22. SKRĘPOWANIE

132 9 1
                                    

- Scott?! - nastała głucha cisza. - Scott!! Do cholery zejdź na dół! - Wilk, który był wtulony we mnie wzdrygnął się i złapał za głowę nieprzytomny. Spojrzał na mnie zaniepokojony. 

- Niech to szlak! - Odrzucił kołdrę na bok i założył szybko bokserki i koszulkę. Przeczesał włosy a ja spojrzałam na niego pytająco i usiadłam na łóżku. 

- O co chodzi? Przecież wszystko jest w porządku..Nawet lepiej niż w porządku. - Uśmiechnęłam się i westchnęłam głęboko, czując narastającą falę pozytywnych uczuć aż w żołądku. Unosiłam się nad ziemią a nawet.. trzy metry nad niebem.. 

- Tak byliśmy zajęci sobą, że zapomnieliśmy posprzątać na dole. - Podbiegł do mnie i pocałował mnie szybko w usta. - Zaraz wrócę. 

- Scott!! Na miłość Boską, jesteś w ogóle w domu!!? - Melissa była zniecierpliwiona a mogłabym powiedzieć, że wręcz przestraszona. Założyłam szybko białą koszulkę chłopaka, która sięgała mi do połowy ud. Nie miałam zbyt wielkiej alternatywy, z moich wczorajszych ubrań zostały tylko strzępy. Stanęłam na schodach tak żeby być niewidoczna dla kobiety. Przyznam szczerze, że trochę się krępowałam, szczególnie, że mój ubiór świadczył tylko o jednym. 

- Co to ma być do cholery!? - Melissa złapała się za głowę rozglądając się po kuchni a Scott stał zakłopotany i przeczesywał nerwowo włosy. Uśmiechnęłam się do siebie, widząc jak się miota chcąc wymyślić jakieś sensowne wytłumaczenie. 

- Miałem wczoraj nerwową rozmowę z Klausem. - Unikał jej wzroku i zacisnął wargi, wiążąc ręce na piersiach. 

- Z Klausem? - Zapytała patrząc na niego przenikliwie. - Zaprosiłeś kolejnego pierwotnego wampira do tego domu? Co się z Tobą ostatnio dzieje?! 

- Mamo to nie tak. wszystko Ci wytłumaczę. - zaczął przesuwać się do niej bliżej, gestykulując rękami. - Wycofuję to. NIe było żadnego Klausa ale to.. skomplikowane. 

- Skomplikowane, mówisz. - Pokiwała głową i zagryzła wargę. Chciałam zejść niżej ale schody zaskrzypiały a ja zamknęłam oczy. Wzrok kobiety skierował się w moją stronę. 

- Ellie. - Powiedziała patrząc na mnie przenikliwie. - Kiedy wróciłaś? - Zeszłam powoli, stając obok niej. Spojrzała się na mnie ze zdumieniem, widząc w co jestem ubrana. - O mój Boże.. Pokłóciliście się? - zapytała zdenerwowana. 

- Nie.

- Tak. - Odpowiedzieliśmy jednocześnie. 

- Mamo wszystko jest w porządku. Ellie wróciła wczoraj, później wszystko Ci opowiem. - Patrzyła na nas z gniewem wypisanym na twarzy.

- Ciągle się kłócicie. Na każdej płaszczyźnie. - Powiedziała zrezygnowana. - Następnym razem wyjdźcie na zewnątrz zanim zdemolujecie mi dom. 

- Ale my się nie kłóciliśmy. - Powiedział Scott pospiesznie i za chwilę tego pożałował. Unikał jej wzroku a ona zrobiła zdumione oczy, patrząc na mnie z przerażeniem .

- Nie.. - Pokiwała głową, patrząc w oczy synowi. - NIe żebym miała coś przeciwko ale.. potłuczone szkło, porozrywane ubrania.. Zaschnięta krew! Czy Wy do końca powariowaliście!?

- Mamo.. 

- Nie chcę tego słuchać! - Powiedziała poważnie. - Idę spać a jak wstanę dom będzie lśnił a ja uznam, że to się nie wydarzyło. 

- Posprzątam. - Powiedział pokornie. 

- A Twój pokój.. - Spojrzał na nią i westchnął głęboko. - Dobra, nie było pytania. NIe wejdę tam przez następne pół roku. - Weszła do swojej sypialni i zamknęła z hukiem drzwi. Spojrzałam się na Scotta zakrywając usta, śmiejąc się cicho.

