III

15 4 1
                                    

Zabrawszy dawnego przyjaciela do swojego mieszkania, Error położył się na łóżku rozmyślając.
- Więc kiedy idziemy..? - szkielet cicho warknął.
- Póki co trzeba ci coś wytłumaczyć... - podniósł się do pozycji siedzącej - Po pierwsze. Przestań być miły i robić takie niewinne miny. Prawdziwy Nightmare jest bezwzględny i całkowicie pozbawiony uczuć - potwór niepewnie odwrócił wzrok.
- Mówisz o prawdziwym Nightmare'ze... ale to ja jestem tym prawdziwym... - dłonie glicza zacisnęły się.
- Wmawiaj sobie co chcesz. Wiedz po prostu, że ja myślę inaczej - westchnął uspokajając nerwy - Ale lepiej, by nikt niepowołany nie dowiedział się, że jesteś w takim stanie. Będziesz wtedy w niebezpieczeństwie - dodał wstając i podchodząc do szafy.
- Czy wtedy mnie nie obronisz..? - glicz zatrzymał się niemal nie wybuchając śmiechem.
- Słuchaj. Nie jestem typem osoby, która poświęca się dla kogokolwiek, rozumiesz? - Nightmare skinął delikatnie głową - Cieszę się twoim w końcu dobrym rozumowaniem - otwierając drzwi od szafy oboje dostrzegli w niej ogromny nieporządek.
- Jesteś bałaganiarzem... - powiedział potwór stając obok kompana.
- Zamknij się i bierz coś co cię zakryje. Jakaś bluza z kapturem - Error odszedł wychodząc z pokoju. Maziowaty szkielet, jednak stał nad wielkim wyborem. Wyciągnął dłoń i łapiąc za jedną z wielu bluz wyciągnął ją.
- Przyjemna... - uśmiechnął się delikatnie i ubrał spoglądając w lustro. Białość bluzy niemal od razu pochłonęła czerń przez maź na kościach szkieleta. Sparaliżowany strachem jak najszybciej wrzucił bluzę za szafę i ubrał czarną nie chcąc pozwolić na kolejne odbarwienie.
- Skończyłeś? - glicz wrócił do pomieszczenia - Nie masz gustu ani trochę... - westchnął - Nieważne... Teraz spróbuje znaleźć Dream'a, więc nie przeszkadzaj - mówiąc to wyciągnął telefon i rzucił się na łóżko.
- Ale ty... tylko grasz... - potwór zignorował szkieleta, który z nudów zaczął rozglądać się dookoła. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to półka z książkami. Zbliżył się do niej, wyciągnął jedną i otworzył - ...od Nightmare'a dla Error'a... - wyszeptał niemal niesłyszalnie dostrzegając własny charakter pisma. ,,Dałem mu tą książkę..?" zamyślił się nie dostrzegając podchodzącego do niego glicza.
- Jeśli chcesz możesz to zatrzymać. I tak nie czytam książek - powiedział obojętnie wychodząc z pomieszczenia.
- Nie czyta... Ale każda z książek jest dokładnie poukładana i widać dużą ilość ich użytku... - odłożył książkę na miejsce dostrzegając bardziej interesującą rzecz. Wyciągnął pognieciony kawałek papieru i rozwinął - To... - był to niewielki kolaż zdjęć kilku osób. Mimo uśmiechających się osób Nightmare odczuł smutek. Nie kojarzył nikogo mimo, że spędził z nimi kilka lat. Patrząc na to zdjęcie czuł dziwnego rodzaju pustkę, której w żaden sposób nie mógł załatać. 
- Idioto chodź tu! - potwór odłożył zdjęcie i wyszedł z pokoju - To twój brat? - mówiąc to zbliżył do niego ekran ze zdjęciem profilowym pewnej osoby.
- T-tak! To Dream! - radosny patrzył na zdjęcie brata - N-napiszesz do niego? 
