Rozdział 45

4.8K 128 3
                                    

Zaraz po wylądowaniu pojechałam do wynajętego hotelu, przebrałam się w nieco bardziej formalny strój, upięłam włosy, zabrałam teczkę i pojechałam do filii.

Stanęłam przed ogromnym, szklanym budynkiem, na samym szczycie kanciastego wieżowca widniał srebrny podświetlany na biało napis.

"Simons. Law is the Law. Ottawa."

Mimo iż było grubo po trzynastej, nad stolicą Kanady wzbierały ciemne chmury, do tego stopnia, że na ulicach świeciły się latarnie. Zdziwiło mnie natomiast, że o tej porze roku, nie ma tu śniegu po kolana, zresztą w Bostonie, dalej utrzymuje się pięć centymetrów puchu, a tu niewiele więcej.

- Dzień dobry - przywitała mnie blond recepcjonista, z dość niemrawą miną.

- Dzień dobry - posłałam jej delikatny uśmiech.

- W czym mogę pomóc? - spytała unosząc jedną brew.

- Jestem umówiona z Carlem Smithem.

- Przepraszam, ale nie wiem nic o żadnych planowanych spotkaniach Car... pana prezesa na dziś.

- Proszę zrobić mi te przysługę i zadzwonić do prezesa.

- Pani nazwisko?

- Wystarczy, że przekaże mu pani, iż Hope właśnie do niego jedzie.

- Musiałabym pani wydać przepustkę dla gości, a tego nie zrobię bez wyraźnej zgody Carla - uniosła brew i posłała mi minę pełną wyższości. - Albo...

- Albo? - dopytywałam.

- Pani odcisk musiałby być w naszym systemie - stwierdziła, dalej się szczerząc.

- Dobrze - odparłam.

Zamiast skierować się do wyjścia, jak zdaniem recepcjonistki powinnam postąpić, udałam się w stronę bramek, przyłożyłam szybko kciuk do skanera, po czym metalowy drążek ustąpił, a ja w spokoju mogłam udać się w kierunku windy.

Biuro Smitha znajdowało się na czterdziestym drugim piętrze, tuż pod gabinetem mego ojca, który był na ostatnim - korzystał z niego, gdy przyjeżdżał do Kanady w służbowych sprawach.

- Witaj panienko Simons - siwy mężczyzna przywitał mnie gdy tylko otworzyły sie drzwi wyciągu.

- Co tak oficjalnie panie Smith? - spytałam z uśmiechem.

- Racja, witaj Hope, zapraszam do gabinetu - wskazał potężne drzwi za plecami.

- Dziękuję.

Przeszliśmy do pomieszczenia i zasiedliśmy przy jego biurku.

- Napijesz się czegoś?

- Herbaty jakbym mogła prosić - odparłam.

Mężczyzna nacisną na czerwony przycisk, na panelu kontrolnym i po dwóch sygnałach usłyszeliśmy szelest.

- Cyntio proszę przygotuj zieloną herbatę dla mojego gościa i espresso do mnie.

- Już sie robi - odezwała się blondynka z dołu.

- Przepraszam w soboty kancelaria nie prosperuje w pełnym składzie i moja osobista asystentka, te dni spędza na recepcji.

- Rozumiem.

- A więc?

Założyłam nogę na nogę, przybrałam formalny wyraz twarzy i sięgnęłam do torebki po kopertę, a właściwie dwie koperty.

- Tu są podpisane umowy dla osób, które mój ojciec postanowił zatrudnić, a tu Curriculum Vitae, które odrzucił.

- Ile mam nowych pracowników? - spytał nim otworzył kopertę.

SekretWhere stories live. Discover now