24. Olivia - Moje miejsce

7K 289 56
                                    

- Via, Lu uspokójcie się chociaż przy śniadaniu - zażądał Riccardo.
Dziewczynki uspokoiły się niemal natychmiast przestając kopać się po nogach pod stołem.

- Nareszcie - westchnął zirytowany Luca. Powoli zapominałam, że stawał się młodym mężczyzną. Musiałam jakoś się do tego przyzwyczaić, ale jakoś trudno było mi o tym myśleć, a co dopiero, gdy do tego miało dojść.

- Możemy pozbierać po śniadaniu czereśnie - zaproponowałam. Dziewczynki pokiwały radośnie głową, a Luca nie zrobił nic przez co nie zdołałam przeczytać jego intencji. Coraz bardziej robił się podobny do Riccardo. Nie tylko że względu wyglądu, ale z charakteru też stawał się podobny do swojego taty.

Nigdy nie rozmawialiśmy z nim o jego biologicznej mamie. Wiedziałam, że w końcu będziemy musieli poruszyć ten temat. W końcu wrogowie Riccardo będą chcieli namieszać, gdy Luca będzie starszy, wtedy to będzie dla nich idealny moment. Chcieliśmy przeprowadzić tę rozmowę, gdy poczujemy, że to ten moment.

Posprzątałam razem z dzieciakami po śniadaniu, a Riccardo poszedł na chwilę do swojego biura.

- Luca, spojrzysz na chwilę na dziewczyny? Ja tylko pójdę do łazienki - syn pokiwał głową i odłożył Nintendo, które kupił sobie za własne pieniądze, które zarobił myjąc samochody Riccardo.

Jak najszybciej poszłam do naszej łazienki, która dzieliłam z Riccardo. Przed śniadaniem zrobiłam test ciążowy. Minęło więcej niż dziesięć minut, więc byłam pewna, że wynik już wyszedł. Chwyciłam test na luzie nie nastawiając się zupełnie na nic. Byłam coraz starsza i wiedziałam, że zajście w kolejną ciążę nie będzie już tak proste. Jednak, gdy zobaczyłam na teście dwie wyraźne kreski zdawało mi się, że to po prostu moja wyobraźnia, która chciała zobaczyć dodatni wynik.

- Riccardo, możesz przyjść na chwilę? - zapytałam słysząc jego kroki w sypialni.

- Już idę - wszedł do łazienki z koszulką w ręku.

- Coś się stało? - zapytał widząc mój stan. Sama do końca nie wiedziałam jak się czuje. Musiałam się upewnić, że widziałam te dwie kreski.

- Spójrz - podałam mu. Rick zmarszczył brwi, ale po chwili się uśmiechnął.

- Jesteś w ciąży - powiedział. Odłożył test ciążowy na bok i uklęknął. Łza zaczęła powoli toczyć się po moim policzku.

Zawsze opłaca się walczyć, nawet jeśli widzimy, mało światełko w tunelu.

- Obiecuję kochanie, nigdy więcej nie będziesz musiała walczyć o naszą rodzinę. Nie spierdolę tego - wyszeptał. Podciągnął moją koszulkę, by pocałować mój jeszcze płaski brzuch.

- Mam nadzieję - wyszeptałam.

Byłam w ciąży po trzech latach starania. Gdy traciłam nadzieję, los się do nas uśmiechnął. Riccardo wstał i pocałował mnie w usta, a ja, cholera czułam się jak zakochana nastolatka.

- Powiesz mi w końcu, czemu taki byłeś? - zapytałam spokojnie. Chciałam po prostu wiedzieć.

- Nie mogłem sobie poradzić po śmierci Doriano, tak odreagowałem - kiwnęłam głową. Chciałam też zapytać się kto wtedy nas zaatakował, ale wiedziałam, że Riccardo mi tego nie powie. Chyba też dużo już rozumiałam i sama nie chciałam wiedzieć tyle ile zapewne pięć lat temu.

- Dobrze, wiesz że zawsze mogłeś do mnie przyjść? Poradzilibyśmy sobie z tym razem. Jesteśmy małżeństwem, kochanie.

- Wiem - zaśmiał się.

