9 (20 cm)

11.4K 344 116
                                    

~* * * ⁂* * * ~

Czterogwiazdkowy Hotel Willson mieści się w ośmiopiętrowym budynku stojącym w pobliżu kortów tenisowych i przystani jachtowej. Jest miejscem, w którym można odpocząć oraz znaleźć ukojenie dla ciała i zmysłów, dzięki takim atrakcjom jak: basen, SPA, grota solna - mówił opis, który znalazłam w Internecie. Nie mogłabym stworzyć lepszego.

Kwadrans przed dwudziestą przeszłam przez obrotowe drzwi i stanęłam spięta na środku holu. Czułam, jakbym już robiła coś złego. Spróbowałam złapać kontakt wzrokowy z ludźmi znajdującymi się nieopodal. Z dostawcą jedzenia, recepcjonistkami, wchodzącymi i wychodzącymi gośćmi hotelowymi. Liczyłam, że ktoś mnie przegoni, uznawszy, że z jakiegoś powodu nie powinnam przebywać w tym hotelu.

Niestety, nikt nie zwracał na mnie uwagi. Przeszłam przez hol, mijając się po drodze z dwiema dziewczynami ubranymi i uczesanymi podobnie do mnie: luźne jeansy, sweter z rękawem do łokci i wysoka kitka. Zupełnie nie wyróżniałam się z tłumu.

Wcisnęłam przycisk wzywający windę i przycisnęłam nerwowo torebkę do brzucha. Chwilę później byłam już na właściwym piętrze. Szybko odnalazłam drzwi z numerem pięćdziesiąt sześć. Były lekko uchylone.

Od poprzedniej nocy spodziewałam się, że zostanę świadkiem cierpienia kolejnej niewinnej osoby. Obstawiałam krawca, sklepikarza, stylistę czy kogoś w tym stylu. W tym momencie jednak przeszło mi przez myśl, że tą niewinną osobą mogę okazać się ja. Dlaczego nie uświadomiłam sobie tego wcześniej? Tyler namącił mi w pustym łbie i wabił do pokoju hotelowego, a mnie to nie zastanowiło jakoś głębiej. Ot, uznałam, że wezmę udział w zastawieniu pułapki i wzruszyłam bezradnie ramionami.

Kim ja się stałam?!

Westchnęłam ciężko. Nie było co odwlekać nieuniknionego. No i, mogłam obrócić sytuację na swoją korzyść. Ja przypuszczałam, czego się spodziewać. Tyler nie.

Weszłam do środka i zamknęłam je za sobą. Pokój był duży, o wystroju jak żywcem wyjętym z katalogu aranżacji wnętrz. Dominowały barwy orzecha i pistacji. Na stoliku kawowym stała kartka z napisem „sypialnia" i znakiem wskazującym kierunek w lewo.

Popatrzyłam na zamknięte drzwi za częścią wypoczynkową. Wyobraziłam sobie, że tam wchodzę i dostaję młotkiem w głowę. Albo, że spada na mnie wiadro z jakąś zabójczą substancją. Że automatyczna kusza wbije mi bełty w brzuch. Mogła też wybuchnąć stara, dobra bomba.

Otworzyłam powoli drzwi, przyparta plecami do ściany. Wychylając ostrożnie głowę, zobaczyłam, że nikogo za nimi nie było. Ukazało mi się duże, sięgające kolan łóżko, zasłane grubą, pikowaną narzutą i trzema rzędami poduszek. Na środku leżała ołówkowa sukienka z cienkimi ramiączkami. Intensywnie czerwona, połyskująca, bardzo krótka. Weszłam głębiej i mimowolnie przesunęłam po niej dłonią. Mam słabość do błyszczących rzeczy. W mig tracę kontrolę nad sobą.

— Załóż ją.

Podskoczyłam przestraszona i odwróciłam się w stronę, z której doszedł głos. Tyler stał oparty plecami o szafę, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Wyglądał inaczej niż ostatnio. Założył garnitur. Zarost miał schludniejszy, sięgający kości policzkowych zamiast oczu, choć wciąż przesadnie gęsty. Gdyby nie intensywne białe światło, którego promienie podkreślały plastikowy połysk krótkich nitek, nie rozpoznałabym syntetyków. Włosy czarne, gęste i kręcone, w stylu messy boba. Trudno mi było powiedzieć, czy to kolejna peruka, ale przeczuwałam, że chciał, żebym tak myślała. Po co ten człowiek robił z siebie aż taką tajemnicę? Powtarzam: widziałam jego tatuaż, oczy czy dolną część twarzy, gdy groził mi spod kancelarii... Jaką różnicę robił cały pysk?

She wanna be a GOOD GIRLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz