15. MROK

155 11 0
                                    

Stąpałam boso po zimnej ziemi, czując laskoczace mnie źdźbła trawy. Rozkoszowałam się wonią rosy i ogniska rozpalonego nieopodal. Zwiewna czarna sukienka, w której chodziłam drugi tydzień opinała mocno moją talię, jej tył dotykał ziemi zbierając wszystkie liście a przód odkrywał moje gołe nogi. Poszukiwałam kotwicy, żeby zachować swoje człowieczeństwo a w tym momencie tylko żywioły mogły mi w tym pomóc. Stanęłam nieopodal małego stawu, przyglądając się tafli wody i słuchają rechoczenia żab. Ta symfonia dawała mi spokój.

- Długo będziemy jeszcze tak błąkać się bez celu? - Zapytałam chłodno.

- Nikt nie powiedział, że nie mamy celu. - melodyjny głos to jedyne co słyszałam od dwóch tygodni. Byłyśmy daleko za miastem, błąkając się od wioski do wioski, szukając czegoś, o czym nie wiedziałam. Kalipso zostawiała za sobą wiele spalonych domów, rozsiewając strach i doprowadzając ludzi do obłędu. Zgodnie z umową miała nie zabijać, ale nie było mowy o krzywdzenie niewinnych.

- Kiedy w końcu powiesz mi co zamierzasz? - Zapytałam nie patrząc jej w oczy. Za nami stali jej słudzy, gotowi do ewentualnego wykonania rozkazu, gdyby była taka potrzeba.

- Nie ufam Ci moja mała Ellie. - Zaśmiała się. - Chcę tylko, żeby ktoś do nas dołączył a do tego potrzebuje pewnego przedmiotu. - Mój kącik ust delikatnie drgnął, bo domyślałam się że pragnie sprowadzić demona do naszego świata, na co nie mogłam pozwolić. - Ale żeby wymusić Twoje posłuszeństwo zawsze mogę zaczął torturować Twoich przyjaciół. - spojrzałam na nią z gniewem i obróciłam się szybko, wyrywają miecz z uścisku widma, kierując je w stronę Kalipso. Pozostałych ośmiu jeźdźców, skierowało swoje ostrza w moją stronę a ja zaśmiałam się tylko.

- Nie boję się śmierci. Tnijcie. - Powiedziałam nie spuszczając wzroku z Kalipso, która przyglądała mi się z zaciekawieniem.

- Widzę rezygnację w Twoim oczach a to dobry znak. - uśmiechnęła się i odeszła, zabierając ze sobą swoje widma. Odrzuciłam miecz i westchnęłam głęboko, dotykając ziemi, żeby upewnić się, że jest daleko. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do osoby, z którą kontaktowałam się od pewnego czasu.

- Halo, Ellie! - usłyszałam podekscytowany glos. - Jezu myślałem że już po Tobie!

- Jak on się trzyma? - To było pytanie, które zadawałam zawsze na samym początku.

- Kiepsko.. - Westchnął. - wczoraj przyjechał Elijah'a, obwinia go za wszystko. Wszyscy Cię szukają.

- Nie znajdą mnie. Zadbałam o to. Musisz ich przekonać, żeby odpuścili.

- Ellie, jak mam to zrobić? Scott jest w rozpaczy, praktycznie się nie odzywa, siedzi ciągle w Twoim domu a wampir wcale mu tego nie ułatwia. On się poddał. Słuch po Tobie zaginął! Muszę mu dać jakąś nadzieję!

- Nie możesz. Jak tylko się rozłączę, zapomnisz o tej rozmowie. - Powiedziałam chłodno. Będąc na obrzeżach miasta znalazłam czarownice, która rzuciła czar pozwalający mi dzwonić do Stilesa i uzyskiwać informacje. Gdy przestał słyszeć mój głos, zapominał o całej rozmowie i o tym, że się ze mną kontaktował. Kalipso nie wiedziała o mojej kotwicy, próbowała zrobić wszystko żebym całkowicie wyłączyła człowieczeństwo i poddała jej się bezwarunkowo. Wtedy w łatwy sposób mogłaby odzyskać moc bo nic przyziemnego nie trzymałoby mnie tutaj. Zrzuciłam z siebie brudne ubranie i zaczęłam wolno wchodzić do zimnej wody, która w tym momencie przynosiła mi ukojenie. Pochłaniał mnie ogień, trudno mi było powstrzymać się od robienia złych rzeczy ale wspomnienia przywracały mi trzeźwość umysłu. Ostatnie co zapamiętałam to głębokie spojrzenie ciemno brązowych oczu Scotta, które widziałam za każdym razem gdy zamykałam powieki. Zrobiłam wiele złych rzeczy będąc u boku nimfy. To ja podpalałam te wioski, to ja straszyłam tych ludzi. Musiałam pokazać jej że może mi ufać. Ich przerażone twarze nawiedzały mnie w snach i czułam coraz większy mrok wkradający się do mojego serca.

Never Stop Believing / ScottMcCall / The Originalsजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें