18. Olivia - Nie zamykaj oczu

8.2K 346 45
                                    

Momentalnie zamilkłam, gdy zobaczyłam kolejny raz jedną kreskę na teście ciążowym. Może następne dziecko nie było nam dane? Wyrzuciłam test do kosza i wróciłam do sypialnii. Musiałam to zaakceptować, bo najprawdopodobniej nie zapowiadało się, bym zaszła w ciążę. Zmieniłam bluzkę na bardziej wyjściową i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie Doriano. Mieliśmy odebrać dziewczynki z lekcji baletu. Nikt inny nie mógł, bo wszyscy byli z Riccardo na jakimś spotkaniu, a mój mąż ufał mu w stu procentach.

– Jesteś gotowa? – zapytał, gdy zauważył, że schodzę po schodach.

– Tak, wszystko wzięłam – wyszliśmy z domu dość szybko. Tak samo wyjechanie z posesji na szczęście nie zajęło nam dużo. Wjechaliśmy na autostradę i mijaliśmy wolnej jadące damochodu. Mogłam śmiało stwierdzić, że byliśmy parę minut spóźnieni, a dziewczynki nie lubiły czekać. Były cholernie niecierpliwe i oboje z Riccardo nie wiedzieliśmy po kim to mają.

– Zaraz będzie rozpacz – zauważyłam patrząc na zegarek.
Doriano zaśmiał się pod nosem lekko przyśpieszając.

– To będzie awantura nie rozpacz – dodał. Miał cholerną rację. Było już ciemno, nie lubiłam specjalnie, że dziewczyny miały tak późno zajęcia, ale to był jedyny czas, w którym balet dla dzieci się odybywał. Ich szczęście było najważniejsze. Dopóki czas będzie im pozwalał będziemy je wozić na zajęcia. Później zacznie się nauka i może być ciężko z planem.

– Myślisz, że terroryzują nauczycielkę? – zapytałam ze śmiechem.

– Tak – powiedział stanowczo. Każde z naszych dzieci miało mocny, silny charakter. Cała trójka nie lubiła, gdy coś nie szło po ich myśli.

– Osiwieje z nimi wszystkimi przed czterdziestką – westchnęłam cicho. Byłam wdzięczna, że ich wszystkich miałam. Nienawidziałam tego co robił Riccardo, gardziłam tym, ale co zrobić jak go kochałam?
Inny, by uciekał, bał się, a ja zostałam. Czemu? Bo dla mnie i dla dzieci był dobry, gdyby to się zmieniło najprawdopodobniej uciekłabym nie oglądając się za siebie i nie patrzyłabym na to, czy jeszcze go kochałam. Znienawidziałbym go w jednym momencie na zawsze. Nie mogłam sobie tego wyobrazić, ale nie wiedziałam co może mu strzelić do głowy. Chociaż ufałam, to musiałam być czujna, bo to już nie chodziło tylko o mnie, a o dzieci.

Zlękłam się, gdy Doriano gwałtownie zjechał na inny pas.

– Coś się stało? – zapytałam głośno wyglądając za drogę za nami.

– Chyba mamy ogon, zapnij pasy muszę ich zgubić – warknął. Mówił wszystko jak robot i chyba nie zwrócił uwagi na to, że pasy miałam zapięte od początku jazdy.

Silnik niemal ryknął, a ja modliłam się w głowie, by to okazało się fałszywym alarmem.
Jednak czarne, terenowe auto uporczywie za nami jechało.

– Kurwa, masz rację. To na pewno nie jest przypadek – usiadłam tak, by nie było widać mojej głowy i zastanawiałam się co robić. Młoda Olivia najprawdopodobniej wydzierałaby się ile w płuc, a ta po trzydziesce z trójką dzieci wiedziała, że to nic nie da.

– Masz broń i celuj w nich. Riccardo cię uczył, wiesz co robić. Tylko jeszcze nie teraz. Istnieje prawdopodobieństwo, że ich zgubimy – gdy dostałam broń do ręki najpierw nie wiedziałam co robić. Zdawała mi się ciążyć, ale wiedziałam też to, że gdy zaczną strzelać będą tylko dwie opcje. Pierwsza to taka, że mogę teraz patrzeć na zasady moralne i mogą mnie zabić i wywieźć nie wiadomo gdzie. Druga to taka, że mogę się bronić i jakimś cudem przeżyć. Miałam mało czasu na namysły, gdy usłyszałam strzał w bagażnik samochodu, którym jechaliśmy wiedziałam co robić. Albo ja albo oni.

Adrenalina opanowała całe moje ciało. Wychyliłam się i strzeliłam niedaleko opony, ale strzał chybił. Przeklnęłam, gdy zobaczyłam, że mężczyźni celowali idealnie w moją głowę. W idealnym momencie się schyliłam. Pocisk przeleciał przez całe nasze auto, przebijając się przez przednią szybę. Przęłknęłam głośno ślinę przerażona. Chyba dopiero dotarło do mnie, że mogliśmy zginąć.

