35

186 20 3
                                    

Sama nie wiesz, jak do tego doszło.

Dałaś z siebie wszystko, ale margines błędu był zbyt duży. Miałaś cały plan pod kontrolą, nadal masz - po prostu jesteś zbyt zrezygnowana.

Jest tak cholernie zimno. Wiatr wieje ci w oczy, lodowate powietrze mrozi palce. Twoje usta są tak popękane, że krwawią. Nie próbujesz wstać. Na zewnątrz jest jeszcze zimniej.

W plecaku masz termos z ciepłą herbatą. Skostniałym palcami odkręcasz zakrętkę i wypijasz ostatnią krople cieszy. Wylewasz resztki ciepłej wody na ręce i wcierasz je za uszami.

Wojna znowu się przedłużyła. Na froncie spędziliście o kwartał dłużej niż mieliście. Musieliście kryć się wśród drzew, uciekać przed tytanami na otwartych przestrzeniach i bóg jeszcze wie co. Straciłaś wielu ludzi, a teraz jedyne co czujesz, to zmęczenie.

Od ostatniego momentu gdy widziałaś Levia, minęły trzy miesiące.

Miesiące bez jego oczu i włosów opadających na czoło. Bez dotyku i karcących spojrzeń.

Akurat teraz masz powód o nim myśleć. Utraciłaś kontakt ze swoimi jednostkami, wyczerpałaś zapasy ciepłego picia i została ci tylko jedna saszetka herbatników.

No i jeszcze ta cholerna zima. Przyszła zupełnie niespodziewanie, akurat gdy wreszcie udało wam się pozbierać. Śnieg osiadł na ziemii, a wasze konie zamarzały z zimna.

Rozpalaliście ogniska na truchłach własnych przyjaciół. To był koszmar. Ostatni miesiąc musiałaś przeprowadzić kadetów przez śnieżycę, aż w końcu dotarliście do miejsca, w którym dało się polować.

Została ci dwunastka ludzi. Najsilniejsi z młodszych kadetów, dziewczyna która wróciła na służbę po operacji kolana, dwóch ochotników z podziemia i oczywiście Armin, Sasha i Connie. Nie wiesz gdzie teraz są, ale jeśli się nie wydostaniesz, możesz zginąć.

Armin z Sashą pojechali na północ, aby zbliżyć się do murów i znaleźć jakieś wsparcie. Przez warunki pogodowe nie macie żadnego kontaktu z innymi dowódcami. Równie dobrze moglibyście być ostatnimi osobami na ziemii, ale nie wiedzielibyście tego.

Reszta twojej drużyny, o ile w ogóle żyje, powinna być niedaleko. Kazałaś im iść bez ciebie - obiecałaś, że spróbujesz ich znaleźć, ale teraz zaczynasz w to wątpić.

Oto miałaś okazje odbyć latwą śmierć w ruinach jakiegoś opuszczonego budynku. Connie zostawił ci koc i prawdopodobnie marznie teraz z zimna. Umieranie było by bardzo egoistyczne z twojej strony. Nie widzisz jednak innego wyjścia.

Na skraju śmierci byłaś tyle razy, że nie próbujesz nawet tego liczyć. Próbowałaś umrzeć, ściągnąć na siebie ulgę nie jeden raz, ale akurat dziś wydaje się być właściwy. Zamarzniesz z zimna, twoje serce zamieni się w kostkę lodu, którą musiałaś dźwigać w klatce piersiowej przez tyle miesięcy.

To będzie dobra zemsta, myślisz. Na człowieku który próbował cię ratować, ale skazał też na okropny ból. Gdyby naprawdę mu zależało, pozwolił by Ci zdechnąć zanim wogle się w to wpakowałaś.

Teraz drżysz z zimna i sięgasz do plecaka po bandaż.

Nie używałaś go od bardzo dawna. Oszczędzaliście zapasy jak tylko mogliście od samego początku. Pozwalałaś Arminowi kierować nad strategią, podczas gdy ty zajmowałaś się utrzymaniem szyku.

Okazuje się, że dowodzenie ludźmi to sztuka nie do opanowania. Jesteś w tym beznadziejna, ale pocieszył cię Armin - nikt nie jest dobry w braniu odpowiedzialności za ludzkie życie. Można być złym albo gorszym. Ty byłaś tylko zła.

call me captain // attack on titan (LEVI x READER)Where stories live. Discover now