Rozdział 4

7.8K 271 6
                                    

ANTHONY

Następnego dnia zjawiłem się w firmie kilka minut przed ósmą rano, mając w planach jeszcze wizytę w kawiarni i krótką pogawędkę z Juliet. Musiałem lepiej poznać ludzi, z którymi miałem pracować, przeanalizować otoczenie i wzbudzić w nich jak największą sympatię. Dzięki tym sztuczkom, w poprzednim miejscu pracy, nieraz ludzie traktowali mnie z większym szacunkiem od Clarence'a. Przeczuwałem, że w "V Quality" to zadanie będzie szczególnie proste. Wszyscy tu wręcz błagali o najmniejszą dawkę rozrywki i rozluźnienia, a ja byłem idealną osobą do tego, by to wszystko im zapewnić.

Valentina Valley okazała się być cholernie intrygująca. Choć oczywiście spodziewałem się pewnej siebie i chłodnej kobiety, to Valley biła na głowę wszystkie osobniczki płci żeńskiej, jakie do tej pory przyszło mi poznać. Kilkudziesięciominutowa rozmowa powiedziała mi o jej osobowości tyle, co kot napłakał. Doskonale wiedziała, jak ukrywać uczucia, które chciała, by zostały jedynie w jej świadomości. Zakładała idealnie wyćwiczoną maskę opanowania na twarz i nie pozwalała, by cokolwiek ją naruszyło. Do tej pory każdy w mniejszym lub większym stopniu obruszał się na moje zagrywki, ale nie ona. Albo więc miała już do czynienia z takimi jak ja i naprawdę moje zachowanie nie robiło na niej najmniejszego wrażenia, albo potrafiła świetnie udawać.

A więc ta kobieta o jasnych włosach i przenikliwym spojrzeniu stała się dla mnie zagadką, którą niesamowicie mocno pragnąłem rozwiązać. W kościach czułem, że nasza współpraca będzie dla mnie wyjątkowo fascynująca, a podpuszczanie tej kobiety może się okazać idealną okazją do podbudowania własnego autorytetu i przy tym do świetnej zabawy.

Oparłem łokcie o powierzchnię marmurowego blatu, wlepiając spojrzenie w uroczą brunetkę. Niechętnie oderwała wzrok od ekranu laptopa, lecz na widok mojej twarzy nagle się rozpromieniła i pospiesznie wstała na proste nogi, wyciągając w moją stronę dłoń. Wąskie usta uformowały się w subtelnym uśmieszku, a chwilę później popłynęły z nich słowa powitania. Juliet była idealnym przykładem kobiety, która zbyt łatwo uginała się pod presją mężczyzn, przy tym będąc idealnym celem dla ludzi, którzy chcieliby ją wykorzystać dla własnych interesów. Była miła, grzeczna i zawsze uradowana, a jednocześnie w jej spojrzeniu tkwiła niepewność i chęć poświęcenia się dla zgarnięcia chociażby najmniejszej nagrody.

– Pani Valley zdradziła mi, że przybędzie pan dziś na dzień próbny – powiedziała przesadnie słodkim głosem. Przesunęła wzrokiem po mojej klatce piersiowej i na krótki moment rozszerzyła oczy w zdziwieniu. Niemal parsknąłem śmiechem.

– Zgadza się – potwierdziłem. – Niedługo będziemy widywać się częściej, Juliet. – Puściłem do niej oczko i oddaliłem się w kierunku kawiarni, gotowy na kolejne przygody.

Kilkoro pracowników minęło mnie, poświęcając mojej osobie krótkie, lecz pełne ciekawości spojrzenia. Jak zwykle wyglądali tak, jakby ktoś wsadził im miotłę do tyłka i kazał z nią biegać po firmie cały dzień. Ich pośpiech był niebywale zabawny, a pragnienie odpoczynku było jasno widoczne na ich smutnych twarzach.

Z wysoko uniesioną głową i pełnym zadowolenia uśmiechem podszedłem do małego baru, za którym dostrzegłem rozbudowany ekspres do kawy, kilkanaście filiżanek oraz zamknięte w szklanej gablocie słodkie przekąski. Pachniało tu ziarnami kawy i cukrem, a te co prawda małe wnętrze było miłym odróżnieniem od surowego wystroju, który panował w pozostałej części firmy. Wykonane z ciemnego drewna stoliki, przykryte beżowymi poduszkami fotele i kilka rzucających się w oczy obrazów czyniło kawiarnię miejscem, w którym chciałbym przebywać zdecydowanie częściej.

Zza ciemnej zasłony wyłoniła się niska kobieta, której czarne włosy splecione zostały w niedbały warkocz. Wokół jej oczu zebrało się kilka zmarszczek, a muśnięte jasnym błyszczykiem usta niemal automatycznie rozciągnęły się w gościnnym uśmiechu. W pasie związany miała czarny fartuszek, którego końce uformowała w uroczą kokardkę. Nie wyglądała na więcej niż pięćdziesiąt lat, a bijące od niej ciepło przypominało mi o mojej świętej pamięci babci.

HEARTLESSWhere stories live. Discover now