- Wróćmy do dzieci. Zaprośmy rodzinę i zróbmy grilla. Co ty na to?

- Jak za starych, dobrych czasów - skinęłam głową i zeszliśmy na dół.
W tym czasie Luca uczył grać dziewczyny w piłkę.

Poczułam wzrok Riccardo na sobie i samoistnie się uśmiechnęłam. Byliśmy w dobrym miejscu.

- Robimy grilla, co wy na to? Zaprosimy dziadków, ciocie Sam z wujkiem Matteo i ciocie Eve z Alessio i ciocie Marine.

- Tak! - krzyknęła z euforią Lucrecia.

- To ja zrobię jakieś sałatki, mięso, a tata zajmie się zadzwonieniem po gości, dobrze?

Gdy ja zajęłam się robiem jedzenia dziewczyny bawiły się pod okiem Riccardo, który wraz z Luca zajął się rozkładaniem mebli ogrodowych dla większej ilości osób.

W tym czasie wybrałam numer do Evy.

- Rick już was zaprosił? - zapytałam od razu marynując karkówkę. Miałam całkiem przyjemny widok, bo na swoją rodzinę, która choć raz zachowywała jak prawie jak normalna.

- Oczywiście kochanie, przyjedziemy - uśmiechnęłam się na widok mojego chrześniaka, który nabierał pulchnych kształtów.

- Wiesz co może z Sam i Matteo? -zapytałam. Cieszyłam się, że moja przyjaciółka w końcu znalazła mężczyznę, z którym była szczęśliwa. Znałam Matteo i ufałam mu.

- Będą - skinęłam głową sama do siebie.

- Dobra, teraz mów co się dzieję, bo słyszę, że jesteś jakaś aż za radosna - zaśmiałam się. Powiedziałam dziewczynom, że pogodziliśmy się z Riccardo.

- Powiemy wam - obiecałam.

- Dobra, niech ci będzie.

Wszyscy przyszli pod wieczór. Riccardo jak zwykle stał przy grillu, co wychodziło mu jak zwykle bardzo dobrze. Marina wyrosła na piękną, młodą kobietę, która miała w garści facetów, ale żaden jeszcze nie zgarnął jej serca.

- Kto co chce do picia? - zapytałam, gdy wszyscy już się rozsiedli. Uwielbiałam te moment, gdy wszyscy byliśmy razem. Brakowało tylko Doriano, ale wiedziałam, że on tu z nami jest. Czuwa i jest, będzie aż do samego końca.

Nalałam wina do kieliszków dla Sam i teściowej. Marina pomogła mi z przekąskami i sałatkami.

- A ty masz kogoś na oku? - zagadałam, gdy byłyśmy same w kuchni.

- Nie, wolę być sama - odpowiedziała śmiejąc się.

Wróciłyśmy na zewnątrz i poczułam się na właściwym miejscu. Usiadłam obok córek i męża, który wraz z Matteo, Lucą i swoim tatą grali w piłkę. Uwielbiałam takie widoki.

Gdy skończyli grać i usiedli z nami spojrzałam na Riccardo. To był ten moment, w którym oznajmimy, że spodziewamy się dziecka.

Wstałam wraz z nim, a on trzymał mnie za rękę.

- Chcemy wam coś ogłosić. Olivia jest w ciąży, spodziewamy się dziecka - powiedział z dumą, a od razu poczułam na sobie ścisk.

- Moje gratulacje, kochani - powiedzieli moi teściowie.

Moje przyjaciółki zaczęły piszeć. Matteo pogratulował swojemu bratu, ale to nie dla mnie było najważniejsze. Najważniejsze dla mnie było to, że nasze dzieci cieszyły się z tego razem z nami. Tylko Luca zaznaczył, że jeśli to będzie dziewczynka dostanie depresji. Czułam się wreszcie szczęśliwa.

I nic ani nikt nie jest wstanie zepsuć tego, bo na to nie pozwolę.
Miałam rodzinę i zrobię wszystko, by była szczęśliwa.

-----------------------------------------------------

Zakochałam się w tym rozdziale!🥰 Przeszli bardzo dużo i wreszcie są szczęśliwi, to najważniejsze.

Gotowi na epilog?


Miłość Diabła - [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz