8.

71 4 1
                                    


– Dobra, to w takim razie, gdzie idziemy? – zapytałam idąc koło chłopaka. – Kino. – oznajmił jednym krótkim zdaniem, a na moją twarz od razu wkradł się uśmiech. Tak dawno nie byłam w kinie. – A na co? – ponownie zapytałam. – A to już sama wybierzesz. – powiedział brązowooki. Mój uśmiech stał się jeszcze większy, ale po chwili opadł, gdy uświadomiłam sobie, że nie jestem na wypadzie z Sandrą – moją przyjaciółką, a natomiast z chłopem, więc wizja komedii romantycznej odpada. – Okej to może niech to będzie jakaś komedia. – zaproponowałam. – Stoi. – odpowiedział i razem udaliśmy się do kasy. Kupiliśmy popcorn i coś do picia – czyli typowy zestaw do oglądania filmu. Weszliśmy na sale i zasiedliśmy na swoich miejscach. Film okazał się taki sobie, więc większość jego czasu spędziliśmy na gadaniu na różne tematy i powstrzymywaniu się od wybuchnięcia śmiechem. Po zakończonym filmie wyszliśmy przed budynek. Było coś około 22. – Uczynisz mi ten zaszczyt i dasz namówić się na spacer jak zawsze w stronę tego samego parku. – zapytał zabawnie George. Zaśmiałam się pod nosem i twierdząco pokiwałam głową. Szliśmy przez aleję, gdy zaczęło kręcić mi się w głowie. Od razu złapałam się kawałka bluzy chłopaka, a on natychmiastowo mnie przytrzymał. – Co się dzieję? – zapytał. Słychać było jego niepokój. – Zakręciło mi się w głowie. Możemy usiąść na chwile na ławce. – zaproponowałam. Brązowooki pomógł mi usiąść i sam usiadł koło mnie. – Lepiej? – zapytał. – Tak, chyba tak. – oznajmiłam jednak ciągle trzymałam się za głowę. – Chodź odprowadzę cię do domu. – powiedział. Powoli pomógł mi wstać i delikatnie wziął mnie pod rękę. Następnie udaliśmy się do mojego domu. – Gdzie masz kluczyki? – zapytał. – W kieszeni bluzy, wyciąg je. – odpowiedziałam, a chłopak zrobił tak jak go o to poprosiłam. Otworzył drzwi i zaprowadził mnie do salonu. Od razu położyłam się twarzą w kanapę. – Masz napij się. – powiedział George podając mi szklankę wody. Podniosłam się do siadu i wypiłam łyka, a następnie kolejnego. Oddałam szklankę chłopakowi i wróciłam do poprzedniej pozycji. Leżałam tak może z pięć minut, gdy chłopak nagle oznajmił. – Isabel, to nie jest normalne. Widziałem leki na ból głowy w kuchni i to nie było jedno pudełko. Martwię się o ciebie co się dzieję? – zapytał wpatrując się w podłogę. Szlak, nie schowałam ich. – George, nie wiem co się dzieje już nie raz miałam takie napady, ale zazwyczaj tabletki pomagały. – odpowiedziałam patrząc w jego stronę. Chłopak westchnął. – To chyba nadzwyczajnie przestały działać. – powiedział. Położyłam rękę na jego ramieniu. – Wszystko będzie dobrze, to tylko jednorazowa sytuacja. – oznajmiłam, lecz nie miałam do tego stu procentowej pewności. – Pójdę już. Uważaj na siebie dobrze? – powiedział wstając i kierując się do wyjścia. – Dobrze. – odpowiedziałam i wysiliłam się na uśmiech. Gdy tylko wyszedł zamknęłam drzwi i udałam się do sypialni w ramach pójścia spać. Sen przyszedł szybko.

Obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam godzinę. Chwyciłam za telefon – 8.54. Miałam odkładać już telefon, lecz mój wzrok wylądował na jednym z powiadomień. Weszłam w nie i zobaczyłam SMS od George.

George: Mam nadzieję, że czujesz się lepiej i że wyjdziemy dzisiaj znowu na spacer.

Mimowolnie uśmiechnęłam się na tą wiadomość. Martwił się. To było słodkie. Mimo tego, że czułam się lepiej dzisiejszy dzień chciałam spędzić w łóżku. W tym wypadku umówiliśmy się na pojutrze. Następnie wróciłam do spania.





Wyczekiwany rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Króciutki, ale muszę przyznać, że trudno jest mi pisać te środkowe rozdziały, gdy z tyłu głowy mam myśl, że muszę zacząć nakierowywać te rozdziały w stronę zakończenia książki, które już za niedługo nastąpi. Do zobaczyska w kolejnym<3333.

ZANIM ZGAŚNIE SŁOŃCE |George X Reader|Where stories live. Discover now