreśliła w powietrzu znak krzyża, jakby odganiała diabła. Najgorzej było jednak, gdy ojciec oznajmił służbie, że nie wolno im na stałe opuścić posiadłości, tak by wraz z nimi nie wydostały się na zewnątrz ewentualne sekrety. To przeważyło szalę.

Dotychczas Irma była najbardziej opanowaną osobą jaką znałam, a przez opanowaną mam na myśli, że skrzętnie ukrywała wszelkie emocje, obdarzając świat tylko pobłażliwym spojrzeniem i kpiącym uśmieszkiem, którym potrafiła wyrazić wszystko. Zdarzały się jednak rzadkie momenty, kiedy jej maska opadała. Nie na długo zazwyczaj, ale dla kogoś, kto potrafił patrzeć, dało się to wychwycić. Na przykład wtedy, gdy dowiedzieliśmy się o śmierci Randalla lub wtedy, gdy ojciec wytrząsał się nade mną w obecności służby, albo gdy sprowadzał do posiadłości kolejne, przepełnione nadzieją że będą ostatnie, kobiety. Irma była twarda jak skała i lojalna jak wilk. Nie uznawała innych związków poza małżeńskim nawet, gdy małżonek umierał. Tym bardziej jeśli było to więcej partnerów. Pewnie dlatego po śmierci męża od 15 lat wiodła samotne życie. Twardość i lojalność. Pomimo tych skostniałych zasad szczerze ją lubiłam i szanowałam. Może nie okazywała mi nie wiadomo jakiej miłości, ale traktowała mnie dobrze i to wystarczyło.

Dlatego wtedy tak trudno patrzyło mi się, jak przykre wrażenie zrobiły na niej informacje, które na nią spadły. Oprócz tego zauważyłam, że ilekroć pojawiałam się w kuchni, rzucała mi zaniepokojone spojrzenia, obawiając się zapewne, że opęta mnie demon, albo przez ojca stanę się wyznawcą szatana. Postanowiłam więc, że chociaż ja nie będę dokładać jej zmartwień i gdy razem pracowałyśmy, starałam się być uśmiechnięta i beztroska, a nawet zgodziłam się czytać jej Biblię.

Wraz z nadejściem wiosny Magus przyjął do posiadłości kilku mężczyzn, którzy najpewniej mieli czegoś pilnować. Jeden z nich - Sykes, był naprawdę miły i lubiłam z nim rozmawiać. Opowiadał mi jak walczył na wojnie, o swojej matce, która prowadziła sklep z pasmanterią i ojcu, który był rzeźnikiem, ale umarł przed kilkoma laty zakażony wąglikiem, którego złapał przy pracy. Może dla kogoś innego nie byłyby to aż tak ciekawe historie, by słuchać ich z zapartym tchem, ale we dworze było tak niewiele osób, które chciały ze mną rozmawiać, że robiłam to z przyjemnością. Zwłaszcza, że Sykes miał dar opowiadania w taki sposób, że mógł cytować przepis na jagnięcinę z warzywami, a i tak wydawałoby się to interesujące.

Przynieś mi sen ~ SandmanWhere stories live. Discover now