16

185 13 1
                                    

Po rzuceniu okiem na telefon wróciłam wzrokiem na ulicę. Zaparkowałam pod jedną z kamienic. Wychodząc z auta, narzuciłam na siebie kaptur bordowej bluzy i zaczęłam wspinać się po schodach jednocześnie, wyklinając chłopaka w myślach, że nie mógł wybrać kamienicy z windą, ewentualnie mieszkania na niższym piętrze, a nie na ostatnim. Muszę wrócić do biegania, bo moja kondycja to jakiś żart. Ona nawet nie istnieję. 

 Zapukałam w drzwi po tym, jak uspokoiłam swój oddech. Oparłam się o balustradę za mną, czekając, aż w końcu otworzy te drzwi, co stało się po paru minutach. Jordan stanął w drzwiach półnagi. Chyba dopiero, co wyszedł spod prysznica, ponieważ jego włosy ociekały wodą. Z całej swojej silnej woli, starałam się nie patrzeć poniżej jego szyi, co chyba zauważył, bo oparł się o framugę drzwi, skanując mnie wzrokiem z jego popisowym uśmiechem. 

- Wejdź. 

W końcu ustąpił i otworzył szerzej drzwi, wpuszczając mnie do środka. Stanęłam w przedsionku, gdzie po lewej stała mała szafka, a nad nią wisiało lustro. Poczułam za sobą jego obecność, a później jego dłoń wylądowała na dole moich pleców, prowadząc mnie do salonu na lewo. Po drugiej stronie musiała znajdować się reszta, tam, gdzie zniknął brunet. 

- Od czego chcesz zacząć? - spytał, gdy wrócił ubrany w czarną bluzę. 

- Początku. - posłałam w jego stronę uśmiech.

Nie wiedział na, co się piszę. Jordan zajął miejsce obok mnie i wziął do ręki podręcznik, który wcześniej wyciągnęłam. Nawet zaznaczyłam mu stronę, gdzie powinniśmy zacząć. Jak do tego momentu coś rozumiałam, parę kolejnych tematów to była katorga. 

- Który test zdajesz? - spojrzał na mnie znad książki.

- SAT. - oparłam się wygodnie, obserwując profil chłopaka. - A co?

- Bo w ACT matematyka jest trudniejsza i trzeba podchodzić do nauki inaczej niż do SAT. - odparł, jakby to była najoczywistsza rzecz na ziemi. - W SAT masz bardziej logiczne myślenie. 

- Który ty zdawałeś? - pochyliłam się w jego stronę, gdy zaczął pisać coś na kartce.

- ACT. 

Jordan skończył pisać polecenie zadania i wręczył mi kartkę. Kazał mi je rozwiązać, po czym sam się do tego zabrał. Za parę minut chłopak odłożył swoją kartkę na stół, gdy ja nawet nie byłam w połowie zadania. Spojrzałam na niego zdziwiona. Jak on to zrobił tak szybko? Piętnaście minut później wzięłam jego kartkę i zaczęłam porównywać nasze prace. 

- I jak? - przeniosłam wzrok na chłopaka, stojącego przy otwartym oknie, gdzie palił.  

- Tobie wyszło osiem, a mi trzydzieści pięć pierwiastek z ośmiu. - mruknęłam załamana, słysząc jego śmiech.

- Przynajmniej pierwiastek wyszedł ci osiem. 

Spojrzałam na niego z ironicznym uśmiechem i rzuciłam poduszką, którą miałam pod ręką. Jordan złapał ją w locie, po czym odrzucił na miejsce koło mnie, jednak ta odbiła się i poleciała na ziemię. Sięgnęłam po nią, a chłopak usadowił się koło mnie.

- Pokaż. 

Zaczął analizować moje wysiłki i zakreślał, gdzie robiłam błędy, przynajmniej ja to tak zrozumiałam, bo duża część była zakreślona na czerwono. Gdy doszedł do oficjalnego wyniku, który wziął w koło, spojrzał na mnie.

- Znasz wzory, tylko mylisz się w obliczeniach i chyba nie do końca rozumiesz polecenia. - wyjaśnił, podsuwając mi moje rozwiązanie. - Obliczenia robisz w głowie?

Start Of The GameWhere stories live. Discover now