• XV •

455 49 173
                                    




Artystka z fascynującym dniem.

           To był przyjemny poranek.

           Pomimo deszczowej pogody, gdy się obudziła, otaczało ją samo ciepło. Słyszała, jak za oknem pada deszcz, ale nie dochodził do niej żaden chłód. Nie chciała jeszcze wstawać, więc wtuliła twarz w ładnie pachnącą postać leżącą tuż obok, której ramiona ją otaczały, zapewniając ochronę przed rześkim porannym powietrzem, które wpadało przez uchylone okno.

             Niestety, ku rozczarowaniu Lily, Adrastos poruszył się, aby sprawdzić godzinę na zegarze, niszcząc szansę na udawanie, że nie nadeszła jeszcze pora pobudki. Sam chłopak również nie był z tego powodu szczególnie zadowolony, więc postanowił poleżeć jeszcze chwilę w łóżku z zamkniętymi oczami, nie wypuszczając rudowłosej ze swoich objęć.

— Nie musimy jeszcze wstawać — mruknęła nieprzytomnie Lily, nie otwierając oczu. Adrastos westchnął, bo on sam wolałby jeszcze z nią pospać albo przynajmniej poleżeć, ale praca go wzywała, a Sammy miał zbyt dobre argumenty, aby przypilnować jego punktualności.

— Ja muszę — przypomniał jej niechętnie, na co zapewne zmarszczyła nos z niezadowoleniem, ale nie mógł być w stu procentach pewny, bo ciągle nie otworzył oczu.

— Udawaj, że nie musisz — odparła niemal natychmiast, mocniej zaciskając ręce wokół jego pasa, jakby myślała, że w ten sposób go uwięzi i nie pozwoli, aby zniszczył poranną sielankę. — Zostańmy cały dzień w łóżku.

            Adrastos uchylił powieki, żeby na nią spojrzeć. Poruszył ręką ukrytą w kołdrze i położył ją na biodrze dziewczyny. Delikatnie pogłaskał ją kciukiem, wędrując wyżej wzdłuż jej boku. Ukrył dłoń pod jej koszulką, zatrzymując swoją dłoń na wcięciu talii. Zamruczała z aprobatą, rozciągając się i wtulając bardziej w jego klatę piersiową. Uśmiechnęła się.

— To bardzo kusząca propozycja — przyznał, bo chętnie by na nią przystał. Niestety był zmuszony z niej zrezygnować, więc zabrał rękę spod jej koszulki, na co oburzona Lily otworzyła oczy. — Ale niestety muszę zaraz wstać.

          Lily burknęła coś niewyraźnie pod nosem i chwilę później zmusiła go do położenia się na plecach. Weszła na niego i położyła całym ciałem, jakby chciała go przygwoździć do łóżka. Najwyraźniej ciągle nie nauczyła się, że Adrastos był od niej silniejszy i zmienienie ich pozycji nie stanowiła dla niego żadnego problemu. Chwilę potem rudowłosa leżała już pod nim i uśmiechała się chytrze, jakby taki był plan od samego początku.

Nachylił się, aby szybko ją pocałować zanim wstanie i zacznie się szykować, ale najwyraźniej ciągle był zbyt zaspany i źle wycelował. Jego usta wylądowały niedaleko kącika tych jej, na co parsknęła śmiechem.

— To było celowe — skłamał z delikatnym uśmiechem i, aby potwierdzić swoje słowa, znowu pocałował ją w policzek. I w czubek nosa. Powoli obcałował całą jej twarz, tym razem celowo omijając usta.

— Z pewnością — zaśmiała się, unosząc ręce do góry, żeby zapleść je wokół jego szyi i schować dłonie w blond włosach, nie denerwując się, że je poczochra, bo ciągle były w porannym nieładzie. Przymknęła oczy i zamruczała z przyjemności, gdy Adrastos powędrował pocałunkami wzdłuż lini szczęki, powoli schodząc na jej szyje.

— A ty się dziwisz, że nazywam cię kotem — mruknął rozbawiony, nie odrywając ust od jej skóry. Czuła, że się uśmiecha. Chwyciła mocniej jego włosy i pociągnęła za nie delikatnie, zmuszając go tym samym do chwilowego zaprzestania pocałunków. Patrzyli przez chwilę w swoje oczy i w tym samym momencie przymierzyli się do zamknięcia dystansu pomiędzy ich ustami.

• Wiśniowe Marzenia • Lily L. PotterWhere stories live. Discover now