21. Bójka i Brawurka już na ciebie czekają.

485 38 1
                                    


Ciemność powiła świat, szybciej niż przypuszczałam. Wystarczyło zaledwie mrugnąć, aby dostrzec, jak to wszystko w mgnieniu oka się zmieniło. Dalej nie dowierzałam w to, że w tak błyskawicznym tempie cała ta przyjemna otoczka zmieniła się w coś, czego najbardziej się obawiałam. Dodatkowo ja sama nie mogłam temu nic zaradzić i znów ulgnęłam komuś, dla kogo byłam tak naprawdę totalnie obojętna, tylko po to, aby nie stwarzać niepotrzebnie problemów, których i tak już miałam od groma. Dodatkowo depresja nie dawała za wygraną i coraz bardziej utwierdzała mnie w tym, że nie miałam prawa głosu w żadnej sprawie.

Cały czas powtarzałam sobie, że przecież tak będzie lepiej, że nic się nie stało, że postąpiłam właściwie, gdy w tym samym czasie coś podpowiadało mi, że powinnam zrobić odwrotnie i wyjść naprzeciw temu, co się działo. Byłam zła na siebie za to, że potulnie spuściłam głowę i dałam znowu pomiatać sobą i osobami, które w pewien sposób były dla mnie ważne.

– Wszystkiego najlepszego Aurora. – usłyszałam zimne głosy rodziców, a następnie przymknęłam oczy.

Błagałam, aby to był jednak sen, z którego się obudzę. Dlaczego akurat tego dnia musieli wrócić szybciej z pracy zamiast być w niej do dwudziestej drugiej tak jak zawsze ?

– Widzę znajomą twarz, albo mi się zdaje. – ciągnął dalej ojciec, kiedy jednocześnie opał się na fotelu, na którym właśnie siedziałam i mimowolnie po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. W jego głosie było tyle wyższości, że miałam ochotę zwrócić trzy kawałki tortu od Carli.

Otworzyłam oczy i to był chyba najgorszy z możliwych do wybrania wariantów. W tym samym momencie Jace uniósł głowę znad telefonu i o dziwo jego wzrok nie padł na mnie ani moim ojcu, tylko na osobie, która stała obok niego. Wydawało mi się, że moja mama przestała oddychać, co było przerażające. Delikatnie odwróciłam się i kątem oka zerknęłam na Amy, a kiedy zobaczyłam jakim wzrokiem patrzy na Jace' a... jeszcze nigdy nie widziałam u niej takiego spojrzenia. Nawet wtedy, gdy odkryła, że waza z okresu dynastii Ming, którą przywieźli prosto z Chin jako prezent, podczas podpisania ogólnoświatowego porozumienia co do kancelarii została przez nas zbita, a później podmieniona na identyczną kupioną za trzydzieści dolarów na Ebayu.

Jej spojrzenie mogło zabić, było jakby spotkała się z kimś kto wyrządził jej największą krzywdę. Ale to przecież nie było możliwe, aby się nawet znali. Z moim tatą widział się w szpitalu po tym, jak moja głowa zderzyła się z posadzką w restauracji, ale z mamą ?

Nikt z nas nie wiedział, co się działo, gdyż patrzyliśmy na siebie ze zdziwionymi minami. Jednakże Jace nie dawał za wygraną, jak to on i nawet na chwile nie opuścił wzroku z Amy, co wiedziałam, że skończy się katastrofalnie. Przecież to było wiadome, że Jace nie ma szans z tym terminatorem o przerażających bladych tęczówkach i blond włosach. Chłopak nawet nie drgnął.

Idioto, przecież ona cię rozszarpie, spali twojego Jeepa i przy tym wszystkim nawet się nie pobrudzi.

Podciągnęłam nosem, na co dopiero zareagował i wybudził się z matrixu. Przeniósł wzrok na mnie, a jego spojrzenie od razu złagodniało. Posłał mi jedynie nieme „no co", na co tyko przewróciłam oczami, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, co będzie się działo za chwile.

– No ja chyba nie znam twojego kolegi Aurora. – wycedziła mama, na co się nawet nie poruszyła. – Ale nie mam najmniejszej ochoty go poznawać, a już na pewno nie w tym domu. – powiedziała cenicznie.

Oczywiście. Przecież mogłam jakoś zareagować, ale ja tylko spuściłam głowę, jak potulny piesek.

– Mamo ! – powiedział wyraźnie Landon chłodnym tonem, którego wcześniej nie słyszałam.

Dark ViewWhere stories live. Discover now