XIX tiny dancer

585 60 62
                                    

Blue jean baby, L.A. lady, seamstress for the band
Pretty eyed, pirate smile, you'll marry a music man
Ballerina, you must have seen her dancing in the sand
And now she's in me, always with me, tiny dancer in my hand

– Jest dzisiaj bardzo ładne niebo.

Jisung zaprzestał krojenia warzyw i wytarł dłonie o ręcznik. W misce miał już wymieszaną paprykę z sałatą oraz pomidorem, ale dokrajał jeszcze ogórka. Minho skrzywił się wewnętrznie na ten widok, bo o ile ogromnie kochał swojego narzeczonego, tak nigdy nie potrafił zdzierżyć tego, że kroił wszystko na grube plastry. Bronił się, że inaczej nie potrafił, a taki sam los czekało biedne pieczywo.

Lee wiele razy jadł w połowie cienką jak rybia łuska, a w połowie grubą jak podeszwa od buta kromkę chleba. Od tego czasu starał się kupować chleb krojony w piekarni.

– To świetnie, obejrzymy je, ale najpierw skończę kolację – odparł zadowolony, zrzucając łaszącej się do jego nóg Doongie kawałek piersi z kurczaka.

Mężczyzna podszedł do niego, złapał jego twarz w swoje dłonie i czule wpił się w wargi, muskając je chwilę. Oderwał się z cichym mlaśnięciem i spojrzał ukochanemu wprost w zamglone oczy.

– Kochajmy się.

– Co? Ale przecież...

– Obiecałeś mi, że latem będziemy się kochać na polanie – mówił, pocierając kciukiem dolną wargę Jisunga. – Nadzy, jak ostatni bezwstydnicy na oczach wszystkich gwiazd.

Han westchnął cicho, ale Minho dostrzegł ten błysk podniecenia w orzechowych oczach.

– A ty obiecałeś mi, że Soonie już nigdy nie będzie drapać moich koszul, a moja fasola w ogrodzie urośnie, jak będę do niej mówić – prychnął, przypominając sobie, jak Minho nabijał się z niego wielokrotnie.

Nie miał ręki do roślin, był za to utalentowanym muzykiem, za to Lee zdawał się usposabiać w sobie wszelkie pierwiastki natury. Pogoda i natura go kochały, a zwierzęta lgnęły, jak pszczoły do miodu.

– Może zobaczyła, że ty jesteś niski i żyjesz, i nie chciała cię przewyższyć?

Jisung odepchnął od siebie mężczyznę i obrażony przeszedł do salonu oddzielanego jadalnianym stołem oraz małą ścianką działową. Dziennie słyszał naprawdę wiele takich kpin, nigdy oczywiście go one nie dotykały, ale i tak wkurzał się na ukochanego na wzmiankę o jego niskim wzroście.

– Och, no, nie daj się prosić! – ciągnął dalej swoje prośby, podążając za mężczyzną.

Jisung stanął na środku salonu i obrócił się do niego z gniewnym wyrazem twarzy.

– A ile razy ja się prosiłem byś zaczął składać swoje koszulki, a nie wrzucał ich do jakichś worków i do szafy? Potem muszę wszystko prasować, bo ty boisz się oparzyć!

Fuknął, opierając dłonie na biodrach.

– Albo jeszcze inaczej! Ile razy mam się prosić, byś zaprosił mnie na randkę? – mówił z bólem.

– Jakbyś ty nie mógł.

– Mógłbym, ale ty też budujesz ten związek i mam dość, że cały czas zabieram cię na kawę czy innego pączka, a ty nigdy nie wykażesz własnej inicjatywy i nie zabierzesz mnie na choćby głupi spac... – urwał, uciszony kolejnym pocałunkiem.

Krótkim i szybkim, ale czułym oraz pełnym troski.

But oh how it feels so real
Lying here with no one near
Only you and you can hear me
When I say softly, slowly

Fortepian na dworze || minsungWhere stories live. Discover now