Rozdział 36

4.9K 143 8
                                    

W poniedziałek z samego rana jeszcze przed treningiem postanowiłam zadzwonić do ojca.

- Witaj kochanie - odebrał po dwóch sygnałach.

- Nie przeszkadzam tatusiu?

- Coś się stało? - spytał, chyba zaniepokojony moim milutkim tonem

- Nic... Choć w sumie tak. Znalazłam nowych lokatorów do mieszania.

- To fantastycznie, mam nadzieję, że nie będzie z nimi problemów, powiesz mi coś więcej o nowych sąsiadach? - poprosił.

- To para moich przyjaciół z grupy, bardzo mili i spokojni ludzie.

- Studenci, tak? - westchnął. - Czyli będą nękać sąsiadów głośną muzyką i imprezami, tak jak ta dziewczyna - to było raczej stwierdzenie, niż pytanie.

- Muzyką nie i o imprezy też nie musisz się martwić - wyznałam zawiązując adidasy na stopach.

- To czym was będą nękać? Pytam, ponieważ wiem, że czymś będą.

Zapadła na moment cisza, nie wiedziałam jak mu to powiedzieć.

- Kochanie, wyduś to z siebie, czuje, że czegoś mi nie mówisz.

- Będą mieli dziecko, więc od lipca w tych murach zagości niemowlęcy płacz.

- O - westchnął. - Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Pogratuluj im ode mnie i sama ustal czynsz, a wieczorem podeślę ci umowę. Panna Long dziś z resztą powinna otrzymać decyzję, o nie przedłużaniu umowy zajmu na kolejny rok. Osobiście się tym zająłem.

- Podpisałeś jakieś dokumenty, bez uprzedniej konsultacji ze mną? - spytałam nieco żartobliwie. - Przestaje ci być potrzebna.

- Nawet tak nie mów - odparł stanowczo. - Bez ciebie tonąłbym w papierach i nie miałbym nawet chwili na kancelarię - ponownie wziął głęboki wdech. - Poza tym, prawda jest taka, że od kilku lat to ty jesteś prezesem tej firmy i wszystkim zarządzasz, ja jestem nim tylko na papierze, dokładnie takim, jakie mi dostarczasz, a ja jedynie je podpisuję.

- Nie prawda, tato. To ty jesteś kapitanem za sterem tego statku i tak pozostanie jeszcze przez bardzo długi czas.

- Mówił ci ktoś, że jesteś zbyt dobra? - zaśmiał się.

- Możliwe, że kiedyś coś takiego mogłam usłyszeć - i ja się zaśmiałam. - Dziękuję tato.

- Nie ma za co i skarbie?

- Tak.

- Nie rób mi takiej niespodzianki jak twoi znajomi w najbliższych latach.

- Spokojnie, nie masz się o co martwić.

- Dobrze, że do tego potrzeba dwójki, a tobie nie pali się do związków.

Postanowiłam przemilczeć ten komentarz.

- Mam jeszcze jedną prośbę - zaczął.

- Słucham.

- W ten weekend musiałabyś polecieć do Ottawy, w związku z tymi dokumentami, które mi przesłałaś i miałaś rację. Uruchomiłem jeszcze jeden kanał informacyjny, który wszystko potwierdził. Oryginały wyślę ci kurierem.

- Jasne, nie ma problemu. Będę czekać.

- Dziękuję skarbie i widzisz, mówiłem, że jesteś niezastąpiona.

- Mhm, tylko powtarzasz to od lat - zaśmiałam się.

- Bo to prawda i nikomu nie ufam tak jak tobie.

SekretWhere stories live. Discover now