– Olivia zrobisz to. Jesteś jedną z najodważniejszych kobiet, jakie poznałem. Dasz radę tylko się skup. Moglibyśmy się zamienić miejscami, ale to byłoby bardziej ryzykowne – na pewno byłoby lepsze, bo Doriano miał lepszy cel niż ja, ale sam mechanizm przemieszczania się podczas jechnia na autostradzie był bardzo ryzykowny.

Droga ciągnęła się i najbliższy zjadł był za kilka kilometrów. Musieliśmy jakoś po prostu to przerwać. Byłam pewna, że ludzie Riccardo już o wszystkim wiedzieli, nie było innej możliwości. Gdy udało mi się zastrzelić mężczyznę siedzącego na miejscu pasażera poczułam napływ endorfiny, ale zgasła równie szybko. Zabiłam człowieka. Jak mogłam się z tego cieszyć?

– Nie myśl to pomoże. Nie kalkuluj, rób swoje – postanowiłam się go posłuchać. W końcu wiedział co robić.

Gdy w końcu zjechaliśmy do miasta myślałam, że ze szczęścia się popłacze. Byliśmy w o wiele lepszym położeniu, jednak to wcale nie był koniec.

– Szybko – krzyknęłam, gdy samochód zaczął się oddalać, ale wtedy padł ostateczny strzał, mężczyzna popchnął mnie w bok, a strzał był posłany idealnie w Doriano. Mężczyzna syknął, obce auto oddaliło się. Krzyknęłam przerażona, gdy Doriano tracił panowanie nad kierownicą. Chciało mi się płakać.

– Nie odlatuj, proszę cię, nie rób mi tego! – krzyczałam płacząc, wrzeszczałam. Z całych sił przeniosłam jego ciało na drugi fotel, a sama przesiadłam się za kierownice. Zrobiłam to w idealnym momencie, bo byśmy się rozbili. Przyjął za mnie pocisk. Nie mógł umrzeć! Nie za mnie!

Zatrzymałam się od razu w miejscu gdzie praktycznie nie było ruchu. Wygramoliłam się z auta o miękkich nogach i pobiegłam od strony Doriano. Ból rozrywał całą mnie, w przęłyku czułam gorycz.

Doriano patrzył się na mnie ledwo, z rany postrzałowej sączyła się krew.

– Doriano mów do mnie do cholery! Nie zamykaj oczu, błagam! – krzyczałam, moje ruchy były chaotyczne. Sama nie wiedziałam co zrobić. Nie mógł się wykrwawić.

– Powiedz Evie, że była najlepszym co mnie w życiu spotkało. Kocham ją i naszego synka. Na zawsze będę kochał do końca istnienia jebanego świata. Riccardo był najlepszym bratem na jakiekolwiek mogłem trafić. Kocham wasze dzieciaki i ciebie, Olivio. Byłaś najlepszą przyjaciółką i bratową. Będę nas wami czuwał. Wybacz, ale – nagle jego oczy się zamknęły, a mi zapiszczało w uszach.

– Nie, nie, nie, nie! Doriano mów do mnie! – gdy zauważyłam, że jego klatka piersiowa nie unosi się. Wiedziałam, że to koniec.
Błagałam na głos Boga, by to okazało się jakimś koszmarem, z którego za moment się wybudzę. Jednak wiedziałam, że to wszystko było prawdą, a przyjaciel mojego męża i mąż mojej przyjaciółki, chrzestny Luci właśnie odchodził na moich oczach, oddając życie za mnie.

Gdy zostałam gwałtownie przyciśnięta do czyjegoś ciała przestraszyłam się, ale doleciał do mnie zapach perfum Riccardo i wybuchnęłam jeszcze większym płaczem. Mąż podtrzymywał mnie, a lekarze podbiegli natychmiast do Doriano, ale ja wiedziałam, że to za późno.

– Czemu? – pytałam, patrząc w górę. Ból rozlewał się szybko po całym ciele. Od płaczu nie widziałam nic. W pewnym momencie skuliłam się i gdyby nie siła Riccardo upadłabym na ziemię. Łkałam głośno nie mogąc wziąć pełnego oddechu.

– Kochanie, oddychaj – usłyszałam polecenie męża. Jego głos był pełen bólu, jakby sam wiedział opinię lekarzy. Nie mogłam zapanować nad sobą. Nie mogłam pojąć czemu życie tak nas karało. Miałam wrażenie, że z bólu sama umrę, bo wciągu tych lat Doriano był dla mnie jak starszy brat. Moje ciało dygotało od płaczu. Kolejny raz dostałam pasem, jakby stał nade mną kat. Najpierw odebrał mi mamę, a teraz kolejny raz śmiał się mi prosto w twarz.

------------------------------------------------

Kto płacze razem ze mną? 🤧
Przed naszymi bohaterami ciężki czas.

Miłość Diabła - [Zakończone]Where stories live. Discover now