- No co? - Zaśmiał się rozkładając ręce. - Trochę narozrabialiśmy. - Podeszłam do niego w podskokach i pocałowałam czule w usta.

- Chyba było warto. - Dotknął swoim nosem mojego i przytulił czule odgarniając moje włosy.

- Nigdy nie będę miał dość. - Szepnął mi na ucho. - Kiedy tylko Cię dotykam, przez moje ciało przechodzi prąd podniecenia. - Mruknął przeciągle, szarpiąc mnie za włosy.

- Apetyt rośnie w miarę jedzenia. 

- Więc przechodzę na Twoją dietę. - Zaśmiał się cicho, przybliżając swoje usta do moich ale zadzwonił mój telefon. Opuścił głowę w dół zrezygnowany a ja wypowiedziałam bezgłośnie przepraszam biegnąc na górę. Usiadłam na łóżku i odebrałam. 

- Co jest Elijaha? - Zapytałam i westchnęłam. 

- Gdzie jesteś? - usłyszałam zniecierpliwienie w jego głosie. 

- Wszystko u mnie w porządku.. Czemu pytasz? 

- Zabierz Scotta i przyjdźcie. Musimy omówić coś ważnego.

- NIe mówiłam, że jestem u niego. - Powiedziałam pospiesznie.

- Ellie.. - Westchnął. - NIe zachowuj się jak dziecko. Gdzie mogłabyś być? 

- W każdym innym miejscu… - Chciałam brnąć w to dalej ale zatrzymałam się i westchnęłam. - Dobra… Będziemy za jakiś czas. Mamy coś ważnego do zrobienia. 

- To ważne. Musisz coś zobaczyć. - Rozłączył się a ja spojrzałam w stronę drzwi, przy których stał Wilczek, z założonymi rękoma. 

- Jeden dzień wolnego i przedstawienie trwa od nowa. - Kiwnęłam głową zrezygnowana. - Ellie to jest nienormalne, że Twoje życie polega ciągle na walce o przetrwanie. Musimy to zmienić. 

- Proszę Cię nie zaczynajmy tego tematu. 

- Załatwię tą sprawę z wampirami. Ty się nie mieszaj. - Usiadł obok mnie i spojrzał głęboko w oczy. 

- Nie ma mowy. - Zmarszczyłam brwi i odwróciłam wzrok. - NIe będziesz mi mówił co mam robić. Sama potrafię o siebie zadbać. 

- W to nie wątpię. Daj się wykazać teraz innym. - Uśmiechnął się do mnie z troską a ja odwróciłam się do niego gniewnie i wymierzyłam palcem, który on natychmiast schował w swojej pięści. - Ej.. Nie próbuj się nawet ze mną kłócić. Melissa nie przeżyje kolejnych zniszczeń w tym domu.

- A Ty nie zgrywaj bohatera. - Pokazałam mu język i odsunęłam się od niego na co on zareagował śmiechem. 

- Lubię jak się złościsz. - Zamruczał wymownie i próbował mnie przysunąć do siebie ale się zaparłam i nie ruszyłam z miejsca. Podszedł i przytulił mnie od tyłu, obezwładniając ręce. - Nie każmy im czekać. Sprzątniemy i wychodzimy. - Pocałował mnie w ramię i wstał kierując się do wyjścia. 

- Scott.. - Powiedziałam a on odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco, opierając się o framugę drzwi. - Proszę nie wspominaj o tym Elijah’y. - Wpatrywał się we mnie przez chwilę, przełykając ślinę. Po chwili spuścił wzrok i kiwnął głową. 

- Nie miałem zamiaru nikomu o tym mówić ale.. ok, jak sobie życzysz. - Odwrócił się i zszedł na dół zabierając się do pracy. Wpatrywałam się przez chwilę w okno wiedząc, że kolejne dni nie będą wcale łatwe. Zastanawiałam się wręcz, czy kiedykolwiek będzie normalnie. Westchnęłam i zeszłam z łóżka, schodząc na dół, gdzie czekał nas do ogarnięcia bałagan, jak po zaciekłej walce kilku istot nadprzyrodzonych. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tej nocy a po moim ciele znowu przeszedł dreszcz. Nadszedł jednak czas żeby zebrać się w sobie i zacząć działać, żeby chronić bliskich. Czyli wracałam do normalności. 





Never Stop Believing / ScottMcCall / The OriginalsWhere stories live. Discover now