- Nawet jeśli bym napisał wątpię, by przeczytał wiadomość. Patrząc na te wszystkie informacje i jego kontakty jest całkiem zajętą osobą - Error zamyślił się - I prowadzi także własną działalność... - przyjrzał się pewnej fotografii - ,,Szczęście Dream'a". Nie chce wiedzieć czym jest to szczęście... - westchnął - Ale jeśli chcemy się z nim zobaczyć będziemy musieli jechać na drugi koniec kraju... Super... - niechętnie usiadł przy stole.
- To będzie kłopot..? - Nightmare także zajął miejsce spoglądając na swojego kolegę.
- Ta. Nie możemy skorzystać z teleportacji bo to za daleko plus jest ona nielegalna, więc pozostaje nam pociąg lub inny środek transportu... - mówił to z wyraźnym niezadowoleniem - Plus nie chce wyjeżdżać na zbyt długo... - jego wzrok spotkał się z bujającymi za oknem drzewami - Niedługo spadną liście... -
- I to jest powód..? - spojrzeli na siebie.
- Tak. A teraz przydaj się na coś i posprzątaj moje mieszkanie. Ja muszę gdzieś wyjść... - i zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Czy to nie ty mówiłeś, że teleportacja jest nielegalna..? - szkielet westchnął spoglądając na swoje dłonie - Więc... co się stało..? Jak taki się stałem..? - wszedł do pokoju i zbliżył do lustra - Moja własna aura jest potężna i przerażająca... Dlaczego..? - usiadł na podłodze smutny - Dream... Bracie... Mam nadzieję, że mi to wszystko wytłumaczysz... - otulony własnymi dłońmi zatracił się w smutku i żalu. 
Error w tym samym czasie ignorując coraz to większy chłód szedł leśną, wydeptaną przez niego samego, ścieżką. Gdy dotarł tam gdzie pragnął jego dłonie mimowolnie zacisnęły się przez wspomnienia jakie dały o sobie we znaki.
- Mogłem cię nigdy nie poznawać Nightmare... - jednak zamiast do budynku ruszył w stronę tyłów. Z daleka widział już miejsce, które odwiedzał niemal codziennie. O które dbał nawet podczas najtrudniejszych dni - Heh... Nigdy nie wiem jak zacząć rozmowę - usiadł na przygotowanej przez siebie ławce i spoglądał pustym wzrokiem w własnoręcznie wyrzeźbiony nagrobek - Wszystko po prostu jakoś idzie... - westchnął. Przez kilka minut siedział w ciszy jedynie od czasu do czasu powstrzymując własne słowa. Po chwili, jednak wyszeptał - Nightmare się obudził... - czuł jakby dłonie trzymające go za gardło zniknęły - Jednak jest swoją pierwotną wersją... tą o której niezbyt wspominał. Nie mam pojęcia co robić... - zakrył twarz dłońmi - Jednocześnie chce go zabić... to w końcu przez niego to wszystko się wydarzyło... Ale jednocześnie wiem, że TY mnie za to znienawidzisz... - zamknął oczy - A tego bym nie zniósł... - uśmiechnął się lekko oddając zimnu - Jutro zamierzam jechać do tego całego Dream'a. Sam nie wiem czy jest szansa przywrócenia naszego Nightmare'a z powrotem do rozumu... Ale nie pozwolę, by umarł... I tym razem naprawdę, nawet jeśli powie mi, że mam go zostawić... Nie odejdę... - wzrok ponownie spotkał się z nagrobkiem - Niedługo przykryją cię liście... A ja nie będę mógł ich przegrabić... - posmutniał - Wybacz... - wstał - Więc... będę już szedł - odwrócił się, lecz nim wykonał krok przypomniał sobie o ważnej rzeczy - Nigdy nie pamiętaliśmy o naszych rocznicach... - wyszeptał - Ale odkąd cię straciłem pamiętam je doskonale... - zbliżył się do grobu i przywołał do siebie niewielką czerwoną różę - Wiem, że to nie za wiele... ale na co zmarłemu cokolwiek..? - wzdychając położył kwiat i odsunął się - Więc... leż tu dalej... - uśmiechnął się lekko - I czekaj za mną - zniknął.

Stratne Życie||Multiship Sans AuWhere stories live. Discover now