14

287 29 35
                                    

W końcu gips zamienia się w zwykły materiał, powoli dochodzisz do zdrowia i choć wcześniej nikt w to nie wierzył - niedługo może będziesz nawet mogła wrócić na pole bitwy.

Levi przychodzi do ciebie tuż po tym, jak pielęgniarki oznajmiły, że najwyższy czas pozbyć się bandarzy. 

- Powiedziały, że mogę je zdjąć sama. -

Tłumaczysz dumnie.

- Więc czemu jeszcze tego nie zrobiłaś?

- Czekałam z tym na ciebie -

Levi przewraca oczami

- Niby jak mam w tym pomóc?

- Nie wiem. Ten na ręce jest jednym z najgorszych, myślałam, że może się na tym znasz.

- Co z nim nie tak? -

Obracasz rękę pod światło. Usztywniający patyczek owinięty białym materiałem.

- Trochę swędzi. Coś jakby czegoś tu brakowało. Wiesz o co mi chodzi? -

Levi patrzy na ciebie dziwnym wzrokiem.

- Nie. -

Usadawia się obok ciebie na jego krześle.

- Miejmy to już za sobą. -

Zagryzasz policzek i przez chwile gapisz się na swoją dłoń. Powoli odwijasz nadgarstek z bandaża. Idzie dość szybko, od razu widzisz już zarys ręki. Pospiesznie uswabadzasz dłoń, aby móc ją obejrzeć.

Nagle widzisz coś dziwnego. Przez chwilę wydaje ci się, że to złudzenie. Podnosisz prawą rękę do światła.

- Levi… -

Zaczynasz niepewnie. 

- GDZIE JEST MÓJ PIERDOLONY PALEC?! -

Mężczyzna lekko podskakuje.

- Nie musisz tak krzyczeć, bachorze.

- JA NIE MAM PALCA!

- To prawda.

- GDZIE JEST MÓJ PALEC?!

- Prawdopodobnie gdzieś w Hiroszimie.

Otwierasz usta. ŻE. CO.

Chcesz coś powiedzieć, ale nie masz pojęcia co. Wpatrujesz się w miejsce, gdzie wcześniej znajdował się twój palec wskazujący. 

A potem patrzysz na Levi'a. Wygląda na takiego zdezorientowanego.

Wzdychasz ciężko i opadasz na poduszkę.

- To obrzydliwe. -

Mówisz półgłosem, krzyżując ramiona. 

- Co? 

- To wszystko. Te łóżka, i te kwiaty, i bandaże poplamione krwią. Chyba zwymiotuje.

- Ani się waż. Poza tym, nie wiem o co ci chodzi. -

Wzdychasz i obracasz się bok. 

- Ja też sama nie wiem. -

Patrzycie na siebie przez chwilę. Nagle robisz się smutna i cholernie zmęczona. Za oknem widać już zachodzące słońce przysłonięte przez chmury. 

- Levi. -

Mężczyzna podnosi wzrok.

- Zostań dziś ze mną. -

Ciche słowa prośby wypływają przez twoje usta. Przez chwile słyszysz szyderczą ciszę, która ciągnie się całe kilka długich sekund. Odpowiedź jednak przychodzi.

- Pójdę po pościel. 

Gdy robi się ciemno, przewlekacie poduszki i składacie razem ubrania. O tej godzinie zwykle przychodzą lekarze sprawdzić twój stan zdrowia, ale od dawna przestali już tu nawet zaglądać ze względu na Levia. 

Układacie pościel. Levi w milczeniu patrzy na ciebie.

Przesuwasz się na bok, robiąc miejsce obok siebie na łóżku. Chwila wachania przyspiesza twoje tętno, ale zaraz rusza z miejsca i wchodzi pod pierzyne. Nie mija chwila gdy leżycie obok siebie na plecach, patrząc na szpitalny sufit. Wasze ramiona się stykają.

- Gdy nikogo nie było. -

Mówisz, wpatrując się w zimną biel. 

- Liczyłam kafelki. Jest ich tutaj 34. Każdemu nadawałam imię jednego zmarłego kadeta. -

Przewracasz się na bok, twarzą do Levia.

- Nigdy ich nie starczyło. -

Układasz przed sobą uszkodzoną dłoń.

- To wygląda tak… żałośnie. -

Stwierdzasz zrezygnowana.

- Nie widzę w tym nic żałosnego. -

Stwierdza kategorycznie Levi.

- Kapitan Erwin stracił całą rękę… -

Podnosisz wzrok zaciekawiona.

- Kapitan Erwin? O nim mi nie opowiadałeś. -

Levi spogląda na ciebie. Oczywiście wiesz, kim był dowódca Erwin, ale nigdy nie miałaś okazji nawet z nim porozmawiać.

- Ja… -

Ackerman obraca się w twoją stronę.

- Opowiem ci, ale spróbuj zasnąć. -

Kiwasz głową. Przymykasz oczy i próbujesz się zrelaksować.

- Poznałem go gdy mieszkaliśmy jeszcze z Farlanem i Isabel. -

- Wtedy kiedy…?

- Tak. -

Mruczysz potakująco.

- Gość wpakował mnie w kałuże błota. Był silny i bezwzględny. Na początku go nienawidziłem. -

Jego głos jest ochrypły, ale spokojny. Słuchasz go, nie otwierając oczu. Co jakiś czas, upewnia się czy jeszcze nie śpisz, ale wtedy prosisz go by opowiadał dalej.

Po pewnym czasie rzeczywiście robisz się senna, ale gryziesz się w język i słuchasz jego opowieści. Nagle jego głos cichnie i gwałtownie przerywa.

- Levi? -

Szepczesz cicho, ale nie odpowiada. Ostrożnie otwierasz oczy i zauważasz, że kapitan śpi. Przez chwilę patrzysz, jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada. Wygląda spokojnie. 

W końcu sama zasypiasz. 

𓍊𓋼𓍊𖡼.𖤣𖥧𖡼.𖤣𖥧𓋼𓍊𓋼

Funfact: Hange wielokrotnie była zmuszana do kąpieli przez Levia. Isayama twierdzi, że czasami nawet mężczyzna uderzał ją w głowę i mył, gdy ta straciła przytomność.

Cudowny człowiek. Chory człowiek.

love <3

call me captain // attack on titan (LEVI x READER)Where stories live. Discover now