Rozdział 2

20K 1.5K 841
                                    

macie mnie. 

buziaki x

***

Posiadanie przyjaciele było czymś nowym dla River i dla jej ojców. Nikt z ich piątki nie wiedział jak powinien się zachować, gdy w czwartkowe popołudnie w ich domu zawitał chłopak o imieniu Charlie. Wciąż z białym opatrunkiem na nosie i z lekko zdezorientowaną miną.

— Więc...mieszkacie w piątkę?

— Nie do końca — River odłożyła plecak na połowę w swoim pokoju. Dopiero co udało im się uciec przed czterema dość zdziwionymi i lekko surowymi spojrzeniami. River nigdy nie przyprowadzała nikogo do domu. Głownie dlatego, że jej jedyną przyjaciółką była Cecilia, która wyjechała razem z rodzicami do innego miasta przed rozpoczęciem roku szkolnego. River wyrzuciła szybko tę myśli z głowy, bo nie należały one do najprzyjemniejszych, a nie chciała się teraz smucić. Na smutek jest czas przed snem. —  W tym mieszkaniu mieszkam tylko z Loganem, ale na tym piętrze są jeszcze dwa mieszkania. Jedno zajmuje Vincent i jego prawie narzeczona, a drugie Ray. Isaak mieszka... właściwie ciężko stwierdzić.

— Powiedziałaś może trzy zdania, a ja mam co najmniej dwadzieścia dodatkowych pytań.

Charlie rozsiadł się na jej łóżku i zaczął przerzucać poduszki z jednej strony na drugą. Przez te niecałe cztery dni ich znajomości River zdążyła nauczyć się o nim kilku rzeczy. Po pierwsze: szybko nawiązywał nowe znajomości. Po drugie: nie wiedział co to wstyd czy poczucie skrępowania. Po trzecie: był straszą gadułą i interesowało go wszystko. Być może to właśnie te cechy charakteru tak mocno zniechęciły do niego szkolną drużynę koszykówki. 

River jeszcze nie zapytała go o to jak urodził się ich konflikt, ale uznała, że to jeszcze nie czas. Logan zawsze powtarzał, że trzeba pozostawić ludziom wybór odnośnie zdradzania ich tajemnic. Więc nie pytała, ale nie powstrzymało to Charliego do zadawania serii pytań. I pomimo całego tego zamieszania związanego z jego osobą, River naprawdę go polubiła. Był trochę zakręcony i często nie wiedział kiedy wprawia ją w dyskomfort, ale miał w sobie coś co sprawiało, że chciała z nim rozmawiać. 

— Takich jak?

— Czemu mówisz do nich po imieniu skoro są Twoimi ojcami? No, bo któryś musi być tym biologicznym, nie? No i co znaczy "prawie narzeczona"? I czy ten cały Isaak nie ma problemów z prawem? Bo wygląda jakby miał. 

— Bo to wygodniejsze. Wyobraź sobie jakbym każdego z nazywała "tata", powstałoby wiele niedomówień.

— Więc mogłaś wymyślić coś w stylu tato, papo, ojcze i ej Ty.

— I którego nazywałaby "ej Ty"? — zapytała spoglądając na niego z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy. 

— Tego który wyciągnąłby najkrótszy patyczek podczas losowania ksywkę.

— To dość oryginale, ale jednak zostanę przy imionach — sięgnęła do plecaka i wyciągnęła z niego podręcznik od biologii. Charlie wprosił się do niej pod pretekstem odrabiania wspólnie pracy domowej, ale River sądziła, że to tylko podstęp i okazja by odwiedzić jej dom. 

— No dobra, a co z tą "prawie narzeczoną"?

— Nie bardzo chce o niej rozmawiać.

— Nie lubisz jej? To taka Twoja macocha?

Pytania wypływały z niego jak z wodospadu. Ciekawe czy potrafił to kontrolować czy po prostu to było jego hobby. 

— Jest w porządku — powiedziała zgodnie z prawdą. 

Czterech Ojców River Conway | TOM I & II ✓ [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz