Rozdział 1

22K 1.6K 1.1K
                                    

macie nade mną zbyt wielką władzę. 

chcecie i macie. buziaki. 

***

— Nie masz żadnego świadka, który przemawiałby na Twoją korzyść. Nie masz żadnego dowodu, a mimo to wolisz milczeć niż próbować się wybronić. To z góry czyni z Ciebie winną. 

— Vin, uspokój się. Karą jest szlaban na telewizję, a nie trzyletnia odsiadka — Isaak poklepał przyjaciela po ramieniu i usiadł na kanapie przy River. — Wyluzuj, serio. Poza tym pewnie gówniarzowi się należało. 

— Należało — River wymamrotała pod nosem i zaczęła skubać nitki w rękawie swojego swetra. To właśnie reakcji Vincenta bała się najbardziej. On był tym rozważnym, trzeźwo myślącym i niestety najbardziej surowym, jeśli chodziło o karanie. Nie była na niego zła. Właściwie to dzięki niemu nie była rozpieszczona i nie wychodziła z założenia, że wszystko ujdzie jej na sucho. Jeśli chodziło o Isaaka i Raya, wystarczyło, że się słodko uśmiechnęła i wybaczali jej wszystko, całkowicie zapominając o karze. Logan zaś był człowiekiem, który szanował dyscyplinę, ale uważał, że nasze wyrzuty sumienia są naszą największą karą. Rzadko kiedy karał River za jej złe zachowanie, bo uważał, że poczucie winy jakie czuła, jest wystarczającą nauczką.

Vincent tak nie uważał. 

Był zdania, że za każdy uczynek (dobry czy zły) człowiek musi odpowiedzieć. I często w sposób brutalny uzmysławiał jak wielkim przewinieniem był dany czyn. Nawet, jeśli tym czynem było zjedzenie ciastka po umyciu zębów. River zawsze czuła się tak jakby siedziała na sali sądowej. I to bez swojego obrońcy. Sama musiała nim być i zazwyczaj świetnie sobie radziła. Nauczyła się większości artykułów prawnych i wysuwała dobre argumenty, ale dziś...dziś uchroniło by ją powiedzenie prawdy, którą wolała zachować dla siebie. 

 — Dlaczego go uderzyłaś?

— Odmawiam składania zeznań — powtórzyła kolejny raz, ale tym razem podniosła wzrok na Vincenta. 

— Na jakiej podstawie? — Vincent wsunął dłonie do kieszeni garniturowych spodni. Gdy Logan powiadomił resztę o zdarzeniu w szkole, niemal od razu porzucili swoje zajęcia i zjechali się do ich mieszkania. 

— Na podstawie...

— Vin, daj spokój — Isaak powtórzył kolejny raz. — To nasze dziecko, a nie młodociany przestępca. 

— Jesteś jej obrońcą?

— Jestem jej ojcem — Isaak powiedział twardo. — Tak samo jak i Ty. I lepiej, jeśli porozmawiasz z nią jak z dzieckiem, a nie oskarżonym na sali sądowej. 

W pomieszczeniu zapanowała cisza, a River poczuła, że cztery pary oczu są skupione na niej. Ray i Logan do tej pory siedzieli cicho, choć na pewno wiele raz mocno powstrzymywali się przed powiedzeniem czegoś.

Czuła się winna, a kąciki oczu zapiekł ją tak samo mocno, gdy siedziała przed gabinetem dyrektora i czekała na podjęcie przez niego decyzji. Gdy wyszedł odetchnęła z ulgą, bo dostała jedynie upomnienie (na pewno za sprawą  Logana, który jest szanowanym policjantem). Tutaj sprawa nie zakończy się tak dobrze, chyba, że powie prawdę. Której nie zamierza powiedzieć. Coś ścisnęło ją w żołądku i prawie zmusiło do wymiotów. Wciągnęła powietrze przez nos. 

Czterech Ojców River Conway | TOM I & II ✓ [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz