9.

67 3 8
                                    


Minęły dwa dni. Byłam właśnie w trakcie kończenia zarówno śniadania jak i obróbki jednego z zaległych vlogów. Śniadanie o 14 brzmi smacznie nie powiem, że nie. Przez całe te dwa dni nic nadzwyczajnego się nie działo, jedynie spałam i rozmawiałam chwile z przyjaciółką. O 18 byłam umówiona razem z George'em na obiecany spacer. Miałam jeszcze trochę czasu więc odpaliłam stream'a i pograłam chwile w Minecraft'a razem z Niki. – Dobra kochani, razem z Niki będziemy już kończyć dziękuję, że z nami byliście i do następnego, kocham was! – pożegnałam się z widzami, a następnie z Nihachu. Zakończyłyśmy rozmowę dosłownie kilka minut przed osiemnastą. Idealnie. Przebrałam się w białą bluzkę na długi rękaw, szare dresy i skierowałam się do wyjścia po drodze wiążąc włosy w niedbałego koka. Standardowo ubrałam swoje białe nike i już miałam wychodzić, gdy profilaktycznie pobiegłam jeszcze do kuchni wziąć tabletkę na głowę, by sytuacja z przed kilku dni się nie powtórzyła. Następnie zamknęłam drzwi i skierowałam się na umówione miejsce.

Pierwszy na liście był spacer po naszym ulubionym parku. Czemu ulubionym? Z tym też wiąże się wspomnienie z dzieciństwa, ale to historia na kiedy indziej. Pomimo tego, że mieliśmy już ponad dwadzieścia lat, potrafiliśmy zachowywać się jak dzieci. Na przykład teraz właśnie uciekałam przed brązowookim, bo wymyśliliśmy zabawę w berka.

Po skończeniu wygłupów udaliśmy się do naszego drugiego i zarazem ostatniego celu, czyli do kawiarni z zamiarem zjedzenia naszego ulubionego ciasta. Tak dawno go nie jadłam. Takie chwile mogły trwać wieczność. Uwielbiałam towarzystwo George'a. Przy nim czułam się swobodnie i komfortowo. Mimo tej długiej przerwy miałam wrażenie, że przez ten cały czas mieliśmy kontakt i że nic się nie wydarzyło. Dopiwszy ostanie łyki herbaty wstaliśmy od stolika z zamiarem wrócenia do domu. Przeszłam może dwa może pięć kroków, gdy nagle przed oczami zapadła mi ciemność. Słyszałam pojedyncze słowa George'a. W głowie mi wirowało i nagle... głucha cisza.

Obudziłam się u siebie w mieszkaniu. Koło mnie siedział przestraszony chłopak. – Obudziłaś się wreszcie. Nigdy więcej tak nie strasz. Co to w ogóle miało być. – zaczął panikować trzymając się za głowę. – George wszystko w porządku. – skłamałam, chciałam go uspokoić. – Nie Isabel, nic nie jest w porządku. – powiedział nagle poważnym tonem. – Musisz się przebadać. – dopowiedział. Cholera, tego bałam się najbardziej. – Nie ma wymigiwania się albo się przebadasz albo możemy uznać, że nasza wspólna przygoda jest zakończona i tak wiem, że jest to szantaż, ale robię to dla twojego dobra. Przemyśl to. Proszę. – skończył. Później wstał i jak gdyby nigdy nic wyszedł z mojego domu zostawiając mnie z tyloma myślami. Zabolało mnie najbardziej to, że wyszedł, że wyszedł akurat w ten dzień. Dzisiaj mamy niedziele, a zazwyczaj w ten dzień od naszego ponownego spotkania urządzaliśmy sobie noc filmową. Tak było i tydzień temu.

~~Tydzień wcześniej~~

Przestań – krzyknęłam nie mogąc przestać się śmiać. Zwijałam się ze śmiechu, gdy George w ramach zemsty łaskotał mnie tam gdzie popadnie. Gdy wreszcie się uspokoiliśmy usiedliśmy na kanapie, ale ciągle chichotaliśmy pod nosem. – To co? Wspólny film? – zapytał chłopak biorąc pilota do ręki. – Wspólny film. – przytaknęłam, opierając się o oparcie sofy. Walkę o to co oglądamy wygrałam ja, ale postanowiłam nie uprzykrzać już życia brązowookiemu i wybrałam jakąś starą komedie. Zawsze raz w tygodniu najczęściej noc z niedzieli na poniedziałek spędzaliśmy razem rozmawiając na wszystkie tematy jakich nie mieliśmy czasu poruszyć na tygodniu, często przy tym oglądaliśmy jakiś film i przyrządzaliśmy razem jedzenie. Nie będę ukrywać film był tak nudny, że pomimo tego ze była to komedia to nie śmiałam się ani razu. „Na chwilkę tylko przymknę oczy" – tak sobie pomyślałam jednak moje tylko przymknięcie oczu sprawiło, że zasnęłam. – Nie wiem jak ty, ale ja jestem za zmienieniem fil... – to i śmiech George'a pamiętam jako ostatnie potem już na poważnie pogrążyła się w krainie latających koni.


Dobrze przebadam się. Zrobię to dla niego. I tak jak zaplanowałam tak też zrobiłam. Następnego dnia umówiłam się na badania, a już tydzień później dostałam wyniki.

Okej, spokojnie Isabel to nie może być nic poważnego. Wzięłam głęboki wdech i wydech i otworzyłam kopertę. Szybko wyjęłam z niej kartkę i zaczęłam przesuwać wzrok po kolejnych linijkach tekstu.

Z każdym kolejnym wyrazem bladłam. Przeczytałam to jeszcze jakieś trzy razy by w końcu to do mnie doszło. Nawrócił guz po moim wypadku...





Sieeeemaneczko! To znowu ja. Kolejny rozdział. Szybko. Powiem tak na napisanie tej książki do końca miałam cały sierpień, ale po co rozłożyć to sobie w czasie, kiedy można napisać resztę w ostanie dni wakacji. Trzymam za siebie kciuki by mi się udało. Narazieee<33

AAAA bo mi się jeszcze przypomniało wytłumaczmy tutaj wątek Niki. Uznajemy, że Isabel znała już Niki, powiedzmy, że to Wilbur je sobie kiedyś przedstawił i dziewczyny złapały dobry kontakt. Tłumaczę to, bo postać Niki pojawi się pod koniec książki.

Teraz to już tak serio narazieeee<333333.

ZANIM ZGAŚNIE SŁOŃCE |George X Reader|Where stories live. Discover now