I

80 4 1
                                    

Więc przedstawiam wam moją nową książkę!
Na starcie ostrzegam, że mogą być tu shipy, których
możecie nie lubić, więc proszę nie hejtować.
Z góry dziękuję ^^

Deszcz stał się coraz bardziej nieznośny, jednak nie przeszkadzał osobie siedzącej w kuchni z ciepłym kubkiem pełnym kakaa.
- Nie martwisz się o chłopaków..? - spytał ukryty wcześniej w cieniu szkielet.
- Wrócą jak zgłodnieją czyż nie? Tym bardziej Horror - kontynuując picie napoju zignorował podchodzącego do niego osobnika.
- Nie żartuj sobie. Wiesz dobrze, że każdy z nas jest w rozsypce. Ty także - dłonie zacisnęły się na porcelanowym kubku - Wziąłeś na siebie całą odpowiedzialność, jednak powiedzmy sobie szczerze Err... Ty sobie nie poradzisz - kończąc konwersację jasny szkielet opuścił pomieszczenie.
- Nie poradzę sobie... Pff... Skoro tamten dupek umiał to ja też... - wyszeptał do siebie, jednak mimo to nie był pewny tych słów - Kogo ja oszukuję..? - spojrzał na swoje odbicie w oknie - Jeśli się nie obudzi jesteśmy straceni... - zostawiając kakao wstał. Wtem również usłyszał otwierane frontowe drzwi. Za pomocą teleportacji pojawił się tuż obok dostrzegając kompana - Dokąd zamierzasz się udać? - spytał nie kryjąc irytacji.
- Skoro ty nie zamierzasz nic zrobić to ja pójdę ich poszukać - rzekł zdeterminowany łapiąc za klamkę od drzwi. 
- Nigdzie nie pójdziesz - za pomocą linek Error złapał dłonie szkieleta i przysunął w swoją stronę - Nie zezwalam ci -
- Czyli teraz nagle obchodzą cię losy twojej drużyny? Czy to dlatego, że dalej mnie lubisz? - po tych słowach czarny szkielet speszył się puszczając podwładnego.
- To nie ma nic do tego... - odwrócił wzrok chowając dłonie po kieszeniach.
- Ah tak? W takim razie pozwól mi wyjść jak reszcie - i w tej chwili wyszedł z budynku. 
- Idiota... - warknął za nim, zaciskając dłonie w pięści - A żebyś zdechł... - po krótkiej chwili stania w miejscu Error wrócił do swojego pokoju rzucając się na łóżko. Jego przemyślenia z wcześniej przeniosły się na zupełnie inny tor. Walka którą prowadzili z drugą grupą niedługo się powtórzy. Tym razem, jednak są oni osłabieni. Śpiączka szefa, która trwała już ponad trzy tygodnie nie wyglądała jakby miała zniknąć. Psychika niektórych z grupy również wydawała się zachwiana. Każdemu było trudno znieść cokolwiek. Nawet najprostsze czynności stawały się trudne i ciężkie do tego stopnia, że lepiej według reszty było po prostu opuścić dom i oddać się smutkom gdzie indziej - Nightmare obudź się... Błagam... 

