Rozdział 16

395 11 1
                                    

Ostatnie minuty w sali siedziałam, jak na szpilkach. Nie mogłam się doczekać aż wyjdę. Dzisiaj mamy jechać z całą grupą na naszą ulubioną miejscówkę i bawić się do rana, bo Kiara obchodzi swoje urodziny. 

Gdy profesor się z nami pożegnał, od razu zamknęłam laptopa i wybiegłam z sali, przed którą czekała już Zoe. Przed samym wyjściem usłyszałam damski głos w moją stronę.

-Tak?- odwróciłam się z uśmiechem.

Przede mną stała kobieta tego całego zamieszania. Mama Rafe'a, a także właścicielka firmy, która nas sponsoruje. Trzeba być miłym, lecz przy niej nie trzeba udawać. Oddaje taką pozytywną energię, że aż nie da się nie uśmiechnąć. Podeszła bliżej.

Za nią zauważyłam jej syna, schodzącego ze schodów. Patrzył w naszą stronę jakby wiedział, że odbędzie się ta rozmowa.  I pewnie wiedział. Oparł się o barierki, przyglądając się.

-Słyszałam o twoich ocenach, Olivia.- powiedziała, uśmiechając się.

-Coś z nimi nie tak?- zapytałam, zdziwiona.

-Wręcz przeciwnie.- zaśmiała się. Jej niebieskie oczy świdrowały moje zaczerwienione policzki.- Chciałam wybrać kilku studentów na kolację. Wyróżnić ich.- podkreśliła.- Chcemy mieć nowych i młodych ambasadorów, aby mogli polepszyć naszą firmę o świeże pomysły. Oczywiście oprócz ciebie będzie jeszcze kilku innych. Co ty na to?

Przez chwilę zamarłam. Ja mam być ambasadorem w tak szybko rozwijającej się firmie? 

-J-Jasne...jeśli Zoe też jest na liście, to chętnie.- powiedziałam, łapiąc przyjaciółkę za ramie.

-Oczywiście.- powiedziała i sięgnęła do torby. Wyciągnęła dwie, fioletowe koperty. Podała je nam.- Wystarczy strój elegancki, ale nic wielkiego.- uśmiechnęła się.- Do jutra.

Posłała nam piękny uśmiech i poszła w swoją stronę. Popatrzyłam na kopertę. Była ciemnofioletowa, a na środku widniał napis  ,,ambasadorzy". Zerknęłam na schody, gdzie dalej stał Rafe. Uśmiechnął się lekko, na co się skrzywiłam. 

-Dobra, chodź. Później poczytamy.- zaśmiała się, ciągnąc mnie do wyjścia.

*

Wyszliśmy z łodzi i pobiegliśmy do hamaków. Mieliśmy nie robić prezentu dziewczynie, ale się nie dało. John B znalazł bardzo utalentowaną i stosunkowo młodą malarkę, która dopiero zaczynała, więc daliśmy jej zadanie, aby namalowała nas wszystkich, razem z Kiarą, na jednym obrazie. Przesłałam jej najpiękniejsze nasze zdjęcie. Udało nam się zobaczyć prezent przed zapakowaniem i byłam zachwycona. Malunek przypominał w każdym szczególe zdjęcie, które dziewczyna dostała.

Chłopacy zajęli się rozpalaniem ogniska, a my rozłożyłyśmy piwa i przekąski. Założyłam dziewczynie małą koronę zrobioną z kolorowych kwiatów. Podeszliśmy do paleniska z piwami. Na raz je otworzyliśmy i upiliśmy łyka.

-Za Kiarę i żeby żyła sto pięćdziesiąt lat!- krzyknął JJ.

Wszyscy zbiliśmy się puszkami i wypiliśmy.

-A teraz prezent!- krzyknęła Sarah.

-Ale..- przerwałam solenizantce.

-Miało nie być, ale ten jest specjalny. Jeden od nas wszystkich.- uśmiechnęłam się.

JJ pobiegł po prezent. Po chwili przyszedł z dużym pakunkiem. Kiara wstała z szerokim uśmiechem.

-Wszystkiego najlepszego!- krzyknęliśmy.

Brunetka powoli zaczęła rozdzierać papier. Szeroko się uśmiechnęła po odpakowaniu. 

-Jak ja was kocham!- krzyknęła.- To jest przepiękne.

Wszyscy nie mogliśmy przestać się uśmiechać. JJ stał najbliżej, więc przytulił ją. Złapał twarz dziewczyny w dłonie, ocierając jej wilgotne policzki. Nie powinnam być zazdrosna, bo blondyn zna mnie miesiąc, a ją kilka lat, ale jednak coś mnie w środku zakuło. 

Po kolei przytulaliśmy przyjaciółkę. 

*

Od dwóch godzin próbowałam usnąć, lecz na marne. Ciągle w głowie siedziała mi Kiara i JJ. Przez cały wieczór jakby kleili się do siebie. Nie rozumiem, najpierw mówi, że podobał mu się nasz pocałunek, a później się klei do Kiary? Wcześniej się tak nie zachowywali. Wiem, że to był wieczór Kiary, ale... bolało mnie to. 

Wzięłam telefon do ręki. Weszłam na instagrama i przeglądałam zdjęcia innych. Popatrzyłam na zegarek. Była druga w nocy. Na osiemnastą mamy kolację.

Nagle przyszedł mi sms... od Rafe. Westchnęłam i  olałam wiadomość, lecz na marne. Po chwili pojawiły się kolejne wiadomości.

Rafe: *zdjęcie* 

Rafe: Dalej myślisz, że cię kocha?

Rafe: Wiem, że nie śpisz, więc to odczytaj.

Rafe: I jak tam wasze całowanko? 

Rafe: Nie myśl, że on w ogóle by cię pokochał. Jest zwykłym wieśniakiem bez matki z ojcem pijakiem. Pójdzie po tatusiu, więc radze uciekać. Chyba, że chcesz być napierdalana w przyszłości ;)

Zmarszczyłam brwi, patrząc na zdjęcie. Było lekko rozmazane, lecz dokładnie wiedziałam, kto jest na nim. Zgryzłam wargi, wciąż przyglądając się, jakby miało zaraz się zmienić. Na nim była Kiara obejmowana przez JJ-a. Namiętnie się całowali. Jednak miałam dobre przeczucie.

Rafe miał racje. Już nigdy nie pomyśle, że ktokolwiek mógłby mnie pokochać. 

Odłożyłam telefon pod poduszkę i mocno się wtuliłam w kołdrę. 

Jak ja siebie nienawidzę! 

VACATION IN MALIBUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz