prolog

781 49 123
                                    

Ten świat był okrutny. Wiedziałaś to wcześniej niż ktokolwiek inny.

Po raz pierwszy zdałaś sobie z tego sprawę, mając dwanaście lat. Siedziałaś wtedy na blacie kuchennym, twoje nogi zwisały bezwładnie, nie sięgając podłogi.

Twój ojciec krzyczał na matkę ostrzej niż zazwyczaj. Zagryzłaś policzek, na języku poczułaś słony smak krwi. Nie reagowałaś, nawet gdy mężczyzna zamachnął się i wymierzył jej cios prosto w bark.

Myślałaś, że to jest właśnie piekło - wczesne poranki, ciche obiady, chowanie się pod kołdrą by nie słyszeć dźwięków tłuczących się talerzy.

Pewnego dnia twoje dłonie drżały bardziej niż zwykle. Miałaś piętnaście lat, pod oczami wykuły ci się blade sińce.

Wbijałaś wzrok w potrawkę z kurczaka, starając się uniknąć przestraszonego wzroku mamy. Akurat nabijałaś na widelec kawałek mięsa, gdy otworzyły się drzwi do mieszkania.

Do domu wszedł ojciec. Jego twarz pokryta była dwudniowym zarostem, w dodatku śmierdział alkocholem. Skrzywiłaś się.

- Gdzie reszta pieniędzy? Daj mi je. Potrzebuję ich. -

Czy znowu wdał się w bójkę z lokalnymi władzami? Zacisnęłaś dłoń na ostrzu noża kuchennego.

- Odpowiedz mi, kobieto! -

Matka się nie odzywała. Nawet ona miała swoją dumę. Opuściła głowę, tak, że kosmyk ciemnych włosów przykrył siniak na jej szyi.

Mężczyzna złapał ją za kołnierz. Przełknęłaś ślinę. Kątem oka zobaczyłaś, jak ojciec policzkuje mamę. Chciało ci się płakać, ale gula powstająca w twoim gardle szybko przerodziła się w gniew.

Krzyczał coraz głośniej. Głowa bolała cię niemiłosiernie, upuściłaś sztuciec na talerz z brzękiem i zamknęłaś oczy. Nie mogłaś tego znieść. Byłaś zmęczona.

Byłaś wściekła.

Ojciec nauczył cię jednego - gry w strzałki. Gdy byłaś bardzo mała, zabierał cię do lasu i razem rzucaliście do celu. Jego szorstkie dłonie pokazywały ci, jak dobrze złapać rzutkę, by trafiła w sam środek tarczy.

Kto by pomyślał, że właśnie to kiedyś go zabije.

Zanim się zorientowałaś, ostrze kuchennego noża znalazło się w szyi twojego kochanego ojczulka. Mężczyzna spróbował złapać oddech. Twoje serce biło jak szalone, gdy ten osunął się na podłogę.

Matka załkała cicho. Byłaś oszołomiona tym, co właśnie zrobiłaś. Krew wsiąkała w dębową podłogę. Niemal wyczułaś ten moment, gdy serce ojca przestało bić.

Świat jest okrutny, pomyślałaś znowu.  Jeśli czegoś chcesz, sam musisz to wziąć.

Trzy dni później w gazetach pojawiło się ogłoszenie: Sayuri Y/S zaginął w nieznanych okolicznościach. Garstka żołnierzy odwiedziła twoje mieszkanie. Zapłakana opowiadałaś im o zaginięciu, pilnując by nie zauważyli ran na twoich dłoniach, które nabyłaś od wielogodzinnego szorowania podłogi. Gdy strażnicy wyszli, otarłaś łzy z kącików oczu.

Minęło dużo czasu, zanim na nowo uwierzyłaś w szczęście. Mama znalazła sobie nowego partnera - tym razem bardziej zrównoważonego. Siniaki zniknęły z jej skóry, zamiast nich pojawił się cień uśmiechu i żywe rumieńce na policzkach.

Słońce zaczynało świecić. Skończyłaś osiemnaście lat i zaczęłaś pracę w pobliskiej piekarni. Oddychałaś świeżym powietrzem i przez chwilę czułaś się dobrze.

