4. Olivia - Licz do trzech

13.2K 549 77
                                    

Pielęgniarka wchodzi do mojej sali mocno się uśmiechając. Niema powstrzymuje się od pisku. Podpieram się na łokciach ciekawa co się dzieje.

– Co tam się stało? – uśmiecham się na ten radosny widok. Dziś spałam o wiele więcej niż wczoraj, więc jestem w lepszym humorze.

– Ten numer, do którego dzwoniłaś z mojego telefonu kilka dni temu napisał do mnie – rozdziawiam buzię.

– Co napisał?

– Masz zobacz – odblokowuję komórkę i mi pokazuje treść wiadomości.

"Kochanie wytrzymaj jeszcze trochę. Zbieram ludzi, wsiadamy w samolot i lecimy do Tokio. Powiedz tej Pani, by zapisała numer jako mechanik i usunęła wiadomości po tym jak je zobaczysz. Trzymaj się skarbie."

Czy twój partner też jest jakimś gangsterem? – pyta się zaciekawiona. Nie powinnam jej tego mówić, ale po wiadomości da się to wywnioskować.

– Tak, ale spokojnie on należy do tych "dobrych" jakkowiek to brzmi. Spokojnie Wam nic nie zrobi jestem tego pewna – widzę, że patrzy na mnie z pewną ulgą.

– To ja usunę tę wiadomość, a numer zapisze jak mechanik – kiwam głową – Dobra, ja lecę do innych pacjentów. Gdyby coś się działo wiesz co robić.

Kiwam głową, a kobieta wychodzi z sali. Włączam telewizor, choć nie rozumiem zupełnie nic. Tylko pojedyńcze słowa pamiętam z lekcji, do których zmuszał mnie Carl. Jestem pewna, że to jest zemsta. Tylko kto tak właściwie za tym stoi. Jestem pewna, że nie ojciec Carla, to uczciwy facet. Na nikogo, by ręki nie podniósł, a tym bardziej nie babrałby się w brudnych interesach. Chyba, że zrgywał niewiniątko o lasce. Nie wiem kto za tym stoi i nie wiem czy chcę to wiedzieć. Teraz najważniejszy jest Luca nic innego się nie liczy tak bardzo jak on. Dobrze wiem, że jestem w ciąży, ale za niego bez wahania oddałabym życie.

Z milczeniem oglądam jakiś japoński film, który nie ma dla mnie większego sensu, ale leci tylko i wyłącznie po to, by zagłuszyć ciszę. Nie mam ochoty przespać kolejnego dnia tylko po to, by być bliżej spotkania z Riccardo. Odliczam kolejną godzinę. Spoglądam na zagarek nim się obejrzałam był już wieczór. Rozmowy z innych sal ucichy, a po korytarzu chodzą tylko lekarze i pielęgniarki raz na jakiś czas.

Jedna z siósr robi wieczorny obchód. Jest jedyną pielęgniarką, za którą nie przepadam. Jest wredna i robi wszystko jakby ją do tego zmuszali.

Przekręcam się z boku na bok. Ciągle myślę o tym co będzie, gdy już Riccardo mnie odnajdzie. Czy będzie tak samo?

***

Ranek budzi mnie gorącymi promieniami słońca. Dzień zaczyna się jak na co dzień.
Poranny obchód, śniadanie. Poranna rutyna nie różni się niczym. Pielęgniarka, która pomaga mi w wyjściu z tej fatalnej sytuacji wchodzi do mojej sali ze śniadaniem lekko po ósmej.

– Napisał coś? – pytam gdy podaje mi śniadanie do łóżka. Jako, że jest to szpital dla tych, którzy są przy kasie to jedzienie jest bardzo dobre. Kanapki pełne są warzyw. Do tego ciepła herbata i sok z świeżo wyciskanego mango.

– Nie, mechanik milczy jak grób. Mam chwilę czasu, bo innym śniadanie już poroznosiłam. Pomyślałam, że chwilkę możemy sobie porozmawiać.

– Nikt nie sto na czatach? – wychylam się lekko, by zobaczyć w  stronę drzwi.

– Szpital udostępnił im jeden pokój pielęgniarek, jeśli się nie mylę to tam rozmawiają, ale mają widok na monitorze na drzwi od twojej sali, więc nie opłaca ci się samej uciekać. Musisz jeszcze nabrać sił – przytakuje. Nie dam rady uciec sama ze skręconą kostką. Muszę jeszcze poczekać.

– Jak masz na imię? – zaczynam z innej beczki. Nie lubię, gdy ktoś mówi mi "Pani" czuję się staro.

– Ellie. Urodziłam się w Londynie. W wieku dwudziestu lat zamieszkałam w Tokio. Tu studiowałam i poznałam swojego męża. Mamy razem dwie córki. Jedna jest już dorosła, a druga skończyła w tym roku piętnaście lat.

– Mogę mówić ci po imieniu?

– Oczywiście – uśmiecha się. Choć kobieta jest starsza o dobre kilkanaście lat to sprawia wrażenie wiecznie młodej i pełnej energii.

Nagle telefon Ellie zaczyna dzwonić. Kobieta wzrusza ramionami i wyciąga komórkę z kieszeni fartucha. Uśmiech wchodzi jej na usta. Pokazuje mi wyświetlacz. "Mechanik". Wypuszczam głośno powietrze.

Staram się powstrzymać uśmiech i przyjąć bezbarwny wyraz twarzy. Kobieta jak najszybciej pomaga mi wstać z łózka. Obie idzieny do łazienki. Telefon dzwoni poraz drugi. Siadam na zamkniętej klapie od muszli klozetowej i łapię za wyciągnięty w moją stronę telefon. Ellie opiera się o ścianę.

– Chciałabym, by mój mąż zrobił to samo co twój, gdyby ktoś mnie porwał – rozmarzona wpatruje się w sufit.

– Na pewno, by zrobił – szepcze. Odbieram. Gdy zamiast jego głosu słyszę ciszę, zamieram. Dostaję gęsiej skórki na ramionach.

– Olivia – słyszę jego opanowany głos. Zdenerwowanie opuszcza moje ciało.

– Musiałeś to zrobić? – jestem pewna, że teraz się uśmiecha zbyt dobrze go znam.

– Co kochanie?

– Nie baw się ze mną w kotka i myszkę. To nie jest śmieszne.

– Ależ jest kochanie. Zacznij liczyć do trzech.

– Po co?

– Powiedziałem zacznil liczyć – przewracam oczami. Idiota. Jak zwykle jest mu do śmiechu.

– Jeden – biorę wdech i wstaję za pomocą kul.

– Dwa

– Trzy

-------------------------------------------------

CO TO BĘDZIE?
CO TO BĘDZIE?
JA JUŻ WIEM I POWIEM, ŻE W NASTĘPNYM ROZDZIALE BĘDZIE GRUBO.

Miłość Diabła - [Zakończone]Место, где живут истории. Откройте их для себя