Rozdział 4

6.4K 311 35
                                    

Oczy musiały mi się w końcu zamknąć, mimo strachu i krążącej w żyłach adrenaliny, bo obudziło mnie głośne dudnienie i czyjś spanikowany krzyk.

Przez jedną rozkoszną sekundę, nie miałam pojęcia gdzie jestem. Nieświadomość jednak zniknęła, kiedy krzyk rozbrzmiał ponownie, sprowadzając mnie brutalnie na ziemię.

Stłumiona muzyka przedzierała się przez ściany, ale krzyk brzmiał gdzieś zdecydowanie bliżej. Usiadłam na łóżku, odgarniając z twarzy brązowe włosy i spojrzałam w stronę drzwi.

Dudnienie się ponowiło. Nastawiłam uszu, dochodząc do wniosku, że ktoś uderzał w drzwi, a dźwięk był coraz bliżej. Wyskoczyłam z łóżka, czując rosnący niepokój.

Niepewnie podeszłam do drzwi, a dźwięk basów mieszał się z moim szybko bijącym sercem.

Walenie w drzwi znowu uniosło się w powietrzu. Zaraz potem dołączył do niego spanikowany okrzyk: „Pomocy!".

Wiedziałam, że nie powinnam otwierać drzwi. Houston wyraźnie powiedział, że nie wolno mi wychodzić. Pod żadnym pozorem.

Ale co jeśli wybuchł pożar? Jeśli na dole wszystkich mordują? Gdzie do cholery byli ci który mieli mnie pilnować? Czy nie powinni jakoś zareagować?

Adrenalina uderzyła mi do głowy, a panika zaciskała się na gardle jak imadło.

Dłoń mi drżała, kiedy położyłam ją na metalowej klamce. Nacisnęłam ją a drzwi ustąpiły, otwierając się z ledwo dosłyszalnym skrzypieniem.

Korytarz pogrążony był w półmroku, rozproszonym jedynie małą naścienną lampką, wiszącą na początku korytarza. Miałam wrażenie, jakby świat zatrzymał się w zawieszeniu, mimo że muzyka stała się dużo głośniejsza.

Zamrugałam zaskoczona, patrząc na dziewczynę, pukająca do drzwi naprzeciwko mojego pokoju. Odwróciła się szybko w moją stronę, a jej rozmazane błękitne oczy, patrzyły na mnie z czystym przerażeniem. Była młoda. Nie mogła mieć więcej lat niż ja. Miała na sobie krótką skórzaną spódniczkę i potargany żółty top.

— Potrzebuję pomocy — powiedziała, kiedy wychyliłam głowę. Nadal zaciskałam mocno rękę na klamce, gotowa w każdej sekundzie zamknąć drzwi. Prospektów nigdzie nie było.

Wskazała ręką przed siebie i dopiero wtedy dostrzegłam, że na podłodze ktoś leżał. Nowy zastrzyk adrenaliny wystrzelił w moje żyły, sprawiając że włoski na karku stanęły mi dęba.

— Nie wiem co robić — mówiła nadal dziewczyna, chwytając się za głowę. Włosy w kolorze brudnego blondu miała poplątane i sprawiała wrażenie oszalałej. Kiedy spojrzałam w jej oczy dostrzegłam nienaturalnie rozszerzone źrenice. — Suzie... ona... upadła i nie wiem co robić, ona chyba nie oddycha.

Powiodłam spojrzeniem do dziewczyny leżącej na ziemi. Jej głowa odwrócona była w moją stronę, a jej powieki były zamknięte. Była chorobliwie blada, co potęgowały pomalowane na krwistoczerwony kolor usta.

Zawahałam się przez chwilę, słysząc w głowie głos Houstona. Ale cholera, czy naprawdę mogłam zamknąć tej dziewczynie drzwi przed nosem?

— Powinnaś poszukać kogoś innego — powiedziałam cicho. — Ktoś na dole powinien pomóc. Może wezwać karetkę. — Mocniej zacisnęłam ręce na klamce. — Nie mam telefonu.

I nawet nie znam adresu, chciałam dodać, ale w tej samej chwili dziewczyna leżąca na ziemi, dostała drgawek.

Z ust blondynki wydobył się wysoki pisk i osunęła się po ścianie, trzymając za głowę. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

Jego własność (Hellhounds MC #2)Where stories live. Discover now