Kilka dni później do budynku wróciła cała drużyna. Error mógł odetchnąć z ulgą choć tego w żaden sposób nie okazywał.
- Nie toleruje takiego zachowania - warknął groźnie, jednak nikt nawet nie zareagował.
- A ja nie toleruje ciebie - ignorując nowego szefa szkielet go ominął idąc wprost do swojego pokoju.
- Temu znowu co..? - wyszeptał do siebie spoglądając na wyniszczonych przez życie pracowników - Więc odpoczęliście trochę? 
- Odpocząć? Każdy oddech przyprawia mnie o ból duszy. Każdy krok sprawia, że chce upaść. Jak miałbym odpocząć w takim stanie? Myślisz czasem? - szkielet przetarł czarną maź z policzków i odszedł w stronę swojego pokoju.
- Nie próbuj udawać Nightmare'a Error... okropnie ci to wychodzi - potwór o rozwalonej czaszce zerknął kątem oka na cichego przyjaciela - A ty Dust lepiej idź odpocząć... - po tych słowach dłonie kapturnika zadrżały.
- Twoja troska mnie dobija... - rzucił oschle dalej ukrywając twarz pod kapturem.
- Dust... minął już miesiąc od tamtej sytuacji... - Error wiedząc o powadze rozmowy wycofał się wprost do salonu.
- I to oznacza, że mam się z tym wszystkim pogodzić..? - spytał podnosząc wzrok ku jego oczom.
- Ta... Po prostu się ogarnij. To było oczywiste, że ta relacja nie będzie wieczna - i tak Horror chciał odejść, jednak złapanie za nadgarstek powstrzymało go.
- C-co zrobiłem źle..? - w mig niższy szkielet teleportował ich dwójkę do swojej sypialni.
- Nic. Między nami po prostu nigdy nic nie było - oboje spojrzeli na siebie - Nie mów mi, że ty... - dostrzegając łzę spływającą po policzkach przyjaciela na jego ustach pojawił się zdenerwowany uśmiech - T-ty się we mnie zakochałeś? - kości Dust'a zadrżały.
- Ja... Cóż... - nie wiedział co powiedzieć. Patrzył na osobę, którą darzył uczuciem od kilku miesięcy i po prostu drżał.
- To chore... - rzekł nagle Horror - Nie jesteś kimś kto powinien kochać Dust... - oczy kapturnika otworzyły się szeroko - Nasza relacja była przez zwykłe zachcianki. Nie będę więc czuł zawstydzenia czy czegokolwiek innego, gdy to ty popełniłeś błąd - po tych słowach czyjaś dusza złamała się wpół.
- Błąd? Pokochanie cię to nie błąd - powiedział nagle pewnie - To po prostu głupie nieporozumienie - kolejny raz oschły ton przejął nad nim kontrolę - Przez cały czas myślałem, że jesteś w stanie coś do mnie poczuć. W końcu jesteśmy podobni- 
- Podobni? Jesteś psychopatą, który morduje z czystej rozrywki. Ja robię to bo muszę- 
- Czyli torturowanie ludzkich ścierw nie jest dla ciebie przyjemne? Z tego co pamiętam kochałeś tą robotę- 
- To część mojej pracy- 
- Gdybyś się postarał dałbyś radę ją rzucić- 
- Jestem tu dla Nightmare'a. Pomógł mi wiele lat temu, gdy umierałem i nie odejdę dopóki nie spłacę długu wobec niego- 
- Nightmare nie żyje! - ucichli na chwilę - Leży teraz jak trup i to od miesiąca! Zdechnie tak jak i my, gdy Reaper i jego grupa nas zaatakują! - jego żebra unosiły się i opadały przez nadmiar pobieranego powietrza do duszy.
- Zamknij się... - lecz ten nie posłuchał.
- Zabiją Error'a. Cross'a. Killer'a. Ciebie i mnie! Potem zajmą się miastem i przejmą wszystko co należy do nas! A ty mówisz o tym, że chcesz spłacać jakiś głupi dług! Tego długu już nie ma! Zjebałeś! Nie ochroniłeś swego wybawcy! Nikt go nie ochronił! - w mig kręgi szyjne szkieleta zostały przyciśnięte do ściany.
- Powiedziałem zamknij się! - po policzku Horror'a spłynęła łza.
- Nie mam zamiar tu siedzieć i czekać na śmierć. Wynoszę się stąd - za pomocą magii odepchnął ukochanego i strzepnął z siebie brud.
- Nie masz prawa! -
