21. Olivia

7.1K 328 68
                                    

Kolejny dzień, w którym unikaliśmy siebie nawzajem, a mi do tego wszystkiego z nerwów doszły mdłości. Chodziłam zła na całym wszechświata, bo nie miałam pojęcia o co chodziło temu facetowi. Kręciłam się po domu, bo odkąd posłaliśmy dziewczynki do prywatnego przedszkola nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Do tej pory mój cały dzień kręcił się wokół nich, a gdy przyszedł czas na jakieś hobby to po prostu coś mi nie wychodziło. Chwyciłam do ręki jakąś książkę i usiadłam w salonie na sofie. Jednak nie mogłam się skupić na czytaniu, było już dość późno. Wszyscy, którzy zajmowali się domem skończyli dawno pracę i nie miałam z kim pogadać. Z ochroniarzem, który nic nie mówił też nie kleiła mi się rozmowa. Nasze dzieci wyjechały dziś na weekend do dziadków, a ja już całkowicie nie wiedziałam co ze sobą zrobię.

– Nigdy więcej nie wyjdę na spacer w dziewiątym miesiącu ciąży – sapnęła Elena. Odkręciłam się w jej stronę. Zdziwiłam się, że zaszła do mnie tak późno, ale na szczęście na zewnątrz wciąż było jasno.

Zdecydowanie lepiej wyglądała niż kilka dni temu. Starała się zacząć żyć na nowo i skupić na dziecku. Byłam z niej cholernie dumna. Chociaż nie wiem jakbym poradziła sobie, gdyby Riccardo umarł. Nawet nie chciałam o tym myśleć.

– Stwierdziłam, że dobrym pomysłem będzie posłuchać porad przyjaciółki po porodzie bliźniaczym. I porady jak widzieć swoje stopy – obie się zaśmiałyśmy. Chyba nigdy nie pomyślałabym, że się do siebie zbliżymy jeszcze bardziej.

– Poczekaj jeszcze kilka dni i mały wyjdzie na świat – zaśmiałam się bezgłośnie, bo na myśl o dziecku robiłam się smutna. Cieszyłam się, że Eva jest w ciąży, ale po prostu nadal bolało mnie to, że ja w niej nie byłam, a tak bardzo tego chciałam. Chociaż zdecydowanie bardziej się z tym pogodziłam i zaczęłam doceniać to, że mam wspaniałego syna i dwie córeczki.

– W końcu wam się uda – zapewniła mnie smutnym głosem i pogłaskała po ręce.

– Nie mówmy o tym teraz. Jak się czujesz? – zapytałam odganiając smutne myśli. Nie chciałam jej mówić, że pomiędzy mną a Riccardo nie jest już tak kolorowo jak było.

– Jak tykająca bomba – uśmiechnęła się. Cieszyłam się, że moja przyjaciółka powoli wraca do żywych. Ten stres w ostatnich tygodniach nie był dla niej dobry.

– Dzieciaki u rodziców? – zapytała.

– Tak, Ana nie mogła doczekać się aż będzie ich miała do stałej dyspozycji – miałam naprawdę dobrą teściową.

– To możecie szaleć i robić co wam się żywnie podoba – poruszyła do mnie porozumiewawczo brwiami i puściła oczko. Uśmiechnęłam się krzywo na widok tego jak się od siebie oddaliliśmy. Spaliśmy razem w łóżku, ale jakby oddzielnie.

– Tak – mruknęłam wymijająco. Chciałam jakoś odgonić wzbierające się pod powiekami łzy.

–Ej, kochanie co się dzieje? Powiedziałam coś nie tak? – zapytała czule, gdy zauważyła, że zaczęłam płakać.