Minęły trzy lata, a potem w mieście pojawili się tytani.

Byli przerażający, to fakt. Ich wielkie łapska wyszarpywały ludzi z ruin domów. Kopniakami niszczyli budynki, a ich kroki potrząsały ziemią.

Wiedziałaś, że musicie uciekać. Chwyciłaś serwete ze stołu i otarłaś spocone dłonie. Zawołałaś matkę i jej chłopaka i wybiegłaś z domu.

Ludzie panikowali. Niemal się przewróciłaś, gdy jakiś mężczyzna trącił cię ramieniem. Dałaś znak swojej rodzinie i obróciłaś się.

Już miałaś pędzić przed siebie, gdy nagle usłyszałaś rozdzierający krzyk.

Yasu - tak nazywał się nowy mąż matki. Był ułożonym mężczyzną o śmiertelnie poważnych oczach, zawsze nosił brązowe trzewiki i koszule szyte na miare.

Teraz był on jedynie mokrą, ciemno-czerwoną plamą. Szybko zorientowałaś się, że przygniotła go ściana pochodząca z domu waszych sąsiadów. Jego dłoń wyrastała spod ciężkiego kamienia w nienaturalnym położeniu, z koszuli zostały jedynie postrzępione kawałki jedwabiu. Matka znowu zaczęła krzyczeć i na twoich oczach upadła na kolana

Potrzebowałaś chwilę, żeby ochłonąć. Oderwałaś wzrok od zmasakrowanych zwłok i dopadłaś ramienia matki.

- Mamo, wstań. Mamo, musimy uciekać. -

Kobieta nie odpowiadała. Zamiast tego wydała z siebie głośny jęk.

- Nie mogę go stracić. Nie znowu! -

Jeszcze raz spróbowałaś ją odciągnąć, ale za nic w świecie nie chciała się ruszyć.

Z oddali widziałaś zbliżającą się sylwetkę tytana. 

W twoim brzuchu pojawiła się ta sama mieszanka uczuć, jaką poczułaś wtedy, gdy posłałaś sztylet prosto w ciało twojego ojca. Gniew i bunt narastający pod twoimi paznokciami.

Rzucilaś matce zdenerwowane spojrzenie. Łzy skapywały z jej policzków. Znowu zobaczyłaś w niej kobietę, która bita przez męża zawsze siedziała cicho.

Ty nie miałaś tego luksusu, by pozwolić sobie na łzy. Zamknęłaś oczy na kilka sekund i podjęłaś decyzję.

Obruciłaś się na pięcie i pobiegłaś, tak szybko jak tylko mogłaś. Odnalazłaś konia, pociągnęłaś za wodze i pojechałaś przed siebie.

Wkrótce stałaś na deskach statku płynącego za mury Rose. Nieprzytomnie patrzyłaś na kołyszącą się wodę. W twoim sercu powoli umierała nadzieja na to, że matka jednak się uratowała.

Jakiś dzieciak po twojej lewej zaczął płakać. Zacisnęłaś zęby.

Świat jest okrutny, skwitowałaś w myślach.

𓍊𓋼𓍊𖡼.𖤣𖥧𖡼.𖤣𖥧𓋼𓍊𓋼

hej.

wygląda na to, że napisałam kolejnego fanficka. jakieś dwa miesiące temu nie mogłam spać. była siódma rano, chwyciłam za telefon i zaczęłam tworzyć.

teraz mam 15 tys. słów w telefonie i nie mam pojęcia, kiedy się tutaj pojawiły.

zapraszam do czytania. wciąż pracuję nad rozdziałami i brakuje mi niektórych scen, ale obiecuję wstawiać rozdziały regularnie. czytajcie, bo warto. nie pogardzę komentarzami czy gwiazdkami.

pozdrawiam, trzymajcie się ciepło. mam nadzieję, że oglądanie nowych odcinków aot nie wysysa z was całej energi do życia.

na sam koniec przewodnik po skrótach:

Y/N - your name (twoje imię)
Y/S - your surnname (twoje nazwisko)
H/N - horse's name (imię konia)

love <3

call me captain // attack on titan (LEVI x READER)Where stories live. Discover now