- Nie mam? Szef nie żyje, więc moją pracę uważam za zakończoną. A co do ciebie... Mam nadzieję, że zdechniesz... - po wypowiedzeniu tych słów zbliżył się do okna.
- Żałuję, że cię poznałem Dust... I żałuje, że kiedykolwiek z tobą byłem. Żałuję, że byłem z tobą przyjaciółmi! - szkielet podszedł do byłego kompana.
- Ty żałujesz? Kilka minut to ty złamałeś mi duszę! To ty wyśmiałeś moje uczucia mówiąc, że nie mogę nikogo kochać! Powiedziałeś wręcz, że to co było między nami było po prostu zachcianką, ale ja naprawdę tego chciałem! Bo myślałem, że w ten sposób zbliżymy się do siebie! Ale jak zwykle się pomyliłem... - mówiąc to wyciągnął z kieszeni mały kamyczek - Więc już nie potrzebuję tego lipnego prezentu od ciebie - rzucił go na ziemie - W tej chwili pozbyłem się jakichkolwiek uczuć do ciebie Horror. Jesteś dla mnie już niczym. Żegnaj - i zniknął zostawiając w pokoju wściekłego jak i zdziwionego szkieleta. 
Podsłuchując rozmowę przyjaciół potwór skulił się w sobie, jednak głos w jego głowie skutecznie stłumił uczucie lęku. Wtem, jednak ktoś położył dłoń na jego ramieniu.
- Cross..? - Killer podniósł się z podłogi spoglądając na kolegę.
- Horror i Dust znów się kłócili..? - ten jedynie skinął głową - Ehh... Error sobie z niczym nie radzi... - westchnął.
- Nikt sobie z niczym nie radzi... - wyszeptał szkielet przytłaczając się emocjami coraz bardziej.
- Wiem, że jest ciężko... Ale jak z tobą? Szef nie resetował twoich emocji przez naprawdę długi czas... - po tych słowach w oczodole Killer'a pojawiło się kółko imitujące źrenicę - Więc... odczuwasz uczucia, tak? - 
- Są okropne... Dawny ja chce przejąć kontrolę nad ciałem... Teraźniejszy ja, jednak walczy... Czuje się jakbym był zamknięty z jeszcze jedną osobą w ciele... to okropne... Tak bardzo okropne... Chce znowu stać się pustym naczyniem. Wtedy nie obchodzi mnie nic... Jestem narzędziem... Ale chce nim być... - jego dłonie drżały.
- Ale... może w końcu przywykniesz do uczuć? - ich spojrzenia się spotkały na co Cross cofnął się w tył.
- Nikt mnie nie rozumie... Tylko szef rozumiał... tylko on wiedział co przeżywam... bez niego... nie dam rady... - szeptał cicho.
- Hej Kill... wiem, że może być to tru- - nim szkielet zdołał dokończyć zdanie jego kolegi już nie było - Cholera... -
- Teraz już wiesz jak ciężkie to jest? - odwracając się do tyłu szkielet niemal podskoczył.
- Co niby..? - Error westchnął cicho.
- Rządzenie... Za pomocą słów nie przemówisz Killer'owi do rozumu, o ile on jakikolwiek ma... - westchnął chowając dłonie do kieszeni.
- Nie mów tak o nim... - zirytowany obecnością nowego dowódcy lekko się odsunął.
- Zawsze wiedziałem, że do nas nie pasujesz... - spojrzeli na siebie.
- Nigdy nie sądziłem, że tak o mnie myślisz... - ubrany na biało szkielet podrapał się po czaszce rozpoczynając ich wspólny spacer przez korytarz.
- Jako jedyny przybyłeś do nas wbrew własnej woli. Byłeś z nami tylko przez zaklęcie, które mogło cię zabić... - Error zamyślił się - I nas nienawidziłeś.
- A, jednak coś do ciebie poczułem przez ten czas - warknął zirytowany krzyżyk - Zresztą... Po jakimś czasie zdołałem się przyzwyczaić... - dodał lekko ściszonym głosem.
- Ah tak? Więc nie przeszkadza ci mordowanie niewinnych ludzi? 
- Nie.
- A potworów? 
- Nie... - w tym momencie glicz wiedział, że Cross nie był pewny własnych słów.
- Kłamiesz. Dlatego do nas nie pasujesz... - ich spacer został przerwany.
- Mówisz to takim tonem jakbyś chciał bym odszedł - w tym momencie atmosfera stała się nieznośna.
- Bo może tego chcę? - krzyż nie potrafił ustać spokojnie.
- Chcesz osłabić grupę w takiej sytuacji? 