Byłam wdzięczna, że jej ochroniarza nie ma w pobliżu. Przytuliła mnie do siebie, a ja byłam jej wdzięczna, że akurat w tym momencie przy mnie była. Odczuwałam ten kryzys bardziej niż mi się zdawało. Na początku myślałam, że to po prostu gorszy czas, że wszystko wróci do normy, że to jego sposoby na pogodzenie się ze śmiercią przyjaciela, ale gdy minęły dwa tygodnie nic nie zaczęło się zmieniać na lepsze, przeciwnie wszystko co do tej pory budowaliśmy burzyło się dzień po dniu. Gdy chciałam zapytać się się dzieje zostawałam zbywana.

– Po prostu w naszym małżeństwie nie jest już tak, jak powinno być. Coś się wypaliło. Nie wiem co, ale jest coraz gorzej – załkałam. Rozkleiłam się jak małe dziecko.

– Słońce... – przyjaciółka głaskała mnie po plecach uspokajająco. Nie chciałam, by lata, które razem ze sobą budowaliśmy poszły na marne. Nie chciałam spotkać się z nim na sali sądowej. To byłaby moja przegrana, ale ja nie mogłam zrobić nic, gdy on nie wykazywał żadnej chęci. Staliśmy się dla siebie obcymi ludźki. W tym momencie łączyły nas tylko dzieci i na ten temat odbywały się krótkie rozmowy, których i tak było niewiele.

– Czuję się jak największy przegryw – wyznałam szczerze.

– Spokojnie, jeszcze da się wszystko naprawić – chciałam, by tak było, ale doszłam do takiego momentu, w którym sama wątpiłam, że tak może być.

Odsunęłam się od Evy, gdy usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe. Było już znacznie późno, a na zewnątrz było już ciemno. Szybko chusteczką ogarnęłam łzy. Nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie.

Riccardo zajrzał do salonu. Minę miał bez wyrazu. To nie był mężczyzna, któremu przesięgałam miłość, wierność i w zdrowiu i w chorobie oraz to, że nie opuszczę go aż do śmierci. To był dla mnie obcy człowiek.

– Cześć, Eva. Miło, że wpadłaś – powiedział i nie patrząc na mnie poszedł do gabinetu. Eva patrzyła to na mnie to na niego.

– Co w niego wstąpiło!? – zapytała wkurzona. Sama chciałabym wiedzieć.

– Gdybym to wiedziała zapewne nie płakałabym aktualnie – mruknęłam zakłopotana. Mój mąż zachowywał się jakbym była dla niego śmieciem. Nie nie wartym, brudzącym jego drogie buty.

– Pani Evo, jest już późno. Powinniśmy się zbierać – wszedł do salonu jej ochroniarz.

– Rzeczywiście, trochę się zasiedziałam – rzuciła.

– Nigdy nie będziesz mi przeszkadzać – powiedziałam szczerze. Eva podniosła się z sofy.

– Dzwoń jakbym miała przemówić mu do rozumu – skinęłam głową, a następnie odprowadziłam ją do drzwi. Zrozumiałam, że muszę się posunąć do ostateczności, by ratować to małżeństwo. Nie chciałam tego robić, ale w tym momencie nie miałam wielkiego wyjścia.

Wstałam z kanapy i przeszłam cały korytarz, by trafić do jego gebinetu. Nie pukałam ani nie pytałam o zdanie, po prostu weszłam. Riccardo uniósł wzrok na mnie, widziałam, że wkurzyłam go tym wtargnięciem. Doskonale wiedziałam co myślał o takim zachowaniu, ale miałam to teraz gdzieś. Mógł robić mi teraz awanturę, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam wiedzieć na czym stoję.

– Porozmawiasz ze mną teraz czy nie? – wykrzyczałam wzburzona. Teraz nikt, by mnie nie powstrzymał.

– Nie – powiedział gorzko.

– Dobra, nie to nie. Chcę rozwodu panie Dutti i nie żartuję. Jeśli będzie trzeba to zobaczysz na swoim biurku pozew o rozwód w przeciągu kilku dni.

---------------------------------------------------

To się porobiło... 🤯



Miłość Diabła - [Zakończone]Where stories live. Discover now