Rozdział 13

6.9K 260 48
                                    

VALENTINA

Wyglądałam... zadziwiająco ładnie.

Z nieskrywanym zaskoczeniem odkryłam, iż pasuje mi biel. Perłowy odcień mojej sukni idealnie komponował się ze spiętymi w elegancki kok, jasnymi włosami. Kilka podkręconych pasm otuliło moje policzki oraz czerwone usta. Kreacja, którą postanowiłam założyć tego wieczoru, odsłaniała moje obojczyki, skrawek dekoltu oraz połowę jednej nogi za pomocą subtelnego wycięcia. Długie po łokcie rękawice zakrywały dłonie oraz sygnet, z którym zazwyczaj nie rozstawałam się nawet na moment. Jasne szpilki, delikatny wisiorek oraz skóra potraktowana balsamem z drobinkami złota, dopełniały dzieła. Wyglądałam niczym elegancka i pełna gracji kobieta, którą przecież byłam. Ludzie na co dzień oglądali mnie jedynie w czerni, a teraz zastanawiałam się, czy nie był to przypadkiem błąd. Nie rozstawałam się z tym kolorem od okresu żałoby, a może to już najwyższy czas na pożegnanie z tymi pozbawionymi charakteru ubraniami.

Wiedziałam, że przez ten jeden wieczór, przez kilka godzin, będę idealnie dopasowana do mojego towarzysza, którym był wiecznie ubrany w biel Dewberry. Nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że zrobiłam to specjalnie, ale inaczej nie spędziłabym poprzedniego dnia kilku godzin na szukaniu czegoś odpowiedniego właśnie w tym konkretnym kolorze. Chciałam zobaczyć zachwyt na jego twarzy, bardziej namacalny niż zwykle.

Popatrzyłam wprost w swoje jasne oczy. Nie udało mi się ukryć czającego się w nich cienia strachu, który towarzyszył mi na myśl o tym, jak potoczy się ten wieczór. Ludzie wciąż mieli mnie za niewystarczającą, a ja tak bardzo pragnęłam, by w końcu uznali mnie za godną stanowiska szefowej. I nie mówię tu o pracownikach, którzy darzyli mnie szacunkiem i nieraz mieli okazję przekonać się o tym, jak dobra jestem w swoim fachu. To przedsiębiorcy innych firm spędzali mi sen z powiek. O ile na co dzień nie martwiłam się takimi sprawami, to wiedziałam, że właśnie dziś zostanę wystawiona na ich wątpliwe spojrzenia.

Wzięłam głęboki wdech, przywołałam perfekcyjnie wyćwiczony, delikatny i zarazem grzeczny uśmiech na twarz, a potem, powtarzając w myślach, że wszystko będzie dobrze, złapałam za telefon. Wysłałam szybką wiadomość do Dewberry'ego, aby powiadomić go o tym, że za niedługo pojawię się na miejscu. Zabrałam mikroskopijnych rozmiarów torebkę z komody przy wyjściu i wypadłam na przyjemnie ciepłe, wiosenne powietrze. W oddali niebo zaczynało się ściemniać, a okrągły kształt księżyca zdradził mi, iż jest pełnia.

Przy bramie stał wynajęty przeze mnie kierowca. Oczywiście, mogłam dotrzeć na przyjęcie własnym samochodem, ale to nie było mile widziane. Na takie wydarzenia ludzie korzystali z usług szoferów, by wyglądać jeszcze bardziej dostojnie w oczach innych. Nie mogłam stanowić kontrastu. Nie dziś.

Opadłam na tylne siedzenie limuzyny, podałam kierowcy adres, po czym opierając się o miękki fotel, przymknęłam powieki.

To tylko kilka godzin – mówiłam sobie w myślach.

W pewnym momencie ekran mojego telefonu rozświetlił się, a ja poczułam niewytłumaczalny stres na widok nowej wiadomości od Anthony'ego. Bałam się, że coś mu wypadło, że nie będzie mógł być tam ze mną. Nie powinnam potrzebować go tak bardzo, ale prawda była taka, że tego wieczoru Dewberry będzie moim osobistym wybawicielem. Kimś, kto z pewnością nie pozwoli mi zwątpić w siebie.

Jestem na miejscu i czekam. Na widok tych wszystkich dupków mam ochotę zrzygać się do róż wystawionych przed wejściem – napisał.

Nie udało mi się powstrzymać cichego parsknięcia śmiechem. Może naprawdę nie będzie tak źle.

Na miejsce dotarliśmy czterdzieści minut później. Kierowca przystanął niedaleko wejścia do sali bankietowej. Od razu dostrzegłam kwiaty, o których mówił Anthony. Piękne, czerwone róże piętrzyły się w szklanych wazonach, a tuż obok złotymi literami został ułożony napis: "Bal przedsiębiorców". Wszystko to wyglądało dokładnie tak samo, jak rok wcześniej i znów poczułam ten okropny stres, który przybrał formę ogromnej kulki na dnie żołądka. Głośno przełknęłam ślinę, podziękowałam szoferowi i złapałam za klamkę. Zanim jednak udało mi się uchylić samodzielnie drzwi, złapał je ktoś z zewnątrz. Z zaskoczeniem uniosłam podbródek, zderzając się ze spojrzeniem niebieskich oczu.

HEARTLESSDove le storie prendono vita. Scoprilo ora