- Grupę? Dust w tym momencie bierze najpotrzebniejsze rzeczy. Horror przeżywa kryzys, a Killer'a nawet nie da się wyczuć w tym budynku. Prawdopodobnie już zniknął i nie wróci- 
- Kłamiesz! - naiwny szkielet próbował sobie wmówić, że jego przełożony próbuje go okłamać.
- Sam schowałem ciało Nightmare'a w bezpieczne miejsce o którym wiem tylko ja - dodał po chwili Error, a krzyż patrzył na niego w pełnym szoku - Jeśli kiedykolwiek się obudzi będę o tym natychmiast wiedział. Do tego, jednak czasu odchodzę tak jak i reszta - Cross dalej starał się wszystko powstrzymać.
- Nie możesz tak po prostu odejść! Reaper zapewne niedługo na nas napadnie! A jeśli się po prostu rozpadniemy przejmie miasto! - Error tylko prychnął.
- Więc chodzi ci tylko o te durne miasto? Pomyśl Cross. Jeśli wyjdziemy się z nim bić to kto wygra? On. Jesteście słabi bez Nightmare'a, a ja nie zamierzam umrzeć, więc jak tylko wyczuję zagrożenie zniknę. Jak zwykle - te słowa rozdrażniły krzyża.
- Jesteś tchórzem! Reszta na pewno nie odejdzie! Nie są tacy jak ty! - jego dłonie drżały, a głos łamał się.
- Jesteśmy tymi złymi Cross... obchodzą nas tylko nasze własne interesy... - uśmiechnął się lekko - Więc odejdą albo już odeszli. Tobie też radzę odejść - i tak glicz kontynuował podróż wprost do swojego pokoju, Cross natomiast ignorując gromadzący się w ciele gniew wszedł do pokoju Dust'a, gdzie jeszcze nie tak dawno odbywała się kłótnia. 
- H-horror? - rozejrzał się, jednak nie dostrzegł nikogo - Dust? - zacisnął dłonie i ruszył dalej otwierając kolejno każde drzwi i szukając swoich towarzyszy - Ktokolwiek!? - do oczu naszły mu łzy, jednak dalej błądził po zakamarkach budynku. Poddał się dopiero po dwóch godzinach ciągłego biegu z jednego miejsca do drugiego - Horror! - łkał - Dust! - nadzieje opuszczały go - Killer! - nogi odmawiały posłuszeństwa - Błagam..! - zatrzymał się i runął na kolana. 
- Teraz rozumiesz? - Error zbliżył się do niego - To koniec Bad Guys - westchnął i ukucnął przed nim.
- Tak wiele razy mi pomagałeś Error... - krzyż podniósł wzrok ku jego oczom - Pomóż i tym razem obronić nasz dom... - mówiąc to jego dłoń znalazła się na dłoni szkieleta - Błagam... 
- Wybacz... ale nie da się bronić czegoś czego już nie ma - po tych słowach ten złożył delikatny pocałunek na jego czole - Jednak nie pozwolę, by cokolwiek ci się stało... 
- Nie chce byś mnie chronił... Chce byś walczył o to miejsce tak jak ja będę- 
- Nie pozwalam ci - jednak te słowa nic nie znaczyły dla krzyża.
- Nie obchodzi mnie to. Chce walczyć o mój dom. I zamierzam stanąć przed Reaper'em... - podniósł się - Nawet jeśli będę sam- -
- Jeśli to zrobisz zginiesz idioto - przerwał mu - Nie licz, że tamci przylecą w ostatniej chwili jak jacyś bohaterowie Cross - westchnął normując oddech - Mam obmyśloną całkiem dobrą kryjówkę w innym kraju. Mam zamiar się tam przenieść i cię wezmę ze sobą rozumiesz? - ten, jednak jedynie zacisnął dłonie.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. Nawet jeśli będę miał zginąć zostanę tu. Rozumiesz? - jego oczy były pełne determinacji.
- Nie. Nie rozumiem. Poza tym jesteś tylko pod wpływem silnych emocji. Prawdziwej odpowiedzi oczekuje w ciągu czterech dni. Wystarczy tylko, że powiesz ,,Chcę pójść z tobą" i wezmę cię ze sobą - Error obserwował byłą miłość z niewykrywalną troską.
- W porządku... Więc do tego czasu nie pokazuj mi się na oczy... 
- Jak chcesz... Pamiętaj, że ta decyzja zależy od tego czy przeżyjesz czy też nie - glicz zerkając na niego ostatni raz, zniknął zostawiając wyniszczonego przez wszystko szkieleta.

