VALENTINA
Do samochodu wpadła młoda brunetka. Odwróciłam głowę, by na nią spojrzeć i w jednej chwili dopadło mnie tysiące uczuć naraz. Miała potargane włosy, jej ciało trzęsło się, a z oczu płynął potok łez. Szlochała cicho, obejmując swe kruche ciało ramionami. Przyciągnęła kolana do klatki piersiowej i odchyliła się na fotelu, nagle natrafiając na moje spojrzenie. Jej oczy miały dokładnie taki sam odcień, co tęczówki Dewberry'ego, lecz w przeciwieństwie do mężczyzny, jej ślepia przepełnione były szczerym bólem.
Pospiesznie otarła łzy grzbietem dłoni i uśmiechnęła się nerwowo. Kąciki jej ust drgały, co zdradziło mi, że wcale nie miała powodów do tego, by się cieszyć.
– Ruby. – Wyciągnęła rękę w moją stronę, a ja niepewnie odwzajemniłam uścisk.
Cholera, nigdy nie wiedziałam, jak mam się zachować, gdy ktoś płacze. Od zawsze byłam w tym kiepska. Takie sytuacje sprawiały, że czułam się niekomfortowo. Wiedziałam, że powinnam jej pomóc, ale nie wiedziałam, jak mam to uczynić. Pozostało mi tylko modlić się, aby Dewberry w dość szybkim czasie zdołał wrócić do samochodu.
– Jesteś koleżanką mojego brata? – zapytała rozemocjonowanym głosem. Najwyraźniej za wszelką cenę starała się odbiec myślami od wydarzeń tego wieczoru, schodząc na nic nieznaczące tematy. Nie będę kłamać, trochę mi ulżyło.
– Tak – potwierdziłam. – Anthony trochę mi o tobie mówił – skłamałam. Za cholerę nie miałam pojęcia o jego siostrze. O jej istnieniu dowiedziałam się dopiero dziś, ale przecież musiałam zająć ją rozmową.
– Domyślam się – prychnęła, ku mojemu zdziwieniu. – Próbuje sprawić, abym mu wybaczyła.
– Wybaczyła? – zainteresowałam się. – Za co?
– Och, więc o tym nie wspomniał – zadrwiła. Już nie płakała. Zamiast tego, znalazła się w stanie odrętwienia, który doskonale znałam z autopsji. – Nieważne.
– I jak mu idzie? – zagaiłam.
– Co?
– Droga do twojego wybaczenia – podsunęłam, uśmiechając się delikatnie. Ruby podzieliła ten grymas i teraz nie wyglądał już na sztuczny.
Punkt dla mnie.
– Nie wiem – przyznała, wzruszając nonszalancko ramionami. – Chyba nie mam innego wyjścia niż mu wybaczyć.
– To nie zawsze tak działa – stwierdziłam. – Czasem potrzeba czasu. – Coś o tym wiedziałam.
– Nie mam innego wyjścia – powtórzyła z uporem. – Mam tylko Anthony'ego.
Czułam, że wkraczamy na tematy, które mogłyby ją nakłonić do zwierzeń, a cholernie tego nie chciałam. Nie byłam dobra w pocieszaniu ani udzielaniu dobrych rad, więc tylko westchnęłam.
– Cóż, bywa dupkiem – mruknęłam po chwili, szczerząc się do samej siebie. Gdy tylko zdałam sobie sprawę z tego, że cieszy mnie myśl o Dewberrym, spoważniałam.
– Tak? – zagaiła ciekawsko. – Nie znam go od tej strony.
Cholera, w takim razie co zrobił tej biednej dziewczynie?
Zastanawiałam się, co dzieje się za drzwiami tego domu, choć czułam, że nie powinnam w ogóle o tym myśleć. Nie było to moją sprawą i nie miałam w zwyczaju interesowania się cudzymi sprawami. Ale nigdy jeszcze nie widziałam Anthony'ego w takim stanie. Z wiecznie żartobliwego mężczyzny, w jednej sekundzie zmienił się w kogoś troskliwego i przestraszonego. Skłamałabym, mówiąc, że wcale mnie to nie poruszyło.
YOU ARE READING
HEARTLESS
RomanceROMANS BIUROWY🤍 „Anthony Dewberry mógł być moim zbawieniem, ale równie dobrze mógł być moim... końcem" O Valentinie Valley można powiedzieć wiele. Z pewnością uchodzi ona za niezależną, pewną siebie kobietę, która prowadzi własną firmę rozsądnie i...