32. WYBUDZENIE

106 8 0
                                    

Kocham tę piosenkę - musiałam ją dodać. Ach!
Jeśli czytasz to zostaw po sobie ślad!

Jechaliśmy dosyć długo ale po dotarciu na ścieżkę, przy której ostatnim razem Scott razem z pierwotnymi zostawili auto, musieliśmy iść pieszo. Camaro nie przeżyłoby przejażdżki po lesie, więc w tym momencie bardzo ubolewałam nad tym, że nie jedziemy jeepem Stilesa. 

- Prosto w paszcze lwa mówisz? - Zaczął chłopak drapiąc się po brodzie i patrząc w dal na gęsto rozpościerające się  drzewa. - Po tylu latach koczowniczego stylu życia, zastanawiam się czemu nie zbudowaliśmy chatki w lesie. - Zakpił patrząc na Scotta, który roześmiał się radośnie. 

- Nie wszystko stracone, zawsze możemy o tym pomyśleć. 

- Tak, chatka Baby Jagi, zwabiająca potencjalne ofiary. Łaaaa! - Udawał, że straszy nas i potknął się o korzeń wystającego drzewa. 

- Kto byłby Babą Jagą? - Zapytałam mrużąc brwi, wspinając się coraz wyżej, dotykając pobliskie drzewa. Scott podał rękę swojemu kumplowi a ten pospiesznie wstał, otrzepując spodnie z zaschniętych liści. 

- Pewnie, że Scott. - Powiedział z przekąsem. - A w każdą pełnię urządzalibyśmy huczne przyjęcia. 

- Jesteś nienormalny. - Podsumowałam, spoglądając na niego z rozbawieniem na twarzy.

Doszliśmy wreszcie na polanę, na której rozłożone były namioty, a czarownicy krzątali się pospiesznie w jedną i drugą stronę. Atmosfera była rozluźniona, wszędzie słychać było śmiechy i zabawę. Jedni popijali alkohol przy ognisku a drudzy tańczyli roześmiani. Podniosłam brwi widząc ten żenujący widok ale mój wzrok padł na namiot, w którym wcześniej widziałam ciała Eleny i wampira. 

- Nie myśl nawet o tym, żeby nas zatrzymać. - Scott spojrzał na mnie z przekąsem a ja tylko uśmiechnęłam się. 

- Widocznie lubicie misje samobójcze, jeśli tak bardzo upierasz się przy tym żeby jednak tam iść. Nie pamiętasz co się wydarzyło poprzednim razem? - Założyłam ręce na piersi, patrząc na niego z góry.  - I jeszcze zmuszasz mnie, żebym pozwoliła na to by Stiles tam wszedł. 

- Ja Cię nie szantażowałem. - Powiedział szybko, robiąc głupkowatą minę. - Bardzo Cię lubię, ale wolałbym oddychać jeszcze przez kilka następnych lat. - Scott spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami, jakby nie dowierzał w to co słyszy. 

- Więc zostaniesz. Jak uwolnimy pierwotnych, pokażesz im drogę do samochodu. 

- Nie zmieścimy się wszyscy .- Zauważył Stiles.

O tym nie pomyślałam, ale postanowiłam nie zawracać sobie na razie głowy takimi szczegółami.  Pociągnęłam Scotta za rękę i udaliśmy się za najbliższe drzewo, przybliżając się do namiotu, w którym ustawione były trumny. 

- Czujesz coś? - Zapytałam Scotta a on kiwnął twierdząco głową. To znaczy, że wszystko jest na swoim miejscu, a czarownice zbierają szyki, żeby zwiększyć swoją moc. 

- Ale na całej polanie nie czuję zapachu pierwotnych. - Westchnął.- Ell zaczynam poważnie rozważać, że to zasadzka. - przełknął ślinę, patrząc na mnie z niepokojem.

Mój kącik ust delikatnie drgnął, objęłam jego policzek a on zamknął oczy, napawając się moim dotykiem. 

- Nie rozpraszaj moich myśli. - Uśmiechnął się błogo i przysunął bliżej mnie. - Jeśli to naprawdę zasadzka.. 

Never Stop Believing / ScottMcCall / The OriginalsWhere stories live. Discover now