Nadszedł czwarty dzień siedzenia samotnie w wielkim budynku. Tak jak powiedział Error wszyscy odeszli. Zostawili miejsce, które zostało dane im przez ich władcę. Został w nim jedynie jedyny lojalny i cień, który obserwuje go przez cały ten czas.
- Jestem niemal pewny, że ktoś przebił się przez barierę ochronną... - rzekł do siebie popijając kubek kakaa - To koniec... - odłożył dokończony napój i wyszedł na korytarz - Nikt nie przyszedł... - otworzył wielkie drzwi i wyszedł przed budynek - I nie przyjdzie... - w jego dłoni pojawił się dużych rozmiarów czerwony nóż. Oczy zaś spotkały się z idącym i otoczonym przez mnóstwo potworów szkieletem.
- Rozumiem, że przez te kilka tygodni zmieniliście styl bycia i staliście się śmieszkami! - Reaper uśmiechnął się - Bo to co widzę to nic innego niż żart! - dając znak swoim ludziom, by nic nie robili powolnym krokiem zaczął się zbliżać - Bariera była tak słaba, że mój pionek się z nią uporał w mig. Wyczuwam także w tym miejscu dwie duszyczki, ale z tego co widzę ten drugi nie zamierza nawet wyjść z ukrycia - gdy był wystarczająco blisko zatrzymał się - Więc Cross... Naprawdę myślisz, że wygrasz ze mną? - 
- ... - w tej samej sekundzie Cross wykonał atak, który równie szybko został odbity.
- Słuchaj krzyżyku. Nie masz takiej siły, by się ze mną równać. Wystarczy tylko, że się zamachnę, a twoja głowa zostanie rozdzielona od ciała - wzruszył ramionami - Jestem także niemal pewny, że jedyne co byś zdziałał to zabicie paru moich pionków. Brakuje ci ducha walki! - ożywił się nagle - W takim razie, byś miał jakiekolwiek nadzieje na zwycięstwo ze mną nie będę używał broni i zakryje dłonie byś przypadkiem nie zginął od mojego dotyku! - kosa jaką dzierżył zniknęła, a na dłoniach pojawiły się rękawiczki - I co myślisz? Teraz jesteś w stanie mnie pokonać? - zaśmiał się, a Cross jedynie zacisnął ręce.
- ... - powiedział nim wykonał kolejny nieudany atak.
- Zachowujesz się jak dziecko - kolejny unik przed ostrzem - Jesteś uparty i głupi - w jednej chwili za pomocą lewej dłoni złapał nóż wycelowany wprost w jego szyję - Wow! Blisko było! - uśmiechnął się szeroko mimo braku szczęścia - Ale koniec tej zabawy. Muszę w końcu z dokładnością przejrzeć bibliotekę Nightmare'a... Oh! I powinienem odwiedzić jego grób. W końcu muszę mu wygarnąć własną wygraną czyż nie? - Cross mimo prób odebrania broni nie miał tyle sił. Zamiast, więc dalszych prób odsunął się tworząc mnóstwo ataków dookoła wroga - Więc powiesz mi pod jakim drzewem go zakopaliście? - ataki wystrzeliły, jednak nie zrobiły nawet nacięcia na jego kościach - Ehh... Że też akurat ty tu zostałeś. Małomówny Cross - w jednej sekundzie pojawił się przed nim i złapał za gardło przygniatając do ziemi - Jako, że nigdy nie słyszałem twojego głosu pozwolę ci powiedzieć twe ostatnie słowa. Znaj mą litość - w tej chwili wzrok szkieleta przeniósł się na najbliższe drzewo, gdzie siedział jego wierny obserwujący go cień. 
- Nie pójdę z tobą... Wybacz... - w tej samej chwili cień zniknął, a pozostawiony Cross zamknął oczy. 

***

Wooo
2768 słów

W końcu dokończyłam ten rozdział!

Jeeeej!

Pragnę jeszcze tylko dodać, że książkę tą zaczęłam pisać ponad rok temu bo w marcu 2022, ale ze względu na mojego lenia zostawiłam ją wracając do niej w tym roku czyli 2023. Chodzi mi tylko, że początkowe rozdziały mogą być pisane lekko inaczej. Mam nadzieję, że nie będzie to sprawiać kłopotów. I jeśli pojawią się jakieś błędy proszę mi o nich napisać, a postaram się je poprawić.
Oh i również rozdziały będą pojawiać się co trzy dni, ze względu, że dalej mam napisane tylko 16 rozdziałów, a moja wena czasem nie chce współpracować, dodatkowo jest też szkoła.
W zasadzie jak tam idzie wrzesień?
Mi ciężko, mimo, że to dopiero pierwszy tydzień :/

Stratne Życie||Multiship Sans AuOnde histórias criam vida. Descubra agora