•40.Wielkie umysły myślą podobnie.•

Start from the beginning
                                    

Reakcja?

Rozpierdala Ci to mózg totalnie. Jakby, początek historii a to co działo się od 24 rozdziału, to dwa różne światy. Jakby dwie różne książki.

I myślisz sobie, kurwa, to wszystko co wydarzyło się od tego 24 do 39 rozdziału, teraz, znając początek, po prostu jakby, traci swój sens.
Znając całokształt wszystko wydaje się takie... nierealne. Jakby ten okres był jak jakiś sen a teraz się z niego obudziłeś, zdając sobie sprawę z prawdziwego życia.

I teraz przeczytajcie sobie to (ten fragment o książce) jeszcze raz, tylko pod tytułem książki "Melanie Jefferson".

Więc tak,

to był jeden wielki. . . sen.
Jak taki sen, nad którym masz kontrolę, jesteś prawdziwy, na prawdę odczuwasz emocje i wszystko, ale i tak się w końcu obudzisz.

A ja? Właśnie się obudziłam.

______________________________________

- Melanie..?

- Hm? - przeniosłam wzrok w prawo, skąd dobiegał głos. Moim oczom ukazała się dziewczyna, ubrana w elegancką sukienkę, perfekcyjnie ułożone ciemne włosy, z wyczekującym wyrazem twarzy. Jedyną skazą jej wizerunku były ślady krwi tu i uwdzie.

Zaraz.

Krwi?

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w dół. Nie powiem, zaskoczyłam się kiedy ujrzałam kałużę krwi, w której (wygląda na to, że) obie siedzimy.

Czy to moja krew? A może tej dziewczyny?

Zamrugałam kilka razy, próbując sobie przypomnieć co się właściwie odpierdala w tym momencie.

Słysząc westchnięcie spojrzałam z powrotem na dziewczynę.

- Tak, możesz czuć się trochę oszołomiona, to było sporo... informacji, jak na jeden raz. Więc spokojnie, daj sobie czas, to całkowicie normalne. Zaraz powinno przejść. - uśmiechnęła się lekko i pomału zaczęła podnosić się z ziemi. Jedyną reakcją z mojej strony był zmieszany wzrok, który śledził jej każdy ruch. Z jaką gracją wstała i poprawiła nieznacznie sukienkę, grymasząc trochę na widok krwi, która widocznie plamiła jej nieskazitelną sylwetkę.

- Ja... ja... ja, uh... - ja co? Co ja tak właściwie chcę powiedzieć? Jak skomentować tą sytuację, aby kilka słów wyraziło idealnie, to co właśnie dzieje się w środku mojej głowy. Co się właściwie dzieje?
Ah, chwila, no tak. Oglądałam jakiś film.
Nie, nie film, bardziej jak... czyjeś życie. Jak jakaś taśma z nagraniem dawnych czasów młodości, jak komunia czy ślub.
Tylko że nie było ani jednego ani drugiego. Rany, to było porąbane, czyjekolwiek taśmy to były to musi mieć na prawdę powalone życie, aż współczuję.

.

.

.

- JA PIERDOLE!

* 26 sekund później, po krótkim załamaniu nerwowym*

- ... Już ci lepiej?

- NIE.

- Okej.

Zmarszczyłam brwi, gniewnie patrząc na Loren.

- Okej? Okej!? To wszystko co masz mi do powiedzenia!? Po tym wszystkim, ja.. Ty! .. Jak, co...  UGH! - krzyknęłam waląc prawego sierpowego ścianie, robiąc w niej wyraźną dziurę. Nie wiem tylko czy to z bezsilności, gniewu, czy smutku. Czy może wszystkiego na raz.

Loren jedynie stojąc niewzruszona na drugim końcu pokoju (z dala od zasięgu mojej furii), patrzyła na mnie znudzonym spojrzeniem.

- Dobra, to już lekka przesada, nie uważasz? - powiedziała po chwili patrzenia jak maltretuje ścianę.
Posłałam jej krótkie wściekłe spojrzenie.

𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮𝓿𝓮𝓻 | Klaus Mikaelson Where stories live. Discover now